Rozdział 50 Zaproszenie

67 9 2
                                    


Raz do roku, bądź w sytuacjach kryzysowych pewna la familia zwołuje spotkanie ,,Okrągłego stołu", czyli najważniejszych głów grup przestępczych w Mexico City, ale również docenionych poza nim, choć bardzo rzadko tak się zdarza. Jednakże w tym roku doznaliśmy takowego zaszczytu.

Na ranczo z rezydencją zajechaliśmy jako ostatni. Przed nami zajechały białe hummery - nasi cisi wspólnicy. Tuż za nimi na teren posesji wjechała czarna panamera ze złotą perłą oraz mną za kierownicą prowadząca konwój złotych G - wagonów, których plecy pilnowały dwa, potężne również złote Mercedesy Brabus 6x6 po dwójce mężczyzn na pace każdego z samochodów. 
Gdy pojazdy zatrzymały się na podjeździe, wysiadło z nich 11 mężczyzn ubranych w czarne stroje taktyczne składające się z: czarnych bojówek z ochraniaczami na kolanach i pasującej kolorystycznie hebanowej góry połączonej z kamizelką kuloodporną typu plate carrier oraz dołączonymi ładownicami. Dłonie skryte pod ciemny rękawiczkami. Twarz schowana pod kominem zasłaniającym szyję, na niego ubrana smolista taktyczna maska w kształcie czaszki, opinająca ściśle całą głową, zapinana z tyłu niej. Natomiast jakby tego było mało, moi panowie ubrani również mieli kaski taktyczne ukrywające ich włosy. Krótko mówiąc, nie było opcji, by ktoś ich rozpoznał, bądź jakkolwiek dostrzegł kolor skóry mężczyzn. Uzbrojeni po zęby w złociste Ak-47 przewieszone na plecach. Kabury udowe, a także operacyjne szelkowe wypełnione pistoletami, nożami oraz innymi przydatnymi zabawkami. Stali dumnie na baczność ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma przy autach czekając na mój ruch. W identycznym umundurowaniu stanęłam na przodzie tyłem do nich. 

,,Złoto potrafi zabałamucić nawet uczciwego człowieka"

Podbijamy ten świat, zatem powyższy cytat idealnie tłumaczy, dlaczego znakiem rozpoznawczym naszej rodziny jest akurat złoto. Skoro zabałamuci każdego, to świat także!

Nowy York wyuczyliśmy, że spotkanie nas równa się kłopoty. Z czasem na nasz temat zaczęły krążyć plotki, następnie tworzyły się historie, a na końcu krążyły legendy opowiadane po dziś dzień. W Mexico City przeszłość zatacza koło.
Ktoś gdzieś słyszał o grupce loco z obcego świata, ale nie dosłyszał szczegółów. 
Ktoś coś widział, ale jednak nie, bo jak przez mgłę.
Ktoś jakoś zdemaskował kryjówkę gringo, ale adresu zapomniał.
Ktoś kiedyś w miejscowym barze rozpoznał nasze twarze, ale barów nie uczęszczamy. 
Każdy widział, słyszał i czuł nasz oddech na karku, ale nigdy pewności nie miał.
Zbrodnie sprowadzone na miejscowe kartele pozwoliły wypracować swego rodzaju opinie, lecz tak naprawdę o kim? O zamaskowanych gringo z tatuażami i shotgun'ami w dłoniach, którym przewodziła brunetka z wytatuowanym wizerunkiem Jezusa na gardle oraz napisem Bandidos.
Po świecie krążą opowieści, a my zwiemy się Legendy.
Delikatny złoty łańcuszek z przywieszką w kształcie broni, na której lufie wyryty specjalnie został malutki napis ,,The Legends" nieodzowny element każdego stroju, trzymany zawsze na widoku, nigdy nieschowany! Dawniej zwyczajna ozdoba, dziś pewnego rodzaju immunitet. Każdy, kto go zakłada, staje się nietykalnym. Dlaczego tak? Odpowiedź prosta. A czy ty byś chciał zadzierać z grupą szaleńców bez skrupułów, którzy nie raz udowodnili, że strach ich się nie ima, a załatwić mogą wiele, bo biznesów się nie boją?
Też mi się tak wydaje :)
Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. My sami go wypracowaliśmy i z tego też względu rzadko zdarza się, aby osoby spoza naszego kręgu doznały zaszczyty wręczenia wisiorka. Lecz są wyjątki od reguły. Bądź dla nas bardzo bliską, zaufaną osobą, wręcz prawie jak rodzina w niebezpieczeństwie, a bezpieczeństwo do końca swego życia masz zapewnione, póki złoto na Twej szyi będzie lśnić.

Do stołu zaproszenie otrzymali tylko i wyłącznie przywódcy danych grup, pozostali czekali rozstawieniu na dworze, lecz wciąż w pobliżu w razie potrzeby. Zasiedliśmy do rozmów. Miejsce po mojej prawej zajmował najważniejszy z nas, czyli organizator. Natomiast po mojej lewej siedział mój cichy wspólnik - stary wyjadacz poznany w Nowym Yorku. Dzisiejszego dnia sprawować będzie rolę mego tłumacza, a raczej stanie się moim głosem. Ponieważ gdy zakładamy bojowe stroje i skrywamy prawdziwe oblicze, głos na ten czas tracimy. Jeśli pozostać mamy tajemnicą, żaden najmniejszy szczegół nie może zdradzić.  
Nadejdą czasy, kiedy zajmę jego miejsce. I myślę, że stanie się to szybciej, niż myślicie.

-Zebraliśmy się tutaj, aby uspokoić trochę działania wojenne na terenie Meksyku - mężczyzna stał, po czym przemówił, donośmy głosem. -Doszły mnie słuchy, że pewni gringo psują tutejsze interesy, a tego nie lubi żaden z nas - spojrzał wymownie w moim kierunku.

-Bez problemu zaprzestaniemy naszych działań, pod warunkiem niewtrącania się do swoich interesów - wręczyłam kartkę starszemu meksykańcowi, który odczytał ją za mnie na głos.

-Jak współpracować z kimś, kto sprzedaje się psom!- wtrącił przywódca jednego z tutejszych gangów.

-Nie powiem kto ich opłaca - wybazgrałam z niewidocznym uśmiechem na twarzy.

-Spokój! - wrzasnął szefu. -Jakie są wasze warunki? - skierował wzrok na mojego pośrednika, który odruchowo kątem oka, zerknął na notatnik, w którym jak na zawołanie powstawała odpowiedź na powyższe pytanie. 

-Samodzielnie produkujemy i rozprowadzamy na cały świat. Nikt nie wściubia nosa w nie swoje interesy. Najlepiej, jakby wymazali sobie z pamięci wspomnienie o istnieniu naszej grupy. Prosimy również o nie szantażowanie, zastraszanie oraz wyłapywanie sojuszników, jeśli nie chcecie, byśmy puścili z dymem kolejnej połowy miasta. Wszelkie próby ingerencji w biznes, nieudolne próby go przejęcia, a także wszelkie bojowe działania podjęte względem rodziny skończą się naszym ogromnym gniewem, a przecież nikt nie chce prowokować locos, czyż nie? Pamiętajmy, że my nie mamy nic do stracenia, gdyż nie pochodzimy stąd! - moja wypowiedź została odczytana.

-Mamy pozwolić zapędzić nasze miejscowe interesy w kąt na rzecz jakiś gringo?! - zacisnęłam pięść. Gest ten przykuł uwagę obecnych.

-Spokojnie - boss wyciągnął w moim kierunku prawą dłoń, którą skierował ku dołowi, dając mi do zrozumienia, abym ochłonęła. -Nie chcemy niepotrzebnego rozlewu krwi prawda? - przytaknęliśmy.

-Czy jeśli spełnię twoje żądania, zaprzestaniesz negatywnych działań, każąc wycofać się swoim ludziom? - skinęłam głową.

-Każdy, który przeciwstawi się dzisiejszym ustaleniom, zostanie przeze mnie ukarany. Pofatyguję się osobiście do każdego z osobna, lecz gwarancję wam daję, że wizyta przyjemna to nie będzie moi drodzy przyjaciele. - przemówił po dość długiej ciszy. -W pełni rozumiem wasze rozjuszenie. W końcu jak to możliwe, że obcym oddajemy część władzy? Sam nie dowierzam we własne słowa, jednakże doskonale znam skutki i konsekwencje walki z hombres locos* - dodał po usłyszeniu rozgoryczonych szeptów między zgromadzonymi. -Zaufajcie mi, kiedyś odzyskamy co nasze - zaśmiałam się na słowa mężczyzny.

,,Sława jest czymś, co trzeba zdobywać, honor natomiast czymś, czego nie wolno utracić"
-Arthur Schopenhauer

*Hombres Locos - Szaleńcy

The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz