Rozdział 85 Witaj!

39 3 0
                                    


Kilka dni później

Zostałam poinformowana przez burdel mamuśkę, że wieczorem zjawi się klient, który przyjedzie po mnie oraz dwie inne dziewczyny. Cała nasza trójka zostanie przetransportowana do niego prywatnej rezydencji, w której odbędzie się cała impreza. Zdążyłam zauważyć, czym kończą się oraz jak przebiegają vipowskie ekscesy klientów. Niestety za dużego polotu tutaj nie mam. Thiago dla zwykłej dziwki, za której ochronę dostaje kasę, nie jest w stanie nic wynegocjować. Zresztą nawet źle by to wyglądało, ponieważ mogłoby wzbudzić podejrzenia. Większe zainteresowanie kurtyzaną, niż potrzeba nie jest normalnym i codziennym zjawiskiem, wręcz przeciwnie. Natomiast spytałam się go o wieczorne wyjście, gdy złapałam go przelotem na korytarzu. Za wiele informacji nie udzielił, a może nie chciał udzielić? Mniejsza, w każdym razie powiedział mi jego istotne, jak się potem okazało zdanie.

-Facet z blizną na oku. Rób, co powie, nie pytaj, ale odpowiadaj - powtórzyłam sobie w myślach słowa srebrnowłosego.

Zgodnie z ustaleniami o wyznaczonej godzinie, bocznym wyjściem zostałam wyprowadzona w towarzystwie 22-letniej Tanishy - hinduskiej piękności o oczach czarnych, jak węgiel oraz 30-letniej blondwłosej amerykanki. Mężczyźni zapakowali nas na tyły czarnego busa. Ostatnim razem ciemny bus, wraz z przyciemnianymi szybami tylnymi nie wróżył nic dobrego. Podejrzewam, że w tym przypadku jest podobnie.
Droga nie trwała długo. Pokusiłabym się nawet na stwierdzenie, że całkiem szybko dotarliśmy do celu. Zapewne rezydencja mieściła się gdzieś w pobliżu burdelu, więc nawet jeśli chciałabym próbować ucieczki, nie opłacałaby mi się, gdyż szybko by się zorientowali, a ja zostałabym pojmana po raz enty. Później zapewne, zachciałoby mi się stosowania jakiś perwersyjnych kar względem mojej osoby, zatem szkoda czasu i energii na niewiadome próby i lepiej wykorzystać ten czas bierności, na obmyślenie faktycznie działającego planu. Poza tym w mojej obecnej sytuacji nie mogę pozwolić sobie na najmniejsze potknięcie, gdyż przypuszczam, zaważyłoby na moim życiu, które nie ukrywam, ale chciałabym, aby jeszcze trochę potrwało. Zdaję sobie sprawę, w jakim środowisku ludzi się otaczam oraz tego, że sama świadomie wybrałam taką drogę, ale jednak posiadam przyszłościowe plany.
Tylne klapy otworzyły się, przed nami stanęło dwóch osiłków. Niczym towar zostałyśmy wypakowane. Jaskrawe światło lamp podjazdowych zaburzało delikatnie nasze widzenie. Od czasu opuszczenia burdelu wzrokiem szukałam faceta z blizną, jak powiedział Thiago. Nie dostrzegłam go, aż do momentu opuszczenia pojazdu. Wysiadł z miejsca kierowcy, po czym dołączył do grupki, kiwnął głową na mężczyzn obok, którzy zaraz, posłusznie zabrały dziewczyny do środka budynku. Natomiast Latynos ze skazą na twarzy, polecił mi iść za nim. Zaprowadził mnie do osobnego mniejszego budyneczku na samym końcu wielkiej posesji skrytego w głębi opatulającej go z każdej strony flory. Za dużego metrażu pseudo szopa nie liczyła.
Usiadłam zdezorientowana pod ścianą na jedynym krześle w pomieszczeniu, natomiast nieznajomy stanął obok mnie, opierając się plecami o zimny beton.

-Nie jesteś stąd? - zwrócił się do mnie w języku angielskim.

-Nie - przytaknęłam.

-Zostałaś sprzedana? - przytaknęłam.

-Wiesz, dlaczego obecnie tutaj przebywasz? - pokiwałam przecząco głową.

-Jak ci na imię? - kontynuował wypytywanie.

-Alice - odpowiedziałam bez wahania.

-Prawdziwe imię - sprostował, lustrując mnie wzrokiem od stóp do głów.

-Naya - odparłam, na co uśmiechnął się kącikiem ust.

Przypomniała mi się ostatnia rozmowa z Thiago, kiedy opatrywał moje rany.

-Nie możesz opuścić tego miejsca, ale możesz zniknąć - powtórzyłam ledwie słyszalnie pod nosem.

Skoro w jego przekonaniu od handlarzy się nie odchodzi, to czy jedyny sposób na uwolnienie, wiąże się z zakończeniem wszystkiego? Czy zniknąć, to tak naprawdę było sugestią pozbycia się mnie? Szczerze mam mętlik w głowie, po raz pierwszy w życiu nie wiem, jak zinterpretować obecną sytuację. Umrę, przeżyje, zakatują mnie, zakopią w lesie, czy sprzedadzą dalej?
Pewnym momencie, nieznajomy otrzymał wiadomość sms, wyjął telefon, po jej odczytaniu skinął głową sam do siebie, po czym schował komórkę z powrotem do spodni i kazał mi wstać. Pośpiesznie wyprowadził mnie tylnym wyjściem, upewniając się uprzednio, że dookoła nas jest czysto. W tej sekundzie podjechał złoty nissan GT-R z przyciemnianymi szybami. Spojrzałam zakłopotana na pojazd, następnie na gościa z podłużną blizną przechodzącą przez prawe oko, spowodowanej zapewne na skutek rany ciętej, a następnie złego jej opatrzenia oraz braku szycia.

-Wsiadaj - złapał za klamkę pojazdu, otwierając drzwi pasażera obok zamaskowanego i ubranego całego na czarno kierowcy.

Nie zastanawiając się dłużej, wsiadłam do auta, gdyż zbytnio i tak nie miałam żadnego wyboru.

-To twój - puścił do mnie oczko, zatrzaskując za mną drzwi.

Koła nissana zabuksowały w miejscu z powodu piaszczystej nawierzchni pod nimi, po czym ruszył agresywnie z miejsca w unoszących się dookoła kłębach kurzu.
Przez pierwsze minuty siedziałam w ciszy, jak zamurowana, zastanawiając się nad zaistniałą sytuacją. Co tutaj właśnie się wydarzyło? Zostałam wykupiona w roli dziwki wraz z innymi kobietami na ekskluzywną, prywatną imprezę, a koniec końców, zostałam chyba uwolniona? Czy to Thiago miał na myśli, mówiąc, że muszę zniknąć? Również on wspomniał o mężczyźnie z blizną. Mam rozumieć, że sam wszystko zaplanował, nie informując mnie uprzednio o swoich planach względem mojej osoby? Jeśli tak, to jestem mu niezmiernie wdzięczna i kiedyś spłacę swoją przysługę względem niego.

-Ricardo? - spytałam niepewnie, odwracając się w stronę kierowcy.

-Pudło - odparł, nie odrywając wzroku od drogi.

Zastanowiłam się raz jeszcze.

-Jay? - zapytałam ponownie.

W tym momencie mężczyzna zwolnił nieco, odwrócił głowę w moją stronę, po czym delikatnie zsunął bandanę z twarzy.

-Tak - odrzekł, po czym ponownie skrył twarz pod kawałkiem materiału. -Spodziewałaś się kogoś innego?

-Szczerze to tak - odpowiedziałam. -Jednak ten widok jest dużo lepszy - uśmiechnęłam się delikatnie sama do siebie. -Ale jak? - spoważniałam.

-Znam Thiago. Służyliśmy kiedyś razem - spojrzałam ze zdziwieniem na Jay'a. -Dał mi cynk i o to jestem.

-A Ricardo? Przecież...- przerwał moją wypowiedź, zanim ją dokończyłam.

-Zrozumiał, że ten układ nie przejdzie i zwrócił nie swoją należność, prawowitemu właścicielowi - poczułam ulgę na sercu, a na twarzy zagościł uśmiech.

Jestem wolna! A to znaczy wielki bossie, że idę po Ciebie!

The LegendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz