Rozdział 66 Przepraszam

50 4 1
                                    

Siedziałam na ziemi, oparta plecami o ścianę. Czułam wścibski wzrok mężczyzny przeszywający moje ciało. Oferował pomoc. Zaproponował, że opatrzy rany, ale kobiety wiedząc, przez co przeszłam, nie dopuszczały, by mnie dotknął. Same starały się opatrywać najbardziej krwawiące miejsca, ale ciężko im było gdy na każdy ich dotyk jęczałam z bólu. Odtrącając ich ręce i każąc mnie nie ruszać. Pewnie przeszły przeżyły coś podobnego, skoro wiedziały ile dodatkowego bólu psychicznego, może zafundować mi męski dotyk, przywołując niepotrzebne wspomnienia. Boję się spotkania z Jay'em. Celowo poinformowałam Tony'ego. Lecz wiem, że nie przepuściłby mojego odnalezienia. Kurwa. Wszystko się komplikuje. Proszę, tylko żeby nie chciał się zbliżać. Będę musiała go zranić, gdy spróbuje to zrobić, a bardzo tego nie chcę. Cały czas utwierdzałam go w przekonaniu, że nie musi sobie nic zarzucać, bo dla mnie jest idealny, a teraz mam mu powiedzieć coś zupełnie przeciwnego dla jego dobra? Jak? Przecież, to go zrani.

Godzinę później uczynny nieznajomy wprowadził do kuchni dwójkę dobrze znanych mi mężczyzn. Gdy Tony z Jay'em dostrzegli mnie schowaną w rogu opartą głową o blat kuchenny, szybko podbiegli.

-Dziewczyna w prostych włosach to Bashira - wydukałam łamiącym głosem, gdy komandos przy mnie kucnął. -Jej szukałeś, a teraz chcę do domu - dodałam, powstrzymując łzy.

Kiedy przyjaciel chciał mnie podnieść, dziewczyny uniemożliwiły jego gest. Spojrzał po nas zaskoczony, ale się odsunął. Pozwolił im zaprowadzić mnie do samochodu. Natomiast Wenezuelczykowi na odchodne wcisnął w dłoń kopertę z wynagrodzeniem, na tyle odpowiednim, że raczej nie przypomni sobie naszych twarzy, gdyby ktoś niechcący zapytał.

-Co się wydarzyło? - spojrzeli ze współczuciem na leżącą mnie na tylnej kanapie. Trzymałam głowę na kolanach Bashir'y, która skrawkiem swojego materiału zakrywała mi twarz, bym nie musiała znosić spojrzeń mężczyzn.

-Uwolniła nas - odrzekła, gładząc jedną ręką moje włosy. -Powiedziała, że mnie szukałeś - Jay przytaknął. -Jestem wam bardzo wdzięczna, ponownie mogę ujrzeć słońca i poczuć jego ciepłe promienie na mej skórze - wyobraziłam sobie, jak się uśmiecha.

-Naya, dlaczego milczysz? - dopytywał, ale odzewu brak.

-Zostaw. Potrzebuje odpoczynku. Ten drań skatował ją prawie na śmierć - pytania ucichły. -Odpoczywaj - szepnęła z troską w głosie na ucho.

Po powrocie do hotelu słowem się nie odezwałam. Nie pozwoliłam również, by któryś z mężczyzn spróbował mnie dotknąć. Odrzuciłam nawet pomoc Carter'a, który ma doświadczenie w medycynie i mógłby ulżyć mi w bólu. Jednak obawiałam się, że nie tylko rany dostrzec, a wywnioskuje coś po moim zachowaniu, które cholera ani trochę nie chce, zemną współpracować. Cały czas staram się temu przeciwstawić, wrócić do wcześniejszego zachowania. Lecz nie mogę. Rozum chce, ale ciało już nie. Samoistnie wzdrygam się, gdy widzę, jak panowie się zbliżają. Nie kontroluję tego.
Kobiety zaprowadziły mnie do pokoju, który dzieliłam z Jay'em. Pomogły przebrać się w wygodniejsze ubrania, a przede wszystkim swoje własne, po czym wyczerpana położyłam się do łóżka. Poinformowałam je również, że jeśli chcą się przebrać, mogą skorzystać z mojej szafy, a panowie zaraz odpowiednio dostosują ich image, by przypadkiem nikt ich nie poznał. Gdy poczuję się trochę lepiej, wracamy do Meksyku. W stanie aktualnym mogłabym troszkę przerazić pasażerów samolotu. Zresztą, teraz gdy jesteśmy wszyscy, razem nic nam nie grozi. W dodatku idąc tokiem logiki, kto szukałby uciekinierów w mieście? Zazwyczaj wszyscy w trybie natychmiastowym ewakuują się z miejsc przestępstwa.
Najciemniej pod latarnią.

-Dostrzegłem co robisz - mężczyzna usiadł na brzegu łóżka, zamykając wcześniej drzwi na klucz i ściągając maskę. -Unikasz mojego dotyku - wzdrygnęłam się, gdy wyciągnął dłoń w moim kierunku. -I widzisz, wciąż milczysz. Mała jak mam ci pomóc, jeśli ze mną nie rozmawiasz - spojrzałam na chłopaka.

-Bo nie pomożesz - wyszeptałam. Wstał z łóżka, po czym kucnął przy nim tak, by widzieć moją twarz. -Nie patrz - zakryłam się ręką. -Nie chcę, byś widział mnie w takim stanie. Nie chcę, też byś mnie dotykał, obejmował i patrzył na mnie w ten sposób - przyglądał mi się zdezorientowany. -Nie będziesz mnie obejmował, ani całował. Rozumiesz? - czułam, jak oczy stają się coraz bardziej szkliste.

-Rozumiem, nie dotknę cię, póki sama nie zechcesz - oparł się dłońmi o brzeg łóżka. -Czy prócz bicia skrzywdzili cię jeszcze jakoś inaczej? - widzę, że Jay zaczął łączyć kropki. Niechętnie przytaknęłam.

Czyżby nagle przypomniał sobie zachowanie Sophie, siostry Shane'a, która panicznie bała się mężczyzn?

-Czuję się brudna - płakałam. -Poniżona, upokorzona, skundlona jak zwykła suka - w oczach mężczyzny dostrzegłam współczucie. -Udowodnili mi, że jestem zwykłą szmatą, z którą można zrobić wszystko - Jay spróbował położyć dłoń na mojej głowie. - Chcesz dotykać szmaty? Naprawdę się mną nie brzydzisz? - delikatnie gładził moje włosy.

-O czym ty mówisz? Nigdy nie będziesz dla mnie szmatą. Tak samo, jak pomimo paru ran nie przestaniesz mnie pociągać. Dlaczego wciąż temu przeczysz, chcąc wzbudzić u mnie wstręt do twojej osoby? - mówił spokojnym, czułym i troskliwym głosem.

Milczałam przez dłuższą chwilę, nie wiedząc co mu odpowiedź. Chciałam zachować, to wszystko dla siebie. Lecz z drugiej strony to egoistyczne, powinien znać prawdę. Ale jeśli mnie znienawidzi za tą prawdę? Na razie myśli, że z powodu pobicia go odtrącam, ponieważ wstydzę się swojego wyglądu. Po części tak, ale bardziej obawiam się, że zbrzydnę w jego oczach, gdy pozna prawdę. Co jeśli rzeczywiście zacznie czuć do mnie wstręt?

-Jay - spojrzałam mu ze strachem w oczy. -Oni, oni mnie... - głos mi się trząsł. -Oni mnie zgwałcili -poczułam ulgę, gdy to powiedziałam.

-Co?! - komandos poderwał się na równe nogi. -Jak to kurwa zgwałcili? - przetarł dłonią twarz.

-Wtedy w klubie. Kiedy wy spędzaliście czas w główniej sali, ja zostałam zaproszona do gabinetu właściciela. Na początku było ich dwóch, zachowywali się w sposób agresywny i brutalny. Raz im nie wystarczyło, więc potem dołączyli kolejni i powtórka z rozrywki - płakałam, nie kontrolowałam już łez. -Gdy skończyli, jak dziwkę wyrzucili. Tak trafiłam do domu, w którym odnalazłam te dziewczyny - Jay ponownie przy mnie klęknął.

-Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam. To moja wina. Skrzywdziłem nawet ciebie - pierwszy raz widziałam, jak mężczyzna uronił łzę. Jednak szybko otarł ją rękawem bluzy.

-Nie wiedziałeś. Nie możesz się obwiniać. Po boli i przestanie -spojrzał na mnie z politowaniem. -Co się tak patrzysz? Taka prawda. Ciało się wygoi, a wspomnienia kiedyś zanikną. Tylko daj mi czasu - wysiliłam się na sztuczny uśmiech.

-Teraz próbujesz oszukać samą siebie, czy mnie? Z całym szacunkiem malutka, ale przez bardzo długi czas, każda próba zbliżenia będzie kończyła się przywróceniem wspomnień - odwróciłam wzrok. -Powinienem jeszcze o czymś wiedzieć? - przytaknęłam niechętnie.

-Będąc w tym domu, Brasilia zabrała mnie pod prysznic, bym zmyła z siebie brud tamtych mężczyzn. Kiedy poszła po nowe ubrania dla mnie, wtargnął szef tego wszystkiego. Spróbował mnie pocałować - Jay kręcił głową na boki, a ja wzięłam głęboki wdech i wydech. -Odtrąciłam go. Nie spodobała mu się moja reakcja, wtedy zmusił mnie siłą, bym przed nim uklękła, zsunął do kolan spodnie i kazał sobie dogodzić - na samą myśl wezbrało mi się na wymioty.

-Kurwa! - wstał, uderzając ze złością pięścią w ścianę, po czym założył maskę i z hukiem opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samą.

Tak myślałam, ale czego innego mogłam się spodziewać. Odebrano mi dumę. Zabrano wszelkie wartości oraz zasady, jakie uważałam za słuszne. W parę chwil stałam się nikim. Zrobiono ze mnie dziwkę, a ja na to pozwoliłam. Nie będę już w lustrze patrzeć na siebie tak jak kiedyś. Doprowadziłam do momentu, w którym Jay mnie znienawidził. Brzydzę się sobą i gardzę. Nie dziwi mnie, że on również żywi wstręt. Do tej pory byłam jedynie jego i czułam się czysta, zgodnie ze swoim sumieniem. Teraz posiadło mnie wielu mężczyzn, rozrywając przy tym mój stan psychiczny na milion kawałeczków. Nikt brudnej po przejściach kobiety nie pragnie. Nawet szaleniec...

The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz