[1 września 125 – wtorek]
Warszawa
Obudził go potężny ból w piersi. Podniósł się szybko do pozycji siedzącej, strącając z siebie pościel, ale to tylko zmogło boleść. Wydawało mu się, że zaczął się dusić, więc spróbował złapać chociaż odrobinę powietrza, jednak miał wrażenie, że każda dawka tlenu rozrywała mu przy tym płuca tak bezlitośnie, jak serce, które rwało się w jego piersi na kawałki.
Znał ten ból.
Czuł go przy rozbiorach. Przy każdej, nawet najmniejszej utracie swojego terytorium.
Ostatni raz jednak był to, tak zwany, rok „ZERO", tuż przed Nowym Światem, kiedy jego siostra narodziła się z człowieka.
Wiedział, że jego szefostwo złościło się, że dawne ziemie Śląska wrzały od tych kilku lat. Sam był świadkiem, jak każde referendum było bezlitośnie fałszowane. Na własne oczy widział, jak dawny Śląski Naród był bity na ulicach, przeganiany i rozganiany za pomocą armatek wodnych, pałek czy gazu łzawiącego.
Stoczył się z łóżka i zwymiotował krwią wprost na szare panele.
Widział to wszystko i w głębi serca kibicował Ślązakom. Tylko Natalia była mu w stu procentach wierna, robiła wszystko, by go ochronić. To ona zachowywała się jak starsza siostra, choć to on powinien zapewnić jej bezpieczeństwo, a nie potrafił tego uczynić podczas okupacji.
Ten cholerny ból...
Mimo kapiącej krwi, duszności i bólu, który nie pozwolił mu nawet wstać na równe nogi, uśmiechnął się.
Generalnie, to witaj z powrotem...
***
Londyn
Dzisiejszy poranek nie należał do tych przyjemnych.
Po pierwsze zaspał, co zdarzało mu się nadzwyczaj rzadko. Kiedy zdenerwowany wyszedł z łóżka, Arioch zachowywał się dość głośno i zupełnie nie reagował na jego polecenia. Lubił psa i dość długo walczył z Francją o to, by tu został, ale dzisiaj rano autentycznie miał ochotę spakować kundla do worka i wysłać do Paryża w ekspresowym tempie.
Jakby tego było mało, będąc z nim na spacerze, dopadła go ogromna ulewa, więc do domu wrócił całkowicie przemoczony, zmarznięty i zły.
Dopiero, kiedy usiadł do stołu z filiżanką gorącej herbaty poczuł, że nerwy go opuszczają.
Mimowolnie wrócił do wspomnień z Hogwartu i chociaż żałował trochę, że opuścił tamten świat, to czuł przyjemność z tego, że dano mu było przeżyć tę przygodę. Zazdrościł Arthurowi z tamtego świata.
Najbardziej jednak żałował tego, że nie mógł zabrać Natalii ze sobą tutaj. Wiedział, że było to niemożliwe i chociaż poczuł pierwszy raz od wielu, wielu lat, co to znaczy miłość, to wiedział, że musiał ją tam zostawić. Niemniej jednak oczekiwał powrotu Śląska równie mocno, co równie mocno za nią tęsknił. Pomimo tego, że były to z obiektywnego punktu widzenia dwiema różnymi dziewczynami, tak z jego strony nie różniły się one w żadnym calu.
Westchnął i wziął zwiniętą gazetę ze stołu, by wczytać się spokojnie w jej treść. To był rytuał, który praktykował z samego rana odkąd tylko pamiętał.
Chwycił za filiżankę i podniósł ją do ust, nie zrywając wzroku od czarno białych artykułów, aż w końcu zamarł. Odłożył z trzaskiem porcelanę i nachylił się nad gazetą, marszcząc przy tym brwi. Czuł, że serce zabiło mu mocniej i tłukło się teraz o jego żebra niecierpliwie.
CZYTASZ
Hetalia Axis... World! - Tom 4
FanfictionPolska odrodził się po stu dwudziestu trzech latach zaborów. Ja odrodziłam się po trzydziestu trzech i nie napawało mnie to radością. Życie personifikacji samo w sobie nie było proste i pomimo pokoju w Europie, wciąż zmagałam się z demonami wojny...