Po około 5-godzinnym locie wylądowaliśmy w kuszącym dzikością Caracas. W międzyczasie w drodze z lotniska do centrum miasta, panowie przeglądali na telefonach oferty hoteli, lecz praktycznie żadne nie odpowiadały naszym standardom. Hotele 5-gwiazdkowe, czy też 4-gwiazdkowe w najbardziej uczęszczanych przez turystów dzielnicach nas nie interesują. Zapewne gdybyśmy przyjechali tutaj na wakacje, a nie w sprawie interesów chętnie zadomowilibyśmy się w jednym z hotelowych apartamentów z własną kuchnią, łazienką, dostępem do wifi, dostępem do ważniejszych mediów, bezpłatnym prywatnym parkingiem, a okraszone to wszystkim cudnym widokiem na miasto. Nocą musi to wyglądać niesamowicie. Jednakże nam bardziej chodzi po głowie ustronny, niedrogi hotelik w niedalekiej odległości od faweli, gdyż tam znajduje się docelowy punk naszej niespodziewanej, spontanicznej wyprawy. Więc, skoro internet nie chcę z nami współpracować, wskazując na mapie oczekiwany punkt, to kogo najlepiej zapytać? Oczywiście, że miejscowych. W końcu kto nie chciałby zarobić na ponad 10-osobowej grupie gringo. Początkowo wcisną nam kit, że to piękny, nowo wybudowany kompleks turystyczny kochany przez wszystkich, na miejscu przekonamy się, że koło takiego owe miejsce jedynie stało, lecz dla miejscowych jako gringo powinno być na głupio się wycofać oraz po zobaczeniu kto na miejscu stacjonuje w roli gospodarza, powinien sparaliżować naszą grupę strach, z którego powodu grzecznie zgodzimy się na nietuzinkowe zakwaterowanie, płacą z uśmiechem na twarzy. I nam to pasuje. Oni dostaną kasę, my nieodwiedzane praktycznie przez nikogo z zewnątrz miejsce.
I jak powiedzieliśmy, tak zrobiliśmy. Godzinę później wypakowywaliśmy się w małych, ciasnych, ponurych pokojach o ciemno-brązowych sufitach, brudno-białych ścianach, niegdyś o białej kafelkowej podłodze. Z dwuosobowym łóżkiem po środku zajmującym większość przestrzeni. Stolikiem nocnym obok z lampką nocną, oświetlającą pomieszczeni. Naprzeciwko niego wiszącym na ścianie małym plazmowym telewizorem. W rogu pod ścianą turystyczny, plastikowy stół z dwoma również plastikowymi krzesłami do kompletu i małym kubełkiem na śmieci w pobliżu. Przy drzwiach wejściowych przywieszono, średnich rozmiarów, porysowane już lustro. Klimatyzacja w pokoju obecna, choć nie wiadomo czy nie służy jedynie za ozdobę.
Pokój pozostawiał wiele do życzenia, ale nie luksusami się kierowaliśmy, a swobodą działania i brakiem wścibskich mord dookoła. Niestety oferta wynajmu w tym lokalu nie oferuje dwuosobowych pokoi, więc może być zabawnie, gdy przyjdzie do wspólnego dzielenia łóżka. Podzieliśmy się na dwuosobowej grupy, ponieważ więcej niż dwie osoby nie zmieściłyby się w tym pomieszczeniu. Choć mam wrażenie, że para to już dużo. Kian podzieli się malutką przestrzenią z Cole'm. Para naczelnych łobuziaków Logan oraz Shane przeżyją niezwykły szok, gdy nadejdzie noc. Rigi z Senri'm podzielą pokój na końcu korytarza. Tony znosił będzie Amir'a. Natomiast Carter z Enzo zadomowią się drzwi obok mnie i Jay'a. Muszę przyznać, że wybrałam najbezpieczniejszą opcję, a zarazem najwygodniejszą, ponieważ komandos nie będzie musiał spędzać nocy w masce, a ja mogę czuć się w stu procentach swobodnie i nie gryźć się w język, żeby nie chlapnąć czegoś niepotrzebnego odnośnie odwiedzin w Wenezueli. Gdyż pozostali otrzymali jedynie wiadomość o odszukaniu pewnej osoby. Jednakże kogo, czemu i dlaczego już nie wiedzą.Ponad milionowe - największe na świecie slumsy Petare w Caracas, Wenezuela czekają tylko na nasze odwiedziny. Szykujemy się, zabierając co cenniejsze ze sobą, bo jakoś nie ufam właścicielom tego jakże uroczego przybytku. Przy okazji po drodze przydałoby się też zdobyć jakąś broń, ponieważ na gołe pięści długo nie powojujemy.
Brudne ulice, porzucone wraki samochodów, samowolka budowlana pozostawiająca wiele do życzenia. Swoista definicja ,,domu" w tej części świata nie istnieje. Tutaj ludzie budują, a raczej tworzą swoje domostwa, że wszystkiego, co mniej więcej może służyć za dach nad głową. Dobry przykładem będzie słynna fawela*, czyli wieża Dawida - najwyższy slums na świecie. Budowa 45-kondygnacyjnego wieżowca z lądowiskiem dla helikopterów oraz luksusowym hotelem oferującym widoki na pasmo górksie Avila nazwanego od imienia inwestora Wieżą Dawida rozpoczęła się w 1990 roku. Inwestycja wynieść miała 82 mln dolarów. Lecz gdy w 1993 roku inwestor zmarł, a rok później wenezuelską gospodarką wstrząsnął kryzys bankowy, budowę przerwano. Budynek pozostał w stanie surowym, zamkniętym, z częściowo gotową elewacją. Przez 13 lat budynek Torre David stał pusty, lecz w 2007 roku zagospodarowany został przez ubogich mieszkańców Caracas, którzy zmienili go z czasem w największą wertykalną fawelę. Która swoją drogą, prócz prowizorycznych mieszkań posiada również małe sklepiki, w których cena produktów zmienia się z numerem piętra, zakład fryzjerski, a nawet improwizowany gabinet dentystyczny.
Wpierw za słuszne uznaliśmy wspólne przeszbiegi, następnie poślemy tam mnie samą. W końcu kim zainteresują się prędzej - grupką gringo składającą się głównie z samych mężczyzn, czy samotną, zagubioną w mieście turystką? Nie połasić się na łatwy, egzotyczny dla nich kąsek, to aż grzech. Niestety nie zdają sobie sprawy, że nie każda kobieta jest bezbronna, a definicja słabej płci przepadła lata temu, gdy panie zaczęły zabierać się za niegdyś typowo męskie zajęcia. W dzisiejszym świecie panie są niebezpieczniejsze, niż może się wydawać. Hm, na przykładowym napadzie banku, gdy wśród napastników występuje choćby jednak napastniczka, to policja woli najpierw zneutralizować kobietę, później dopiero mężczyznę. Czemu tak? Ponieważ, gdy przyjdzie co do czego, kobieta nie zawaha się oddać strzału. Mężczyznę można przekonać, by złożył broń.
Dlatego zastawienie pułapki będzie tak proste. Szybko zainteresują się mną odpowiednie osoby, które zobaczą prędziutki i łatwy zarobek na białej kobiecie. Gdy dojdzie do owej sytuacji, moi panowie będący w gotowości, ruszą z odsieczą. Plan wydaje się dość prosty. Zobaczymy, jak będzie z wykonaniem, ponieważ świat gangów oraz przestępczości rządzi się swoimi prawami i albo je akceptujesz, zbaczając z prawej ścieżki, albo prędko znikasz, a po Twojej osobie zanika ślad. Stajesz się jedynie wspomnieniem tamtego feralnego dnia, lecz z biegiem lat pamięć o Tobie zanika.
Kto nie ryzykuje, ten nie piję szampana. Jednak czy ten szampan, jest czasem wart tego ryzyka? Naprawdę bywamy takimi ignorantami, że nie przejmujemy się, jak zareagują bliscy na wieść o naszym zaginięciu? Hm, niestety ludzie to mało myślące istoty, uwielbiające komplikować sobie życie i rzucać osobiście kłody pod nogi, jakby samookaleczanie dawało im satysfakcję. Pojebane, ale potwierdzające tezę, iż Wenezuela okazać się może lepszym krajem dla naszej szalonej rodzinki, niż uwielbiany Meksyk, do którego rzecz jasna chętnie powrócimy z utęsknieniem po tej wyprawie. Lub w tempie natychmiastowym, gdyż zapragnie zajebać nas całe miasto.
Opcji jest wiele...
*Fawela - Pochodzące z języka portugalskiego określenie „fawela" (favela) oznacza południowoamerykańskie dzielnice nędzy, które w spontaniczny, niekontrolowany sposób wyrastają na obrzeżach wielkich miast.
CZYTASZ
The Legends
AcciónZastanawialiście się kiedyś, jakby wyglądało Wasze życie, gdybyście odeszli od wyznaczonych schematów oraz norm, jakie rządzą światem? Ja często nocami o tym rozmyślałam. Pragnęłam być kimś więcej, niż kolejnym, zwykłym szarym człowiekiem pracującym...