Epilog

116 3 2
                                    


Po kilku nastu miesiącach bardzo ciężkiej rekonwalescencji wróciłam dopiero do sprawności. Zdarza się, że do dziś odczuwam skutki tamtego feralnego dnia. Jest też pewna rzecz, o której nie powiedziałam Wam przez cały czas opowiadania mojej historii.
Jesteście ciekawi, co tak skrupulatnie ukrywałam?
Napisałam książkę. Książkę opowiadającą, o tym jak legendy zaczęły pisać się same. Książkę, którą właśnie dzierżę w dłoniach i przez cały ten czas ją Wam czytałam, siedząc wygodnie na leżaczku na Malediwach, pozwalając ciepłym słonecznym promieniom okalać me ciało, a Destin? Widzę, jak właśnie wychodzi z domku, niosąc mi niezwykle urokliwego i zachęcającego swymi kolorami drinka, po czym rozsiada się wygodnie na drugim leżaku obok mnie, spoglądając z zaintrygowaniem na mój uśmiech. 
Nie spodziewaliście się takiego obrotu spraw, prawda? Ja też nie.

Ciekawi Was pewnie też, jak potoczyły się późniejsze losy ,,mojej famili". Uspokoję Wasze myśli - przeżyli wszyscy. Niektórzy drobniej ranieni, inni mocniej, ale wylizali się z tego jak na doświadczonych wojowników przystało. 
Rozjechali się w swoje strony po świecie, lecz ze znacznie większą ilością zer na kontach, niż zaczynali swoją przygodę. 
Kian wrócił do pracy modela, lecz nie przechadza się już po podrzędnych wybiegach, a światowych. Mediolan, Paryż, okładki światowych pism, bilbordy z jego wizerunkiem, czy posada ambasadora najdroższych butików, to tylko zalążek jego sukcesu.
Rigi powrócił do rozwijania pasji motoryzacyjnej. Ponoć prowadzi mały warsztacik, gdzieś na Dominikanie.
Amir wrócił do tego co kochał i z czym tak ciężko było mu się rozstać. Wtedy nie było go stać, dziś może pozwolić sobie na sieć najbardziej luksusowych klubów nocnych w Los Angeles.
Senri dorósł przy naszym boku. Z biednego, przestraszonego chłopca, porzuconego na pastwę losu, skazanego na śmierć pod osłoną nocy. Wyrósł na dzielnego, mężnego wojownika. Słyszałam, że osiedlił się w Barcelonie, gdzie otworzył swój mały biznes.
Logan największy uliczny rozrabiaka i stały uczestnik nielegalnych, nocnych walk, nie uwierzycie, ale szczęście się do niego uśmiechnęło i pewien przedsiębiorczy mężczyzna dostrzegł go na jednym z treningów, pozwalając stać się zawodowym zawodnikiem, nie tylko ulicznym amatorem. Obecnie ponoć zamieszkuję w Amsterdamie.
Shane po latach rozłąki w końcu mógł prawdziwie zaopiekować się Sophie. Odebrał ją oraz Parvatti od przyjaciela naszego kochanego staruszka, po czym wyjechali gdzieś do Europy. Tam dziewczyny kończą naukę, a on założył swoją fundację wspierającą osoby przemocy domowej.
Tony jest jak wolny ptak, zwiedza świat. Nie kala się już narkotykami, wręcz przeciwnie podczas swoich podróży pomaga uzależnionym osobom uwolnić się, wyleczyć, porzucić świństwo, które zrujnowało im świat. Kto lepiej nada się do tego zadania, niż były diler? Ponoć jest dość skuteczny w swych działaniach i wielu osobom już pomógł.
Enzo wyjechał do Włoch, gdzie spełnia się jako szef włoskiej restauracji połączonej z winnicą, która produkuje najlepsze wina na świecie. Wiem, ponieważ testowałam wyroby mojego przyjaciela i za każdym razem, gdy je pije, wzbiera mnie na łzy, gdy przypomnę sobie nasze wspólne lata.
Cole na chwilę obecną pomieszkuje w Teksasie pochłonięty życiem cowboya za sprawą zjawiskowo pięknej, sympatycznej pani, która skradła serce naszego twardziela.
Carter wrócił do Nowego Yorku, gdzie ponownie zajął się swoimi poprzednimi interesami. Czyli po części wrócił do swojego życia, od którego zrobił przerwę na rzecz naszej rodziny. Otworzył też salon luksusowych samochodów, ponoć klienci dobijają się do niego drzwiami i oknami.
Jay również powrócił do Nowego Yorku. Miejsca, w którym wszystko się zaczęło i wszystko skończyło. Zawsze był chodzącą tajemnicą i do dziś nią pozostał, gdyż nikt nie ma wieści o tym, jakie naprawdę prowadzi życie. Spotkałam go tam nawet, ale o tym opowiem za chwilę.
Destin zaspokoił, swoją rządzę zemsty, w dniu śmierci mężczyzny, która brutalnie wlazł z butami do jego życia i zdeptał je na jego oczach. Słyszałam nawet, że ponownie ułożył sobie życie. Spodziewa się dziecka. Do Meksyku nie powrócił nigdy. Zamieszkał w Peru, gdzie urzekła go piękna ciemnowłosa kobieta indiańskich korzeni. Zagubiona chciała tylko spytać go o drogę, a dziś spodziewają się dziewczynki, której nie uwierzycie, bo ja sama jestem w dalszym ciągu w szoku, ale chcą dać jej na imię Naya. Niesamowite.

Pieczę nad naszą władzą w Meksyku, którą kiedyś na pewno odbierzemy sprawuje Ricardo wraz z Thiago. Pomimo kilku wcześniejszych niedopowiedzeń, wydali się jedyni godnymi zaufania ludźmi.

A teraz krótkie wspomnienie o tym, jak cisza, pokochała burzę.
Parę miesięcy temu Sophie poinformowała mnie o tragedii, jaka spotkała Brooklyn. Jej brat nie ukrywajmy, że był bliską mi osobą. Dzięki mnie doszedł do władzy, która potem go zgubiła i przez pewien czas łączyło nas coś więcej, niż same interesy. Nie mogłam zrobić tego wtedy, więc postanowiłam zrobić to teraz. Spakowałam się wraz z Destinem, podziękowaliśmy sobie za wszystko, po czym rozeszliśmy. On wsiadł do samolotu lecącego do Peru, ja wybrałam ten z kierunkiem do Nowego Yorku. I pewnego dnia o wieczornej porze, gdy wracałam z cmentarza, po złożeniu kwiatów na grobie Drake'a. Z oddali dojrzałam znajomy samochód. Ale szybko wybiłam sobie tę myśl z głowy. Przecież nie jedno takie samo auto jeździ po Nowojorskich ulicach. Jechałam motocyklem. Złapało mnie czerwone światło, a więc zatrzymałam się obok pojazdu. Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w szybę kierowcy, chcą ujrzeć, kto zasiada za kółkiem. Niestety przez przyciemniane szyby nie wiele mogłam zauważyć. Nadzieja prysła. I gdy miałam już odjeżdżać, kierowca opuścił szybę. Początkowo dojrzałam znajomy profil, lecz nie miał maski, to mnie zmyliło. Uchyliłam zatem szybkę kasku, pozwalając mu tym samym zobaczyć moje oczy. Odwrócił się. Spojrzenia się skrzyżowały. Nie miałam wątpliwości. Jay. Cieszyłam się jak głupia z tego przypadku. Nie widział tego, ale uśmiechałam się od ucha do ucha. Po takim czasie znów mogę Cię spotkać. W dodatku bez maski. On również mnie rozpoznał, po czym zamknął szybę. Ja swoją szybkę i ruszyliśmy przed siebie, jadąc wolnym tempem obok siebie. Co prawda w tamtym czasie, po kilku metrach wspólnej jazdy, rozjechaliśmy się w swoje strony.

Jednak tak jak na początku wspominałam, że moją historię zaczynałam czytać Wam, opalając się na wygodnym leżaczku na Malediwach, tak dziś kończę czytać ją na ganku mojego rodzinnego domu, w środku którego trwają właśnie burzliwe obrady mojej mamy i rodzeństwa z moim przyszłym mężem o to, gdzie odbędzie się nasz ślub. Chętnie zostałabym z Wami dłużej, ale jak dalej tak pójdzie, to mi ukochanego tam zjedzą i tyle będzie ze ślubu Jaye'm.
Ale powiem Wam na zakończenie, że od razu ciepłej mi na serduszku widząc mojego komandosa w takim stanie. Śmieje się, nie ukrywa twarzy, zrozumiał, że dla mnie jego kompleksy są kolejną dodatkową rzeczą do pokochania. 
A i jeszcze jedno, nie myślcie sobie moi drodzy, że teraz wszyscy będziemy prowadzić sobie szczęśliwe i spokojne życie. Nie...nie. FAMILIĄ nie przestaliśmy być, pomimo utrzymywanych dziś pozorów oraz prób normalnego życia, nigdy nie będziemy w pełni się do niego nadawać. Dlatego cieszmy się chwilowym spokojem, bo nadjedzie dzień, kiedy znów się połączymy, a wspólna przeszłość, stanie wspólną przyszłością :) 

KONIEC

Pamiętajcie! Legendy, piszą się same!




The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz