Listopad, dwa miesiące później
Był koniec listopada. Widziałam Draco często, ale tylko podczas krótkich interakcji. Był wobec mnie niesamowicie zalotny, zwłaszcza gdy w pobliżu byli Harry i Ron. Większość czasu spędzałam z Ginny poza zajęciami. Dzisiaj była sobota i profesor McGonagall przygotowała dla nas niespodziankę. Zastanawiałam się, co to będzie przez wiele dni. Chłopcy i dziewczęta zebrali się w pustym pokoju. Usiadłam obok Ginny i Hermiony. Kiedy usiedliśmy, profesor. McGonagall zaczęła mówić.
- W tym roku, z powodu Turnieju Trójmagicznego, będziemy gospodarzem tradycyjnego Balu Bożonarodzeniowego. Chłopcy muszą zaprosić dziewczęta do udziału, a wy będziecie mieli na sobie oficjalny strój.
Ron szepnął coś do Harry'ego i zaczął się śmiać.
- To się nie skończy dobrze - szepnęła do mnie Ginny.
- Teraz pokażę, jak tańczyć. Ron Weasley. - wskazała mu, żeby wstał. Spojrzał na podłogę. Zachichotałam. - Panie Weasley - powtórzyła ostrzejszym tonem. Wstał i podszedł do niej. - Połóż rękę na mojej talii - powiedziała, kładąc jego dłoń na jej talii. Fred i George gwizdali. Lekko szturchnęłam Ginny, zaczęła się śmiać. Pan Filch włączył muzykę i zaczęli tańczyć.
Spojrzałam na Malfoya, który siedział sam na końcu. Już patrzył na mnie, kiedy spojrzałam w górę. Posłał mi mały uśmiech. Za każdym razem, gdy dzieliliśmy się tym spojrzeniem, było to zawsze to samo - dziwnie pocieszające. Małe połączenie, chociaż nie bardzo rozumiałam, co to znaczy. Spojrzałam na ich tańczących, próbując zignorować jego spojrzenie. Nadal czułam to, kiedy odwracałam wzrok. Nie wiedziałam, co czuję. Byłam zmieszana.
Po "zajęciach tanecznych" wszyscy tłoczyli się do Rona. Kiedy wychodziliśmy, ludzie naśmiewali się z niego, a jego twarz była zarumieniona.
- Nieźle, Ron, nie mogę umówić się na randkę z nauczycielem - zaśmiał się Draco, wychodząc z pokoju. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu z żartu, to było całkiem zabawne. Draco minął mnie, dotykając mojej dłoni. Spojrzał na mnie z tym samym uśmiechem, po czym szedł dalej.
- Do zobaczenia - powiedziałam do Hermiony, chwytając ją za ramię.
- Do zobaczenia - powiedzieli.
Weszłam na boczny korytarz, idąc długą drogą do jednego z moich ulubionych małych dziedzińców. Niewiele osób o tym wiedziało - zatrzymałam lokalizację dla siebie. Miał małą fontannę i był otoczony winoroślami i polnymi kwiatami. Słońce przefiltrowało przez mały otwór w suficie w kształcie księżyca.
Kiedy weszłam, uderzyłam głową w Malfoya. Upadłam do tyłu, a on wylądował na mnie, jego książki wypadły z torby.
- Dlaczego nie nauczysz się poprawnie używać stóp, Bellegreen? - Warknął.
- Dziwię się, że przypomniałeś sobie moje nazwisko, Malfoy - użyłem do niego tego samego tonu, z chytrym uśmiechem na twarzy. Jego rozczochrane blond włosy były w jego oczach i czułam jego wodę kolońską. Powoli podniosłam rękę, żeby odgarnąć włosy z jego twarzy.
Mocno zacisnął dłoń na moim nadgarstku.- To odruch? - zachichotałam. Jego uścisk rozluźnił się i przesunęłam jego włosy na bok.
- Odejdziesz? - Zapytał delikatniejszym tonem.
- Zejdziesz ze mnie, czy chcesz zostać? - uśmiechnęłam się do niego. Szybko zsiadł, zdejmując rękę z mojego nadgarstka i podnosząc swoje szkolne podręczniki.
- Następnym razem, gdy mnie przewrócisz, każę ci za to zapłacić - powiedział.
- Tak, jasne - minęłam go, siadając na małym dziedzińcu.
Podniósł swoją torbę, zawahał się przez chwilę i odszedł.
Siedziałam i uczyłam się przez kilka godzin, a potem spotkałam Hermionę i Ginny w wielkiej sali na kolacji. Przeszłam przez drzwi do wielkiego holu w spódnicy i swetrze. Usiadłam, wciąż studiując książkę do eliksirów.
- Zamieniasz się we mnie, Caroline - powiedziała Hermiona. - Uczyłaś się godzinami - ugryzła kawałek pieczeni wołowej.
- Muszę w tym roku zdobyć znakomity na eliksirach - wykrzyknęłam, powoli studiując strony i składniki.
- Cóż, którego eliksiru teraz się uczysz? - zapytała mnie Ginny.
- Uspokajającego - powiedziałam.
- Przydałaby się część tego w tej chwili - powiedziała Hermiona. - Pójdziesz z Harrym i mną, popatrzeć , jak ludzie wrzucają swoje imiona do Czary Ognia? - Zapytała mnie.
- Jasne, o której? - Zapytałam.
- O dziewiątej spotkamy się w pokoju wspólnym - powiedziała. Skinęłam. - Musimy się gdzieś spotkać z Ronem, ale wrócimy na czas - powiedziała Hermiona, gdy ona i Ginny opuściły stół.
- W porządku - powiedziałam.
Kiedy skończyłam jeść, zamknęłam książkę i powoli zaczęłam wracać do mojego dormitorium. Weszłam po wielkich schodach do Grubej Damy.
"Hasło?" Zapytała.
- Czarodziejskie Światła - powiedziałam monotonnym głosem. Weszłam do środka, gdy drzwi się otworzyły. - W porządku, jedna godzina na przygotowanie - powiedziałam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i założyłam kolczyki z gwiazdkami i pierścionek. Chwyciłam moją ulubioną spódniczkę i dzianinowy sweter do quidditcha, białe podkolanówki i czarne martensy, które kupiłam w mugolskim centrum handlowym w Londynie. Wysuszyłam włosy i związałam je w wysoki, niechlujny kucyk z dwoma pasmami z przodu.
- Doskonale - wyszeptałam, obracając się w lustrze. Zeszłam do pokoju wspólnego, zakładając szaty na strój. - gotowa? - zapytałam Hermionę i Harry'ego.
- Tak - mówią, kiedy wychodzimy z pokoju wspólnego.
Weszliśmy do pokoju z czarą ognia. Mnóstwo uczniów z Beaxbatons i Durmstrangu wraz z uczniami Hogwartu skupiło się wokół Kielicha. Uczniowie wrzucali do środka kartki z nazwiskami, podczas gdy inni wiwatowali. Usiedliśmy na trybunach z boku pokoju, kiedy Fred i George wbiegli do pokoju uśmiechając się i śmiejąc.
-Co się dzieje? - zapytałem się ich. Wokół zebrał się tłum.
- Eliksir starzenia się - powiedzieli, gdy ludzie wiwatowali
- To nie zadziała - powiedziała Hermiona, spoglądając z powrotem na swój podręcznik.
- A dlaczego tak sądzisz? zapytali.
- To linia wieku, Dumbledore sam ją narysował. Dumbledore nie pozwoliłby na coś tak żałośnie głupawego jak eliksir starzenia się - powiedziała.
- Dlatego to zadziała, jest tak żałośnie tępe - śmiali się. - Do góry nogami - wypili eliksir i wskoczyli do kręgu. Stojąc, ludzie bili brawa.
Czara zaczęła bulgotać, a świecące struny wody wyrzuciły bliźniaków w powietrze i poza krąg. Włosy zaczęły im siwieć, a brody wyrosły z podbródka. Moje usta opadły. Hermiona wyglądała na niezaskoczoną.
Po kilku wrzuceniach wróciłam do pokoju wspólnego. Lorelei przywitała mnie na dole schodów. Pogłaskała. ją po głowie i podniosłam, żeby wróciła na górę. Przebrałam się z ubrań i zdjąłem biżuterię. Moje szaty wisiały z boku drzwi, a resztę wrzuciłam do kosza na pranie. Moje łóżko nigdy nie było posłane, więc wsunęłam się pod kołdrę po zdjęciu kucyka.
Kiedy odwróciłam się, żeby wyłączyć lampę, zauważyłam mały, cienki srebrny pierścień z boku łóżka. Wewnątrz wyryty był mały wąż. Pod pierścieniem była notatka. "Dla ciebie, kochanie".
Malfoy.
---
Miłego dnia/wieczoru!
CZYTASZ
Forever Yours (Draco Malfoy) book 1 - tłumaczenie PL
FanficCaroline Bellegreen uczęszcza do Hogwartu na czwarty rok w Gryffindorze. Spędzanie czasu z najlepszymi przyjaciółmi jest jej ulubioną rozrywką, ale co się dzieje, gdy zakochuje się w najbardziej znienawidzonym chłopaku w grupie przyjaciół; nie mówią...