14. Realization and Casualties

228 18 0
                                    


Na ostatnim zadaniu.

Hermiona, Ginny i ja zajęłyśmy miejsca na trybunach. Moje serce biło nieco szybciej niż zwykle. Patrzyłem, jak Harry, Cedric, Viktor i Fleur wchodzą do labiryntu.

- To jest ogromne, miną godziny, zanim ktoś wygra - jęknęła Hermiona, zacierając ręce, próbując je rozgrzać.

- Powinni byli to zrobić wiosną - narzekałam, zaciskając dzianinowe rękawiczki na dłoniach, zakrywając szyję szalikiem gryffindoru.

Wyjęłam różdżkę, mamrocząc pod nosem zaklęcie. Nagle tłum zmarzniętych czarownic i czarodziejów westchnął z ulgą. Położyłam niewidzialną chmurę ciepła na trybunach.

- Nie ma za co - wymamrotałam, wkładając różdżkę z powrotem do kieszeni płaszcza.

Jedna sekunda zmieniła się w minutę, minuta zmieniła się w trzydzieści, a trzydzieści w godzinę.

- Nie, nie, nie, dłoń pod moją - poinstruowałam, Ginny położyła dłoń pod moją. Tworzyliśmy sekretny uścisk dłoni z naszej nudy.

- Okej, więc co?

- A może znak pokoju? - zasugerowałam.

- Urocze - zaśmiała się Ginny, trzymając przy twarzy znak pokoju. Zachichotałam. Nagle tłum podniósł się w „oh".

- Co to jest? - Hermiona wskazała na jasne niebieskie światło na niebie.

- To flara - odpowiedziałam, z zaciekawieniem wpatrując się w świetliste koło, które leciało w stronę chmur.

- Ktoś jest w niebezpieczeństwie - oczy Hermiony rozszerzyły się.

Nauczyciele zaczęli krzątać się na dole, wyciągając Fleur z wijących się winorośli, które leżały pod krzakami labiryntu. Była nieprzytomna. Dumbledore wymamrotał zaklęcie, usuwając z jej skóry przebijające pnącza. Powoli się budziła, jej oczy trzepotały i jęczała z bólu.

- Wszystko w porządku, Fleur! - niektórzy z jej przyjaciół z Beauxbatons krzyczeli. Wstała powoli, z pomocą Dumbledore'a i Olympe'i Maxime.

- Ała - skrzywiła się Ginny, gdy rany Fleur krwawiły.

Została przewieziona do namiotu medycznego. Jakieś dziesięć minut później wyszła, pozornie nietknięta, z wyjątkiem bandaża zakrywającego wyjątkowo głębokie skaleczenie na jej ramieniu. Magia była imponująca, zwłaszcza jeśli chodzi o leczenie. Minęła kolejna godzina.

- Szybko - zachichotałam do Ginny. Prawie przez cały czas ćwiczyliśmy uścisk dłoni.

- Jesteście cholernie szalene - Hermiona przewróciła oczami ze śmiechu.

Nagle Harry i Cedric aportowali się z powrotem na arenę. Ludzie zaczęli wiwatować. Wyrzuciłem ręce w górę, krzycząc razem z Hermioną:

- TAK HARRY! - Harry płakał. Dlaczego płakał? Moje ręce powoli opadły na bok. Mój uśmiech zniknął z twarzy. Krew. Ciało Cedrica było wiotkie.

- Wrócił, Voldemort wrócił - usłyszałam płacz Harry'ego pod nosem, gdy trzymał martwe ciało Cedrika.

- O mój Boże - jęknęłam.

Dumbledore szarpnął Harry'ego, próbując go odciągnąć, ale Harry chwycił Cedrika, ratując życie. W tłumie zapadła cisza.

- To mój syn, to mój syn! - Ojciec Cedrica krzyknął. Cho wrzeszczała jej w ręce, upadając na podłogę. Krzyki ojca Cedrica wypełniły powietrze, mgiełka złamanego serca i żałoby pozostawiając wszystkich pustymi, jakby cały tlen wokół mnie został zastąpiony dwutlenkiem węgla. Chwyciłam Hermionę i Ginny za ramiona, gdy stałyśmy w ciszy.

Forever Yours (Draco Malfoy) book 1 - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz