Po powrocie do willi część panów udała się sprawdzić stan Kian'a. Pozostali wykończeni intensywnym dniem udali się na spoczynek do swoich pokoi. Należy się im, ciężko dziś pracowali. Dzięki nim będziemy w stanie przeskoczyć kilka etapów drogi do sukcesu i od razu wkroczyć na nowy poziom. Powolutku stajemy się istotnymi graczami. Droga przed nami jeszcze daleka, lecz już nie raczkujemy, a to się liczy oraz szanuje.
Siedziałam na brzegu łóżka, paląc papierosa i wpatrując się w uchylone drzwi balkonowe, w których ujrzałam Jay'a idącego do swojego pokoju. Jednakże po chwili zawrócił.
-Spać nie możesz? - spytał, zatrzaskując za sobą drzwi.
-Myślę - odparłam bez przekonania w głosie.
-Od kiedy? - zadrwił, po czym stanął przede mną.
-Czy nie powinieneś odnosić się z szacunkiem do swojej szefowej? - wstałam, udając oburzoną i krzyżując ręce na piersiach.
-W twoich snach moja droga - nachylił się nade mną, po czym delikatnie szturchnął mnie palcem w obojczyk, a ja opadłam z powrotem na łóżko.
-Dojdziemy na szczyt? - westchnęłam.
-Dojdziemy - mężczyzna usiadł obok mnie. -Z tobą u władzy i z nami podwykonawcami, sięgniemy szczytów - zaśmiał się.
-Przed chwilą dałeś mi do zrozumienia, że nie jestem dla ciebie szefową - spojrzałam na zamaskowanego.
-Wrócimy do tego tematu, kiedy indziej - odwrócił głowę.
-Odnosimy coraz więcej sukcesów, zyskujemy nowych, mocny sojuszników. Nie bawimy się już w mafię, powoli się nią stajemy, więc dlaczego trapi mnie to dziwne, niezrozumiałe uczucie? Skoro już niedługo nasz cel będzie na wyciągnięcie ręki - mój wzrok zawiesił się na drzewach za oknem.
-Zbyt wiele przykrych wydarzeń przytłoczyło cię przez ostatnie dni. Nie jesteś jeszcze przyzwyczajona do oglądania tak dużej ilości brutalnych zdarzeń w tak krótkich odstępach czasu, tym bardziej jeśli jesteś ich czynnym uczestnikiem - zaintrygowana słowami komandosa, spojrzałam na niego.
-A czy jest na to jakaś rada?
-Trzeba zająć umysł czymś innym - wstał z łóżka, po czym podszedł do drzwi tarasowych, które zamknął, a następnie opuścił rolety. Te same czynności powtórzył z pozostałymi oknami oraz drzwiami pokojowymi. -Dam ci powód do myślenia o czymś innym - ponownie usiadł obok mnie.
Uważnie obserwowałam ruchy mężczyzny, który rękoma sięgnął zapięć na tyłach maski. Powoli, nie śpiesząc się, rozpinał ją, a gdy doszedł do ostatniego zabezpieczenia, przesunął po niej dłonie na przód. Złapał za boki, po czym niepewnie zdjął.
Kamuflaż opadł. Budowana przez lata gra pozorów prysła w jednej minucie.
Jako jedyna doznałam zaszczytu ujrzenia Jay'a bez maski. Odkąd po raz pierwszy ją założył, nigdy się z nią nie rozstawał oraz przed nikim jej nie ściągnął, aż do dziś, kiedy postanowił obnażyć swoje prawdziwe oblicze przede mną.
Twarz komandosa była nieco zniekształcona. Poparzona lewa część twarz. Po prawej stronie dwie blizny, jedna z nich dość sporych rozmiarów na policzku. Druga mniejsza przechodziła przez usta. Włosów nie posiadał, ale za to był rzadkim szczęśliwcem posiadającym najpiękniejsze tęczówki, jakie kiedykolwiek widziałam. Lazurowe tęczówki z domieszką bursztynową barwą wkoło źrenicy. Szkoda, że nikt poza mną, nie ma możliwości ujrzenia tego spojrzenia. Spojrzenia przepełnionego aktualnie strachem, wstydem, a zarazem tak ogromnym obrzydzeniem względem swej osoby.-Jesteś niesamowity - nachyliłam się nad mężczyzną, nie przerywając ani na chwilę naszych skrzyżowanych spojrzeń.
-Chciałaś powiedzieć potwór - zbliżył maskę do twarzy, by ponownie ją ubrać.
CZYTASZ
The Legends
ActionZastanawialiście się kiedyś, jakby wyglądało Wasze życie, gdybyście odeszli od wyznaczonych schematów oraz norm, jakie rządzą światem? Ja często nocami o tym rozmyślałam. Pragnęłam być kimś więcej, niż kolejnym, zwykłym szarym człowiekiem pracującym...