Rozdział 49

7.2K 191 510
                                    


Chłopak na drugi dzień wyszedł ze szpitala, nasze życie wracało powoli do normy, wielkimi krokami zbliżał się dzień wyprowadzki.

Było przykro, było ciężko, większość dni spędzałam jednak z Jankiem, mojego chłopaka nie było nawet w pobliżu mnie, on wiecznie gdzieś rozrywany, widywaliśmy się tylko wieczorami, gdy w tym samym łóżku układaliśmy się do snu.

Trudno było mi sobie wyobrazić, życie teraz bez chłopaków, bez tego domu, bez ciągłej opieki Janeczka abym coś zjadła, bez krzyków Borysa na Lanka, i Lanka na Borysa. Wiedziałam, że to nie jest ostatnie nasze spotkanie, i teraz wiążemy swoją przyszłość ze sobą, to w pewien sposób pocieszało.

Nie wiedziałam co dalej, wiedziałam tylko że Michał za nas dwoje wszystko zaplanował, cieszyło mnie to pokazał jak bardzo jest odpowiedzialny, że można na niego liczyć nawet w cięższych sytuacjach. Lecz nie byłam pytana o zdanie w żadnej kwestii, stawiana przed faktem dokonanym.

Dzień wyprowadzki był bardzo ciężki, te pożegnania, płacz na progu, wynoszenie toreb, wielkie sprzątanie, nie mieliśmy czasu nawet żeby ze soba porozmawiać, skupialiśmy się na tym aby wyrobić się z opuszczeniem domu, i nie zapomnieniem niczego.

Byliśmy podzieleni na grupy, każda miała inną strefę domu do posprzątania, ja trafiłam do grupy z Januszem, Kacperczykami i Jankiem, nam ze względu na tak cudowne osobowości najlepiej szło, ogarnianie swoich rzeczy i także kuchni. Wiadomo, że najcięższa robota trafiła się najbardziej ogarniętym.

Około godziny 14.00 byliśmy już wszyscy spakowani a torby po wrzucane do bagażników, ostatni raz się pożegnaliśmy, wraz z Michałem wsiedliśmy do samochodu Szczepana i jako pierwsi odjechaliśmy.

- Powiesz mi w ogóle gdzie Twój szofer mnie wiezie? Czy nadal będę w niepokoju siedzieć - odezwałam się do mojego chłopaka, Szczepan popatrzył na mnie lusterku i roześmiał się.

- Siedź w niepewności - odezwał się Michał.

Przez cała drogę się rozglądałam, w połowie zaczęłam domyślać się gdzie jedziemy, a moje ciało przejawiało objawy stresu.

Znaleźliśmy się w bogatej dzielnicy Warszawy, nie trudno było się domyśleć że najbliższy czas spędzimy w domu rodzinnym chłopaka.

- Michał ale Ty wiesz, że ja mogę wrócić do siebie do domu? - zapytałam.

- Ale po co? - zapytał chłopak.

- Po to żeby nie przeszkadzać Twoim rodzicom - powiedziałam, wspinając się na oparcie jego fotela.

- Nie będziesz im przeszkadzała, zreszta tutaj zabalujemy tylko tydzień max półtora - odezwał się, odwrócił głowę i pocałował mnie w czoło.

Wysiedliśmy z samochodu, Szczepan pomógł mi z bagażami i ruszyliśmy do środka. Brunet otworzył drzwi, i zaprosił nas do środka przemknęliśmy przez korytarz i odrazu pojawiliśmy się w pokoju chłopaka, rzuciliśmy torby na łóżko i wróciliśmy do kuchni.

Chłopaki rozmawiali odnośnie dalszych planów muzycznych a mój wzrok skupiony był na mojej  ikonie wiadomości.

Janek: To takie dziwne wrócić do pustego domu...
Ja: ja nie mam pustego, ale i tak dziwnie bez was
Janek: dlaczego nie wróciłaś do rodzinnego?
Ja: Michał się uparł, powiedział że spędzimy i tak tylko półtora tygodnia tutaj najwyżej
Janek: nie tęsknisz za rodziną?
Ja: oczywiście, że tęsknie może jutro w końcu ich odwiedzę
Janek: no może zobaczymy się gdzieś na czasie, co Ty na to?
Ja: jestem bardzo chętna
Janek: 💙
Ja:🤍

Przepraszam, pomyliłam numer. | Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz