Rozdział 41 W cieniu przeszłości

132 10 1
                                    


Kilka godzin później

Wiarołomny Kian, zdradziecka szuja, konfident. Tak było niegdyś, dziś prawowity członek naszej rodziny. Do dziś nie wiem, jak moim panom udało się przemówić mu do rozsądku i namówić do współpracy. Nigdy nie podejrzewałabym, że skruszony stanie przede mną, prosząc o wybaczenie. 
Było, minęło, przeszłości nie rozpamiętujmy. Zrehabilitował się, a to najważniejsze. 
Nowym lokum, które ogarnął od przyjaciela, jest jednopiętrowym domek stojący na końcu ulicy osiedla rodzinnego. Ponoć jego wujek wraz z rodziną przeprowadzali się na stałe do Europy, dlatego za niewielką cenę odstąpił budynek.

Podejrzewam, że nie jedno spojrzenie przyciągniemy, ale na tę chwilę nie mamy nic lepszego. Do garażu mieszczą się dwa samochody - stanęły tam czarno-złote Brabusy. Mercedes pozostał na podjeździe przed bramą wjazdową. Lepiej sąsiadom ukazać auto za prawie pół miliona, niż bojowe pojazdy wzbudzające podejrzenia. Wystarczy, że podczas przenoszenia naszych rzeczy do mieszkania nowej nieruchomości natknęliśmy się na rodzinę z czwórką dzieci, zamieszkującą w budynku obok nas. Ciekawe co sobie pomyśleli, gdy ujrzeli jedną kobietę, dwie nastolatki i trzynastu typów spod ciemnej gwiazdy w zastanawiających strojach wprowadzających się do jednego domu.

Pościągaliśmy agresywne elementy strojów, a także dziarskie kurtki wraz z kamizelkami, które schowaliśmy w garderobie mieszczącej się w sypialni na piętrze. Natomiast sami zebraliśmy się w salonie.

-Kontakty z Bloodsami zostały mocno ograniczone - oparłam się plecami o kamienny kominek. -Zdobyłam jednak kontakt do presidenta klubu Hells Angels. Natomiast Red Devils MC ponoć wspierają Anioły z piekła, zatem nie muszę chyba tłumaczyć, co dla nas oznacza ten fakt? - puściłam oczko w stronę mężczyzn.

-Teraz jeszcze jedna kwestia - skinęłam palcem na Cole'a, aby stanął obok mnie. -Ten chłopak - wskazałam na niego głową. -To mój bardzo dobry dawny przyjaciel. Tony powinien go kojarzyć, opowiadam ci o nim. Od dziś będzie oficjalnie do nas należał, a zarazem swoją obecnością zamknie tak zwaną rekrutację do naszej drużyny - zaśmiałam się po nosem.

-Nareszcie, bo już za ciasno się tutaj robi - wtrącił Amir.

Omówiliśmy jeszcze kilka spraw organizacyjnych, po czym wszyscy oprócz mnie i Cole'a udali się na zakupy. Trzeba załatwić nowy strój oraz całe wyposażenie bojowe  dla nowego, a także każdy musi zakupić sobie kilka zwykłych ciuchów, gdyż w uderzeniowych ubraniach nie będziemy paradować po ulicy, a uciekając z willi, wszystko zostawiliśmy. Tak swoją drogą nie mogę się doczekać, jakie stroje przyszykują dla mnie nastolatki, ponieważ nie mogłam osobiście jechać, a mieszane mam uczucia odnośnie tego.

Kiedy dom opustoszał, a my zostaliśmy sami, poszliśmy na piętro skryć się w cieniu z butelką dobrego trunku w mojej garderobie. 
Przypomniały mi się dawne czasy i myśl, że tam będę bezpieczna. 
Bezpieczna od cudów spojrzeń, nie wygodnych pytań, a przede wszystkim nie do znalezienia.
Usiadłam po turecku, w międzyczasie rozlewając do szklanek alkohol bursztynowej barwy. 
Cole rozsiadł się wygodnie na podłodze z naczyniem w dłoni, opierając się plecami o szarą ścianę. Przysunęłam się nieco bliżej, mój wzrok spoczął się na jego osobie, lecz po chwili spuściłam głowę, by moje spojrzenie zawisło na dłuższą chwilę na płynnej zawartości szklanego naczynia, które dzierżyłam obecnie w dłoniach.

-Tego pragnęłaś? - męski głos przerwał niezręczną ciszę.

-Pragnęłam jedynie wolności, niezależności i zrozumienia - upiłam mały łyk whisky. -Zrozumienia, którego nie mogli mi zapewnić bliscy.

-Oni ci zapewnili? - rozejrzał się po ciasnym pomieszczeniu.

-Oni nie pytają - pokręciłam nie pewnie głową, po czym wzięłam kolejny łyk.

-Uważasz, że cię uratowali przed samo destrukcją? - nieśmiało przytaknęłam.

-Zatem nie byłem dla ciebie wystarczający - skosztował Jack'a Daniels'a. 

-Byłeś - wydukałam z trudem, dopijając resztę,

-Byłem? - chwycił za butelkę. -Czemu, więc nie dałaś sobie pomóc? - wypełnił do połowy moją szklankę szafranowym trunkiem.

-Nie zdążyłeś. Wyjechałeś, zostawiając mnie samą z moimi demonami. Rozumiem, że w tamtym czasie decyzja nie należała do ciebie, lecz mogłeś mnie później odszukać - upiłam nieco. -Nie ja cię odrzuciłam, ty to zrobiłeś. Już dawno, dawno temu mnie straciłeś - z zaciekawieniem, a zarazem niepewnością spojrzał na mnie, lekko się nade mną nachylając. 

-Drań ze mnie - skwitował.

-Z grzeczności nie zaprzeczę - zaśmiałam się cichutko pod nosem. Cole objął mnie ramieniem, nadstawił swoją szklankę, stuknęliśmy się szkłem, biorąc przy okazji z niego po łyczku, po czym delikatnie przyciągnął do siebie. Oparłam głowę o jego ramię, zamykając na chwilę oczy. Oddałam się błogiej chwili, która wiecznie trwać nie będzie.

-Ale nie zapomniałem - wyjął coś z kieszeni, by za sekundę wsunąć to do mojej dłoni.

Spojrzałam zaintrygowana na przedmiot. Mężczyzna zwrócił mi złoty pierścionek, który podarowałam mu na naszym wspólnym, ostatnim spotkaniu przed jego wyjazdem. Kompletnie o tym zapomniałam, on jak widać nie. 

-Od dziś już nic nie będzie takie samo - wyszeptał.

Zmiany w życiu są dobre. Na lepsze, czy na gorsze, ale dobre. Dzięki nim możemy uzyskać nowe, świeże spojrzenie na niegdyś kłopotliwe sprawy. Dlatego nie bójmy się przeorganizowania swojego życiorysu, gdyż nie ma złej drogi, czy decyzji. Ogranicza nas jedynie strach, który pokonałam. Ewoluowałam, stawiając na siebie. Podjęłam się zmian, które inni nazwaliby nieprawidłowymi. Gdyż dobre nie może być złe, a złe nie może być dobre. W takim razie zapytam się dlaczego ,,niby" tak musi być? Wcale nie musi. Zawsze sobie to wmawiamy.
Zdecydowałam się pójść mniej prawą drogą i jestem szczęśliwą, wolną kobietą. Na drodze prawa dusiłam się, umierając powoli od środka bez jakiejkolwiek pomocy.
Umarłam, odradzając jednocześnie, jak feniks z popiołów.
Zatem:Lepsze zło, czy gorsze dobro?
Wszystko zależy tylko od nas. Od tego co siedzi w naszych głowach i kiedy postanowimy spojrzeć na świat z innej perspektywy, odblokowując własne granice. Bo pierwszy krok wcale nie musi być trudny :)

The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz