Rozdział 41

8.4K 239 329
                                    


Krzyki było wyraźnie słychać za kulisami, tłum był ogromny. Chłopaki mówili, że spodziewali się garstki osób, a pojawiło się ich około 100 tys.

- Myślałam, że przy tworzeniu i nagrywaniu są na maksa podjarani, ale to co tutaj się dzieje to nie porównywalna skala - powiedziałam do Pauli.

- Oj tak, tego nie da się opisać słowami. Aktualnie są w swoim najpiękniejszym świecie - odpowiedziała.

Szukałam wzrokiem Michała i Janka, lecz przepadli gdzieś nagle. Rozglądałam się uważnie, aczkolwiek moje oczy tylko widziały biegających w te i z powrotem Białasa i Solara.

Moja cięższa strona pracy właśnie się zaczęła, na scenie przy DJ- ejce, musiałam być chyba z dziesięć razy, to któryś mikrofonu zapomniał, wodę trzeba było donosić, musiałam także sprawdzać oświetlenie.

Podczas czynności wykonywanych na scenie, co jakiś czas zerkałam w stronę tłumu. Nie mogłam własnym oczom uwierzyć, ludzi było jak mrówek, widziałam tylko czarne łebki i flesze telefonów.

Atmosfera, jaka tam panowała była nie do opisania jak wszystkie emocje, które towarzyszyły. Na scenie był właśnie Adi, gdy ja dokładałam ostatnie butelki wody.

Popatrzyłam ostatni raz w stronę tych cudownych ludzi, i udałam się za kulisy.

- Kończy się woda - powiedziałam stojąc obok Magdy.

- Widzieliście Matczaka? - zapytał Borys.

- Szczerze powiedziawszy to ja nie widziałam go od 30 minut, rozglądałam się za nim ale nigdzie go nie było - odpowiedziałam.

- Nie tylko nie to - powiedział Białas i pobiegł w stronę łazienek.

Z Borysem udaliśmy się odrazu za nim, mężczyzna po kolei otwierał kabiny ale nikogo w nich nie było.

- Kogo szukacie? - zapytał Solar.

- Matcziego - odpowiedział Borys.

- Stoi koło schodów - powiedział i wszedł do jednej z kabin.

- Gdzie byłeś? - zapytałam podchodząc do chłopaka.

- W domu, zapomniałem szczęśliwej zapalniczki - odpowiedział.

- Czego? - zapytałam zdziwiona.

- Szczęśliwej zapalniczki - odpowiedział z uśmiechem i wyją z kieszeni zielona zapalniczkę tylu clipper obracając ją w palcach.

- A twoja szczęśliwa zapalniczka co robi? - zaśmiałam się.

- Daje mi zajebistą energię na koncert - uśmiechnął się chłopak.

- Rozumiem - uśmiechnęłam się.

Chłopak został wywołany na scenę, więc ja wróciłam do swoich zajęć. Co jakiś czas zerkałam na ekran, żeby popatrzeć jak sobie radzi, a szło mu to cudownie. Jego melodyjny głos tak uspokajał, piosenka Żółte flamastry była jedną z moich ulubionych. Miała w sobie niesamowity klimat, była tak prawdziwa i trafiająca do miliona osób, każdy z nas chyba wątpił. U każdej osoby wierzącej pojawiła się chwila zwątpienia, a my jako młodzi ludzie, żyjący w Polsce, w której nie są brane pod uwagę inne wiary tylko chrześcijańska, tak bardzo brana, że ludzie bardziej opisują to jako fanatyzm, to my możemy nazwać się pionierami zwątpienia.

Nie inwestuje się w nas, nie słucha się nas, nie wierzy się w nas. Skoro się w nas nie wierzy, to jak my możemy wierzyć w to co oni, oni nie mają szacunku do nas, uważają że IM WSZYSTKO WOLNO. Jak mogą oczekiwać od nas, że będziemy się na nich wzorować?

Przepraszam, pomyliłam numer. | Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz