Rozdział 55 Obłuda

72 6 0
                                    


Zapach kurzu, stęchlizny i ograniczony dostęp do światła spowodowany mocno zadrzewioną działkę, na której stoi dom. Przenikając przez kolejne ciemne wnętrza Destin rozglądał się za istotnymi wskazówkami, lecz budynek dokładnie został oczyszczony ze wszelkich śladów. I gdy dotarliśmy już do kuchni, a tam do uchylonych tajemniczych drzwi, które ktoś pomysłowo ukrył w lodówce, z przedpokoju pobiegły nas podejrzane dźwięki oraz stukot obcasów w czyiś butów. Spojrzeliśmy po sobie, niemo pytając, którego z nas to towarzystwo, ale gdy doszliśmy do porozumienia, że żadnego z nas, pociągnęłam mężczyznę za sobą, ukrywając nas we wnęce za odsuniętą starą szafą.

-Dwójka - wyszeptał mi do ucha, niezręcznie się przy tym przybliżając.

Owszem ograniczoną przestrzeń tutaj mamy i jedno na drugim prawie leży, gdyż trwamy w dość niewygodniej pozycji, a mianowicie mężczyzna oparty jest plecami o ścianę, mając dobrą widoczność na kręcących po budynku intruzów, natomiast ja przylegam swoją klatką piersiową do jego, mój wzrok zatrzymuje się na wysokości jego szyi, a jeśli chce zobaczyć co dzieje się za nami, muszę mocno odchylić głowę w prawą stronę, przez co napieram na mężczyznę jeszcze bardziej swoim ciałem.

-Mówiłaś, że nikt nie odwiedza tego miejsca?

-Słyszałeś o indiańskiej przypowieści o wodzu? - spojrzał na mnie lekko zmieszany. -Wódź cieszył się powszechnym poważaniem i szacunkiem. Znajdował posłuch wśród wszystkich członków plemienia. Dobry wódź musiał być prawdomówny, sprawiedliwy, szczodry i stanowić wzór godny naśladowania. Każdego lata wodzowie spotykali się, by obradować o ważnych sprawach, podejmowano decyzje o wojnie, lub pokoju z wrogami innych plemion, bądź o rodzaju kary dla złoczyńców. Najpierw głos zabierali najstarsi i najbardziej doświadczeni wodzowie. Potem mogli mówić najmłodsi. Nikomu nie wolno było przerywać, każdej opinii należało wysłuchać z uwagą. Nawet jeżeli była odmiennego zdania. Wodzowie byli wybierani na 10 lat przez radę wodzów - dumnie zakończyłam swój wywód.

-Dlaczego teraz o tym wspominasz? - spytał z zaciekawieniem.

-Co jeśli, to 10 lat by minęło? Wódź okazał się nie prawdomówny, a zezłoszczone przeciwne plemiona, w których do głosu dostały się młodsze pokolenia, podejmowałaby decyzje o rodzaju kary dla złoczyńcy? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Destin uniósł jedną brew do góry, po czym zamilkł. Czyżby zaczął łączyć kropki?

Po półgodziny siedzenia za szafą mogliśmy w końcu bezpiecznie opuścić kryjówkę. Nieznajomi odjechali. Ciekawe czego szukali w domu od dawna opuszczonym i kompletnie wyczyszczonym?

-Mogę cię o coś zapytać? - przytaknęłam. -Dlaczego akurat Meksyk i takie życie? - szliśmy wolnym krokiem leśną ścieżką, utrzymując bezpieczną odległość od siebie. Ja wpatrywałam się w ziemię od czasu do czasu, odrywając wzrok na rzecz pięknego księżyca górującego na niebie, natomiast pan policjant co jakiś czas spoglądał na drogę przed nami, czasem zerkając katem oka na moją osobę.

-Każdy czegoś szuka i pragnie, ale nie każdy to otrzymuje - odrzekłam bez emocji w głosie ze spuszczoną głową.

-Ok, a czemu wtedy opowiedziałaś mi tę historię? - włożył ręce do kieszeni kurtki.

-Odczułam taką potrzebę - odpowiedziałam wymijająco. -Nie pochodzisz stąd prawda? - skinął głową. -Ja też, a mimo wszystko czuję się, jakbym żyła tutaj od zawsze - spojrzał na mnie pytająco. -Bo widzisz, kiedy ja traciłam coś istotnego, ty umacniałeś swoją pozycję w świecie. Coś, co mi nigdy dane nie było - pokręciłam głową na boki. -Wypytujesz mnie, nie z grzeczności, lecz ze zboczenia zawodowego, licząc na moje potknięcie. Doskonale oboje wiemy, czym każde z nas się zajmuje. Ty dobry, ja zła, ale zagrożona się przy tobie nie czuję, wiesz czemu? - zaprzeczył. -Bo szukasz w złym miejscu, a Meksyk stał się moim drugim domem - posłałam mężczyźnie zadziorny uśmieszek, gdy dotarliśmy do samochodów.

-Godna przeciwniczka - podsumował krótkim zdaniem.

-Trzymaj swoich przyjaciół blisko, ale jeszcze bliżej trzymaj swoich wrogów - puściłam mu oczko. -A teraz zdradź mi swoje drugie życzenie - usiadłam na brzegu maski pojazdu, krzyżując ręce na piersiach.

-Potrzebuję czegoś wielkiego do obalenia, ponieważ potrzebuję informacji, od których aktualnie jestem odcięty, przez co odsuwają mnie od istotnych spraw, na których mi zależy - zmarszczyłam czoło. -Utoruj mi drogę do sukcesu, to moje drugie życzenie.

-Zajechało korupcją odnośnie tych spraw, ale co ja tam wiem. Jestem tylko głupim gringo- wstałam, uśmiechając się podstępnie. -Niedługo będzie miał miejsce dość spory przemyt i tak się przypadkowo składa, że wiem kto z kim i gdzie - otworzyłam drzwi pojazdu. -Lada dzień otrzymasz telefon od zastrzeżonego numeru z dokładnymi lokalizacjami oraz danymi, które powinny cię interesować - wsiadłam do pojazdu. -Jeśli dobrze to rozegrasz, awans jest twój, ale jeśli wydasz informatora to Viva la Mexico - puściłam mu oczko, a następnie zatrzasnęłam drzwi, zapaliłam silnik i porzuciłam mężczyznę, odjeżdżając w siną dal.

Wspominałam już kiedyś o korupcji w Meksyku i o tym, jak popularna stała się w ostatnich latach, wszystko ze względu własnych korzyści opłacającego. Zatem, czy współpraca agenta służb mundurowych z potencjalnie niebezpiecznym przestępcom również określić można sprzedajnością? Łapówkarstwem, którym skala się coraz więcej osób pracujących w służbach publicznych, czy mundurowych. Pamiętam, jak sama opłacałam pewnego, miłego pana policjanta, by w odpowiednim momencie uciął sobie krótką przerwę w pracy, aby transport paru tajemniczych paczek bezpiecznie przekroczył granicę państwa. Niestety obecnie w takich żyjemy realiach, że za pieniądze załatwimy więcej, niż za uczciwą cenę. 
Czy to złe? Oczywiście. Czy powinno się tak postępować? Oczywiście, że nie. Czy tym sposobem powstają kasty równych i równiejszych? Rzecz jasna, schemat sprzed wieków uwidacznia się coraz mocniej w teraźniejszości. Jednakże spójrzmy z drugiej perspektywy. Czy dzięki tej nieuczciwości jesteśmy w stanie załatwić niemożliwe do osiągnięcia legalnie rzeczy? Tak. Czy pomoże nam to w utorowaniu sobie łatwiejszej oraz szybszej drogi do sukcesu równie tej legalnej? TAK! 
Zatem pytanie nasuwa się jedno: Lepsze zło, czy gorsze dobro?*
Krótko mówiąc i tak źle i tak nie dobrze. Lecz świat nigdy sprawiedliwym nie był. Ktoś musiał być na dole, by ktoś był na górze. Najprostszym do przywołania obrazem przedstawiającym powyższe stwierdzenie mogą być czasy sprzed konwencji Genewskiej, która to zakazała niewolnictwa w obecnych czasach. Czyż wtedy nie było już warstw społecznych?
Takie postępowania są złe, świat ma być sprawiedliwy i demokratycznych. Ha, a przynajmniej takie było jego założenie. Chyba... Dopóki nie do końca cnotliwy ludzie dobrali się do władzy, myśląc, że spełniają zamierzone niegdyś cele. Tworząc lepsze miejsce godne do życia dla każdego.

,,Wszyscy myślą o tym, aby zmienić świat, ale nikt nie myśli o tym, aby zmienić siebie."

-Lew Tołstoj

Byli równi i równiejsi, prawda? Prawda. A czy dziś są równi i równiejsi? Są. 
Dawniej się z tym nie ukrywano. Aktualnie zamiatamy wszystko pod dywan, wykrzykując i wmawiając sobie jak i innym, jacy przykładni wszyscy jesteśmy, bo zakazaliśmy zakazanego. Oszukujemy sami siebie, a hipokryzja wylewa nam się uszami. Przepełnieniami obłudą i dwulicowością stąpamy po świecie, wierząc w jego sprawiedliwość. 



*Lepsze zło, czy gorsze dobro - tytuł książki, obecnej na profilu, będącej delikatnym uzupełnieniem owej książki w celu lepszego zrozumienia, bądź poznania wymienionych w powieści grup.

The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz