Rozdział 45 Señora blanca*

106 8 0
                                    


Nazajutrz wizytę złożył nam mężczyzna imieniem Mauricio. Lecz zanim do tego przejdziemy, wyjaśnijmy sobie sprawy z przeszłości.

Sophie wraz z Parvatti zostały w Nowym Yorku pod opieką starego przyjaciela Carter'a, przede wszystkim zaufanego mężczyzny, który zapewni dziewczynką dobre wykształcenie oraz szczęśliwe dzieciństwo z dachem nad głową bez przemocy psychicznej, a zarazem fizycznej.

Rodzeństwu ciężko było się rozstać, lecz starszy brat złożył przysięgę swej księżniczce, że kiedyś wróci i już zawsze będą razem. Urocze. Pomimo uronionych łez, dziewczynka uśmiechnęła się, a pierwszy raz od wielu lat niespodziewanie rzuciła mu się na szyję. Wreszcie odważyła się przytulić brata. Czyżby przebywanie z nami wyszło jej na dobre? Może zadziała chwila? Bądź przemówiło serce? Nie wiadomo, lecz jedno jest pewne - ogromny, to dla niej postęp.
Parvatti natomiast obiecała, sprawować opiekę nad młodszą przyjaciółką, nie pozwalając jej płakać, a czas umilać jak tylko się da, by myślami nie błądzi po Meksyku za nami.
Hinduska ze względu na warunki, w jakich żyła, a także z powodu przykrych zdarzeń w swoim krótkim, ale jakże intensywnym życiu, aż do dziś zdawała się rozumieć powagę sytuacji. Świadomość, iż możemy więcej się nie spotkać, dla każdego jest ciężka, a ta nastolatka rozumiała to w zupełności i jeszcze zapewniała nas, że nie musimy się o nie martwić, ponieważ mamy uważać na siebie, by jeszcze kiedyś wspólnie zasiąść przy stole, spożyć dobry posiłek, słuchając szalonych opowieści z podróży, po czym podziękować sobie nawzajem za uratowane życia i rozstać się w zgodzie z uśmiechem na twarzy odchodząc każdy w swoją stronę, nie zapominając o reszcie loco rodzinki.

-Bawcie się dobrze - meksykanin rzucił do Jay'a owinięta srebrną taśmą miękką paczkę z naklejonym na niej adresem. 

Zgarnęłam szybkim ruchem karteczkę, na której pisało: ,,Dzielnica Tepito* - 12 p.m." Przechyliłam delikatnie głowę na lewą stronę, po czym spojrzałam pytająco na Mauricio. 

-Znajduję się tam jeden, ogromny, wielobarwny stragan, który tak naprawdę jest przykrywką dla narkotyków, broni i rozwijającej się stale przestępczości. Zjawcie się tam o wyznaczonej porze, a odpowiedni ludzie sami was znajdą - uśmiechając się zadziornie, puścił mi oczko, odwracając się za chwilę tyłem do nas na pięcie oraz kierując w stronę drzwi.

Tepito największy bazar, gdzie dostaniemy dosłownie wszystko w najniższej cenie. W dużej mierze handluję się tutaj "fayucą", czyli wszelkiej maści podróbkami. Gdyby spojrzeć na nie bardzo daleka wydawać się może niewinnym miejscem. Jednak udało nam się wyczytać w internecie, że nie bez powodu w 2007 roku władze zburzyły dwa budynki na ulicy Tenochtitlan 40 oraz ulicy Jesusa Carranzy 33. Proszę się nie dziwić, iż wygooglowaliśmy sobie ten przybytek. W końcu znajdujemy się daleko od domu, w obcym nam jeszcze kraju, nie poznając, póki co jego wszystkich zawisłości. 
Na tym małym terenie obracano dziennie ośmioma kilogramami białego proszku oraz połową tony cannabis. Znaleziono tu również sejfy, fałszywe ściany, jacuzzi, skład koniaku oraz szampana czy na przykład graffiti przedstawiające Pancho Villę palącą jointa. 
Tym o to sposobem uliczni sprzedawcy zarabiają rocznie około 80 miliardów pesos (ok. 20 miliardów złotych), a co za tym idzie? A na przykład fakt, że unikają płacenia 22 miliardów pesos.

"Te pito" to po hiszpańsku "gwizdnę na ciebie", a mieszkańcy tego szemranego miejsca gwiżdżą na siebie często: kiedy zobaczą policję na przykład.

Władze nie boją się zapuszczać w ciemne zakamarki targowiska. Krążą plotki, że wytworzyli pewnego rodzaju porozumienia, polegające na płaceniu przez sprzedawców 30 pesos na tydzień i 100 pesos w trakcie kampanii przedwyborczych. I wszyscy są zadowoleni.
"En Tepito todo se vende menos la dignidad" ("Na Tepito sprzedaje się wszystko oprócz godności")
Zatem, czy to nie idealne miejsce na potajemny, nielegalny handelek z grupką nieznajomych?

Tepitenos* cechuje duma z bycia częścią tego miejsca, artystów wraz z naukowcami zaś ta duma pociąga oraz fascynuję. Rodowitych mieszańców rozpoznamy najczęściej po specyficznym dialekcie, jeśli jakimś cudem nie będzie z niego korzystał, dużo do myślenia mogą dać nam ich, a także tatuaże. Na nie w Meksyku warto zwracać największą uwagę, gdyż nigdy nie są przypadkowo wybranym wzorem. Lecz posiadają swoją wyjątkową symbolikę. 
Wąskie dżinsy, białe podkoszulki lub T-shirty z motywem religijnym i wisiory na szyi, często także różańce. Do tego oczywiście tatuaże. Z Matką Boską z Gwadelupy lub z Santa Muerte, która jest nieoficjalną patronką dzielnicy. W Meksyku każda dzielnica czy wioska ma swojego świętego. Na Tepito jest to oficjalnie święty Franciszek. Jednak koścista panienka wygryzła Franciszka na dobre. I zamiast 4 października (dzień św. Franciszka) Tepito świętuje 1 listopada, kiedy to ulice tego podejrzanego miejsca wypełniają się po brzegi niesionymi przez mieszkańców figurami Santa Muerte.

Zgodnie z instrukcjami zjawiliśmy się w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej godzinie. Od samego początku, od kiedy wmieszaliśmy się w tłum miejscowych, czuliśmy na sobie czyjś wzrok. Jednakże dopiero po 15 minutach bez celowego się szwendania, podbiła do nas grupka Latynosów. Zboczyliśmy z głównej ulicy w ciasną, boczną alejkę, gdzie ściany budynków podpierała jeszcze większą ilość meksykańskich grupek, nie do końca wszystkich miło  nastawionych względem naszej rodziny. Mordercze spojrzenia, najprościej dawały nam to do zrozumienia.

-Gdzie przesyłka?  - spytał wprost jeden z nich.

-A gdzie zapłata? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

-Kiedy dam, wtedy dam - wymamrotał pod nosem.

-Zatem ja też kiedy dam, wtedy dam - odrzekłam tym samym, unosząc lekko prawą brew ku górze.

-Nie trzep ozorem chica za dużo, bo przykro byłoby go stracić - puścił mi oczko, odwracając się tyłem.

Między nieznajomymi rozpoczęła się zacięta pięciominutowa debata w języku hiszpańskim, z której zrozumiałam, w skrócie mówiąc:  jak  najszybciej i nie przemęczając się zbytnio opierdolić nas na towar oraz pesos, ponieważ skoro jesteśmy obcy z łatwością damy zrobić się w bambuko. 
Na ich nieszczęście znam hiszpański. Godziny spędzone na kursach językowych nie poszły na marne :)
Z uśmiechem na twarzy ku ich zaskoczeniu odpowiedziałam im w ojczystym języku: że jeśli spróbują przysłowiowo opierdolić nas na hajs, to moi panowie bez wahania odpierdolą ich. 
By umocnić treść mych słów, chłopaki odsłonili delikatnie kurtki, ukazując wesołemu towarzystwu założone pod nimi kabury z pełnym, nabitym i gotowym do użytku sprzętem.

-Czyżbyśmy nie docenili nietutejszych biznesmenów? - zapytał ironicznie najwyższy z Latynosów.

-Oj tak moi drodzy, oj kurwa tak - wyszeptałam w duchu sama do siebie.


*Señora blanca - Biała dama
*Tepito - nazwa pochodzi od Tepito teocali-nahuatl tepiton _, co oznacza, mała świątynia lub kaplica. Przez część mieszkańców nazywana również Trójkątem Bermudzkim. 
*Tepitenos - mieszkańcy Tepito

The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz