Rozdział 73 Do końca razem

57 4 0
                                    


Długi czas spędziłam samotnie zamknięta. Jay'a gdzieś zabrali. Bała się, że nie ujrzę go ponownie, ale kiedy zobaczyłam go w drzwiach, odetchnęłam z ulgą. Dostrzegłam również na lewym udzie opaskę uciskową oraz prowizoryczny opatrunek powstrzymujący krwawienie. Najwidoczniej musieli mu udzielić pomocy. Z trudem usiadł na ziemi obok mnie, obejmując ramieniem. Oparłam głowę o jego ramię, przymykając na chwilę oczy.

-Co ustaliłeś? - spytałam nieco zrezygnowana.

-Że nasza wolność srogo kosztowała - odchylił głowę do tyłu, opierając o ścianę i ciężko wzdychając.

-Mamy tyle? - przytaknął. -Uwolnią nas?

-O świcie - wziął głęboki wdech i wydech. 

-Do świtu jeszcze dobre kilka godzin - podsumowałam ze zdenerwowaniem w głosie.

-I tego właśnie się boję - pocałował mnie w czoło, kiedy spojrzałam zaniepokojonym wzrokiem, po czym objął mnie mocniej, przyciągając bliżej siebie. -Właśnie tego - dodał pod nosem ledwie słyszalnie dla otoczenia.

Spojrzałam kątem oka na krwawiąca nogę Jay'a, przewiązaną prowizoryczną opaską uciskową. Mam nadzieję, że zdążymy, a mężczyzna zdoła wytrwać całą drogę powrotną. Oczywiście o ile faktycznie nas wypuszczą. Nie wiem, o czym rozmawiali. Jednak wiem, że komandos nie obawia się niczego, a kiedy nachodzi takowy kryzys emocjonalny, oznacza to jedno - coś poszło nie tak.
Wtulona w ukochanego, schowałam twarz w jego torsie. Czułam, jak lekko drżąca dłonią gładził mnie po głowie. Czas ucieka, a on potrzebuje szybkiej pomocy. Doznałam licznych obrażeń. Niestety niektóre z nich wyglądają na dość poważne.
Prawdopodobnie skuleni przysnęliśmy na podłodze, ponieważ obudziły mnie dochodzące z zewnątrz odgłosy budzącej się do życia fauny. Najwidoczniej oznaczać może to jedno. A przy okazji mogę podejrzewać, że jednak znajdujemy się w jakimś osobnym budynku, a nie podziemiach domu, jak pierwotnie nam się wydawało. Dla nas to dobra nowina, ponieważ gdyby coś poszło nie tak, sprawa ucieczki zdecydowanie się ułatwia.
Kiedy zaczęłam obmyślać potencjalny plan, do pomieszczenia w pośpiechu wpadł niezamaskowany nieznajomy z maczetą w dłoni.

-Jak twój facet? - wydukał jakby od niechcenia łamanym angielskim.

-Trzyma się - spojrzałam na półprzytomnego Jay'a.

-Pośpiesz się - złapał mnie pod ramię, wyrywając z objęć mężczyzny i szybko stawiając mnie na nogi, przyciągając do siebie, lecz ja zaparłam się, stanęłam w miejscu wyszarpując się z jego uścisku.  - ¿que es?* - Rzucił mi przelotne spojrzenie. -Kazał mi cię stąd zabrać - odwóciłam się w kierunku Jay'a. -Arreglo!** - zrobiłam krok w tył, po czym ponownie usiadłam na ziemi, obok mojego mężczyzny. Nie ma opcji, żebym go zostawiła.

-Nie! - podniosłam nieco głos ze zdenerwowania.

Jak? Jak Jay'owi mógł wpaść do głowy tak idiotyczny pomysł? Jak, ja się pytam?! Jestem w stanie zrozumieć, jego troskę, ale czy on rzeczywiście myślał, że posłusznie udam się z nieznajomym, zostawiając go tutaj na pewną śmierć. Razem wpadliśmy w to bagno i razem z niego wyjdziemy, choćby mieli nas stąd wynieść w czarnych workach. Rodziny się nie porzuca. Tworząc tę drużynę, związaliśmy się w jedność. Z dnia na dzień pielęgnowaliśmy relacje między nami, aż wypracowały się do tego takiego stopnia, że jedno za drugie gotów jest poświęcić swoje życie. Czy naprawdę znalazłyby się osoby, które porzuciłyby ukochanego, bądź ukochaną na pastwę losu, wmawiając sobie oraz jemu/jej, że to dla jego/jej dobra? Kurwa! Jakim to trzeba być egoistą! Jebanym kurwa egoistą! Gardzę takimi ludźmi. Bo choć idealna nie jestem, za uszami mam sporo, a z empatią nie dużo wspólnego, nigdy nie zachowałabym się w tym sposób. Nie potrafiłabym spojrzeć bez wyrzutów w lustro. Do końca miałabym ten bezduszny obraz przed oczami. Mogę być potworem, ale kurwą za cholerę. Jeśli mogę coś zrobić, będę walczyć. Natomiast, gdy nie będę w stanie, zostanę obok i wspólnie podzielę los.

,,Bo dla niektórych warto się roztopić❞ 
-Olaf

-Matar!*** - zawołał z zaskoczoną miną. Odmówiłam po raz kolejny. -Loca!**** - krzyknął, uciekając z prędkością światła.

-Nie taki był plan - wyszeptał z trudem Jay, gdy drzwi pomieszczenia ponownie się zatrzasnęły.

-I nie zakładał rozstania - jego wzrok skupił się na mnie. Przysunęłam się bliżej, nachylając nad jego uchem. -Pewnie powiesz mi, że jestem naiwna, a ten świat niczego mnie nie nauczył. Ja wtedy zaprzeczę. Nauczył mnie jednej, istotnej rzeczy. Jeśli niechcący już się zakochasz i przez długi czas, zapewniasz tę osobę deklaracjami o swojej nieprzemijającej miłości, nie odwracaj się od niego. Gdyż nie można kogoś kochać, a jednocześnie nagle się odwrócić bez konkretnego powodu. Albo kochasz szczerze, albo udajesz - komandos położył swoją dłoń na mojej, którą opierałam na ziemi, między naszymi nogami. -Rozstanie dla czyjegoś dobra nie istnieje - musnęłam opuszkami palców policzek mężczyzny. -Po nim jest tylko gorzej - złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach. -Dlatego umrę tu z tobą bądź razem uciekniemy -  znikomy uśmiech pojawił się na twarzy wojskowego.

Świt nastał. Czy wolność jest na wyciągnięcie ręki, gdy plan spalił na panewce? Przekonajmy się, a będzie ku temu dobra okazja. Gdyż dwóch delikwentów już wlepia we mnie swe nikczemne ślipia. 
Mój drogi wyciągnę cię stąd. Nie dam nam umrzeć. Jeszcze nie wiem jak, lecz nie zostawię swego mężczyzny na zapomnienie. Póki jest cień szansy i póki tli się, choć najmniejsza iskierka...Będę cię chronić.

,,Nie wszyscy są dobrze, ale zawsze jest z nich coś dobrego. Nigdy nikogo nie osądzajcie za szybko, ponieważ każdy święty na przeszłość, a każdy grzesznik ma przyszłość"

-Oscar Wilde

*¿que es? - Co jest? (tłum. z hiszpańskiego)
**Arreglo - Umowa (tłum. z hiszpańskiego)
***Matar - Zabić (tłum.z hiszpańskiego)
****Loca - Wariatka (tłum. z hiszpańskiego)



The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz