Po krótkiej wymianie zdań z nieznajomym, z której swoją drogą dowiedziałam się, że mam przyjemność z właścicielem klubu. Zostałam zaproszona do jego prywatnej loży VIP.
Podświetlanymi niebieskimi neonami schodami udaliśmy się piętro wyżej. Po przekroczeniu złotych drzwi, a następnie szklanych moim oczom ukazał się całkiem stereotypowy widok. Nie dość, że burzące krew w żyłach brokatowe ściany odbijające światło reflektorów zabijały Twój wzrok to w dodatku w kolorze złota. Czerwone dywany, skórzane kanapy, szklane blaty podtrzymujące przez podobizny nagich kobiet, osobisty bar z drogimi alkoholami. I rzecz jasna w pomieszczeniu obok centrum dowodzenia. Kamery obserwujące dosłownie każdy kątek baru.
Przechodząc obok z ciekawości zerknęłam. Lepiej nie odwiedzać toalet.Rozsiadłam się na brązowej, skórzanej kanapie tuż przy weneckim lustrze z widok na główną salę. Mężczyzna w między czasie nalał nam po szklaneczce whisky, którą aktualnie dzierżyłam w dłoni i powolutku popijałam.
-Nie widziałam cię wcześniej w moim klubie - usiadł obok mnie odstawiając naczynie z bursztynową cieczą na stolik przed nami.
-Jestem nowa w mieście - odwróciłam się w kierunku szatyna. -Słyszałam, że warto odwiedzić to miejsce, jeśli ma się ochotę nieco rozerwać - nachyliłam się nad nim z zadziornym uśmieszkiem. Przekręcając delikatnie głową w lewo, przygryzając zmysłowo dolną wargę oraz zasłaniając dłonią usta.
-Dobrze się składa - zbliżył się do mnie, po czym położył prawą dłoń na moim lewym udzie lekko ją zaciskając. -Tego wieczoru możesz otrzymać jedyną taką szansę na bliższe zapoznanie - lewą ręką odgarnął włosy z mojej szyi, po czym nachylił się.
Czułam jego chłodny oddech muskający delikatnie mą skórę.
-Usłyszałam coś jeszcze - odepchnęłam do leciutko w tył, by jego plecy spotkały się z oparciem kanapy.
-Co takiego? - złapał mnie za nadgarstek, a następnie przyciągnął do siebie. Siadam na nim okrakiem głęboko wpatrując się w jego grafitowe tęczówki.
-Ponoć nad szefem klubu wisi wyrok - szepnęłam rozbawionym głosem na ucho mężczyzny, po czym wstałam z kanapy i zrobiłam dwa kroki w tył.
-Skąd wiesz?! - wstał szybko podbiegając bez zastanowienia do mnie.
Właściciel klubu przygwoździł mnie do ściany. Palce jego dłoni dłoni zacisnęły się na mojej szyi. Zaśmiałam się. Wzmocnij swój uścisk. Czułam lekki dyskomfort związany z oddychaniem, ale nie obawiałam się.
-Mogę ci pomóc - odezwałam się spokojnym głosem.
-Jesteś jedną z nich?! - wykrzyczał.
-Co za denerwujący dupek - pomyślałam, po czym złapałam go dłoń i wykręciłam uwalniając się tym sposobem od mężczyzny.
-Kim ty do cholery jesteś? - spojrzał na mnie zakłopotany.
-Osobą mogącą wyciągnąć cię z bagna. Lecz musisz się oddać pod moje rozkazy - ze zdumieniem wpatrywał się w moją osobę. -Jak podejrzewam wszechmocny szef nie ugnie się, a wizja zostania czyimś klapkiem jest dla niego nierealna - przeczesałam dłonią włosy.
-Chyba śnisz mała, że miałbym zostać twoim podwładnym - zaśmiałam się pod nosem.
-Jasne, pewnie - kierując się w stronę drzwi zgarnęłam po drodze z baru torebkę. -O nas kiedyś będą pisać legendy, a ty wciąż będziesz ukrywać się jak szczur w tej zapyziałej budzie licząc, że za pomocą tanich dziwek wykupisz się z rąk śmierci - dokończyłam wypowiedź stojąc tyłem do mężczyzny oraz trzymając prawą rękę na klamce.
Opuściłam lożę VIP, a następnie klub.
Zatrzymałam się na chwilę na parkingu koło samochodu. Oparłam się o bagażnik, a z torebki wyciągnęłam paczkę czarnych black devil'i. Odpaliłam papierosa i czekałam.
Czekałam rozkoszując się każdym kolejnym zaciągnięciem.
Czekałam...cierpliwie.
Czekałam, a papieros z każdą następną minutą stawał się coraz mniejszy.
Czekałam...wytrwale.
Czekałam, aż zjawi się skruszony przed mną.
Czekałam...pewna siebie.
Czekałam, aż się doczekałam...Przede mną aktualnie stał nie kto inny jak sam właściciel klubu.
-Długo ci to zajęło - parsknęłam śmiechem wyrzucając niedopałek na bok. -Wsiadaj - obeszłam pojazd dookoła. Otworzyłam drzwi kierowcy, po czym oparłam się o nie. -Chyba, że potrzebujesz się spakować - dodał z nutką ironii w głosie.
-Jedźmy - spojrzał po raz ostatni na swój dobytek życia. -Nic mnie tutaj już nie trzyma - mimo, że nie okazywał smutku można było wyczuć go w jego głosie.
Wsiedliśmy do samochodu.
-Naya - wyciągnęłam rękę w jego kierunku.
-Amir - uścisnął moją dłoń.
-Witaj w rodzinie - dodałam po chwili, ruszając z piskiem opon w kierunku domu.
W ten sposób wybiła ostatnia godzina właściciela klubu. Wyrwałam go ze świata rozpusty, bezwstydności i prostytucji. Zmusiłam do wyrzeczenia się tamtego świata. Odetnę go od przeszłości. Otworzę przed nim wrota do lepszego życia. Ofiaruję bezpieczeństwo, szacunek, pieniądze, a przede wszystkim rodzinę. Która choć obca dla siebie, będzie gotowa zabić za jej członków. I nadejdzie kiedyś dzień, gdy z jego ust padnie słowo ,,Dziękuję". Nie stanie się to w najbliższym czasie. Wpierw jak każdy z nich będzie musiał zrozumieć, że nie są już sami sobie szefami. Zapanowała hierarchia, której muszą przestrzegać. W przeciwnym razie wyciągnięte zostaną nie miłe konsekwencje. Kilku gagatków odczuje je na swoje skórze, ale będzie to dla ich dobra oraz ostrzeżenia pozostałych. Nim staniemy się idealni, będziemy musieli się dotrzeć. Zaś to najcięższa z przepraw. Lecz go to przetrwany staniemy się niepokonani.
Chcemy, by pisano o nas legendy?
O patałach historii nie tworzą! Im się czasu nie poświęca, bo jest zbyt cenny.
Gdy zaczną stawiać mafię na pierwszym miejscu. W pełni poddawać się moim rozkazom oraz nie kwestionować ich nawet, jeśli wymagałbym ich poświęcenia dla słusznej sprawy, będą gotowi. Zrozumieją wtedy, że dostali szansę, o której wielu marzyło. A ja ofiarowałam im coś więcej, niż przynależność do zwykłej organizacji przestępczej. Powierzyłam im swoje zaufanie, życie, podzieliłam się wszystkim co miałam i na pierwszym miejscu ich stawiałam często zapominając o swoich potrzebach.
Kiedy to dotrze do nich, wtedy usłyszę szczere ,,Dziękuję" z ich ust. Uśmiechnę się do nich. Podziękuję za obecność, po czym odwrócimy się do siebie tyłem, by za chwilę rozejść się w przeciwnych kierunkach ze świadomością, że nieważne gdzie i jak daleko, zawsze będziemy jednością - rodziną, która gotów wskoczyć w ogień za sobą.,,Przyjaźń jest wszystkim.
Przyjaźń to coś więcej niż talent. Więcej niż władza.
Prawie jest równa rodzinie.
Nigdy o tym nie zapominaj"-Ojciec Chrzestny
-Mario Puzo
CZYTASZ
The Legends
ActionZastanawialiście się kiedyś, jakby wyglądało Wasze życie, gdybyście odeszli od wyznaczonych schematów oraz norm, jakie rządzą światem? Ja często nocami o tym rozmyślałam. Pragnęłam być kimś więcej, niż kolejnym, zwykłym szarym człowiekiem pracującym...