31. She Doesn't Know

125 14 0
                                    

Cztery dni później ... Tydzień do 24 maja.

Większość czasu spędzałam z Draco poza zajęciami. Mieliśmy projekt z  eliksirów, więc co wieczór spotykaliśmy się w bibliotece, żeby nad nim pracować. Musieliśmy wybrać eliksir, na którym zrobimy pouczający projekt; zdecydowaliśmy się na eliksir leczący rany.

- W takim razie napisz o tej roślinie - wskazałam na spód tablicy. Narysowałam obrazek samego eliksiru i jest to zielony dym pośrodku strony.

- Co powinienem napisać? - zapytał cicho, trzymając pióro.

- Opisz, czym jest ta roślina i jak wygląda - zasugerowałam, dodając bąbelki do słoika, który narysowałam.

- Dostałaś łatwiejszączęść - jęknął, patrząc na mnie po drugiej stronie małego okrągłego stolika. Na ścianach wisiały delikatnie oświetlone latarnie, nadając pomieszczeniu ciepły blask.

- Obiecuję, że trochę napiszę - spojrzałam na niego z pewnością. Nasze stopy zetknęły się pod stołem.

- Na przykład co, podpieszesz się? - on śmiał się.

- Hej - szturchnęłam go, wyciągając pióro z mojej torby. Napisałam każdy składnik z boku plakatu, a potem przepis.

- Wieszisz? - odkładam pióro. - Teraz pisz dalej, a ja to udekoruje - uśmiechnąłem się. Potrząsnął głową ze śmiechem. - Co? To musi być reprezentacyjne - uśmiechnęłam się, zaczynając rysować małe rośliny dyni w rogach kartki.

DRACO'S POV

Usiedliśmy z tyłu biblioteki przy małym okrągłym stole. Moje stopy dotknęły jej stóp, kiedy ostrożnie rysowała małe roślinki w rogach plakatu. Podświadomie przestałem pisać, kierując na nią wzrok.

- Co? - zapytała cicho, napotykając moje oczy.

- Nic - uśmiechnęłam się, wracając do kartki, kończąc zdanie. - Pieprzyć to - nagle wstałem.

- Co? - zapytała zmieszana, patrząc na mnie.

- Za bardzo się rozpraszasz - uśmiechnąłem się, kładąc pióro na stole.

- Napewno ja, Malfoy? zerknęła na moje krzesło, dając mi znak, żebym usiadł. - Projekt May na jutro, po prostu go skończmy - uśmiechnęła się.

- Jak mam to skończyć, skoro nie mogę przestać na ciebie patrzeć? - zapytałem cicho.

- Spróbuj chociaż - uśmiechnęła się, oddając mi moje pióro.

Zagryzłem wargę, wracając do pisania.

- Jesteś urocza, wiesz o tym? - wymamrotałem.

- Nie do końca cię słyszałam, powinieneś to powtórzyć - uśmiechnęła się, patrząc w moją stronę.

- Jesteś słodka - powiedziałem trochę za głośno.

- Nie ma potrzeby powiadamiać całej biblioteki - zachichotała, a jej twarz się zarumieniła.

Pół godziny później skończyliśmy plakat. A przynajmniej ja to zrobiłem. Caroline zasnęła, twarzą do biurka. Spojrzałem na zegar; Jedenasta godzina. Pochyliłem się do przodu przez biurko, odgarniając jej loki z twarzy i wsuwając je za ucho. Jej dłoń była schowana pod głową i nadal nosiła pierwszy pierścionek, który jej dałem, razem z tym, który pasował do mojego.

Wstałem i podszedłem do niej, kucając obok jej krzesła. Cicho chrapała.

- Obudź się, śpiochu - przeczesałem palcami jej miękkie włosy. Jęknęła, podnosząc głowę z biurka.

- Jak długo spałam? - jęknęła, przecierając oczy.

- Niezbyt długo - uśmiechnąłem się.

- Odprowadzę cie do dormitorium, dobrze? - złapałem ją za ręce i podciągnąłem.
Poszliśmy do dormitorium Gryffindoru. Otworzyła drzwi, Ginny i Hermiona już w swoich łóżkach.

- Do zobaczenia - cmoknęła mnie w policzek, zabierając ze sobą plakat.

CAROLINE'S POV

Weszłam do naszego dormitorium, zamykając za sobą drzwi.

- Co robiliście? - Ginny uśmiechnęła się złośliwie, unosząc głowę znad książki.

- Kończyliśmy nasz projekt eliksirów i mam dowód - uśmiechnęłam się, wiedząc, o czym myślą. Podniosłam plakat i położyłam go pod biurkiem.

- Dobra, zapomnij o tym - zaśmiała się Ginny.

- Jeśli zużyłyściecałą ciepłą wodę, zabiję was obie - weszłam do łazienki, wchodząc pod prysznic.

Następnego ranka...

W naszych uszach rozbrzmiał alarm Hermiony.

- Nie możesz tego wyłączyć? - Ginny jęknęła, naciągając kołdrę na głowę.

- Powstań i lśnij - przewróciłam oczami, śmiejąc się. Ubraliśmy się i zaczęliśmy schodzić do wielkiej sali.

- Nie wchodź tam - Harry odciągnął nas na bok, gdy mieliśmy wejść.

- Co? - zapytałam zdezorientowana. Harry wyszeptał coś do ucha Hermiony.

- Mówisz poważnie? - Hermiona sapnęła cicho, patrząc na wielką salę.

- Przestań ukrywać przede mną tajemnice - wyrwałam się z uścisku Harry'ego i zobaczyłam, jak Draco i Pansy chichoczą i śmieją się razem przy stole Slytherin, siedząc trochę zbyt blisko siebie.

Serce opadło mi do żołądka.

- Chodź, chodźmy - Harry szarpnął mnie za ramię. Moje usta pozostały otwarte, ale jedyną rzeczą, która z nich wyszła, to cisza. Może nie tak to wyglądało; ale moim zdaniem przesadne przemyślenia były częścią mojej codziennej rutyny. Wróciliśmy do pokoju wspólnego Gryffindoru i Harry przytulił mnie mocno.

- W porządku - szepnął.
Pozornie znikąd, łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Hermiona, Ron i Ginny siedzieli na kanapie zupełnie w ciszy. Schowałam głowę w jego ramieniu, po prostu szlochając. Brak słów.

Nawet nie płakałam za Draco. Miniony rok był niesamowicie męczący. Czułam się tak wyczerpany psychicznie. Płakałam za Cedriciem. Moją matką. Bóg wie, co jeszcze. Staliśmy tam przez coś, co wydawało się godzinami.

- Chcesz usiąść? - zapytał cicho.

- W porządku - pociągnęłam nosem. Ginny objęła mnie ramieniem, kładąc głowę na moim ramieniu. Położyłam swoją na jej.

- Czy jesteśmy pewni, że widzieliśmy to, co widzieliśmy? - Hermiona zapytała cicho.

- Może przesadzamy - dodał Ron.

- Nie wiem, ale na pewno wyglądało to dla mnie jak flirtowanie - warknął Harry.

- Zawsze byli przyjaciółmi - odpowiedział Ron.

- Ale nie w ten sposób - westchnął Harry.

- To znaczy, Malfoy jest w tobie cholernie zakochany, to dosłownie takie oczywiste - trąciła mnie Hermiona.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Harry wstał, żeby go otworzyć. W nich stał Malfoy.

Forever Yours (Draco Malfoy) book 1 - tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz