[29 września 127 – czwartek]
W przeddzień ważnej dla mnie konferencji długo nie mogłam zasnąć. Zastanawiałam się, czy wszystko na pewno zostało zapięte na ostatni guzik.
Aula w nowym pałacu prezydenckim została przygotowana pod czujnym okiem Polski, którego o to poprosiłam. Musiałam przygotować się z materiałami oraz ogarnąć zakupy i lot do Wrocławia, więc nie miałam czasu w tak krótkim czasie ogarnąć również i miejsca oraz noclegu dla tych personifikacji, które zostaną na Śląsku aż do soboty.
Sama konferencja była zaplanowana na godzinę siedemnastą, a samolot mieliśmy już jutro o godzinie dziesiątej. Całe szczęście, że udało mi się znaleźć bezpośredni lot do Wrocławia, bo zajmie nam to tylko dwie godziny, zamiast czterech.
Anglik był naprawdę zaskoczony tym, że po obowiązkach siedziałam przy swoich sprawozdaniach nawet i kilka godzin bez przerwy. I nie śmiałam go przy tym poprosić nawet o pomoc, jak to Wiki ładnie ujęła. Uśmiechałam się na sam myśl, że Arthur przygotowywał się do bycia moim księciem na białym koniu w tej umysłowej rozgrywce, a jedyne, o co go poprosiłam, to o wyjście z Ariochem na plac.
Anglia był taki uroczy, pomyślałam odpływając już w sen. Inteligentny... Przystojny... Normalny... I zabawny. Nikt tak nie bawił mnie podczas wylewu krwi do mózgu jak on...
Drgnęłam nerwowo, gdy usłyszałam stukanie w szybę.
Momentalnie usiadłam na łóżku i spojrzałam przerażona w otwarte na oścież okno w moim pokoju. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy one były wcześniej otwarte, czy nie.
Ivan...
Białoruś mówiła, że mam nie wracać na razie na Śląsk. On wciąż na mnie...
Rosja...!
A jutro go zobaczę...
Oblał mnie pot, kiedy to do mnie dotarło. Wcześniej byłam tak zajęta sprzątaniem i pisaniem pracy konferencyjnej, że o tym kompletnie nie myślałam. Zatrzęsłam się, a zęby mimowolnie zaczęły o siebie szczękać.
Wstałam szybko z łóżka i gwałtownie zamknęłam okno, choć nie panowałam nad ciałem, którego dopadło ostatnie stadium delirki.
— Wiki! — szepnęłam do śpiącej na łóżku dziewczyny. — Wiki, obudź się! — Widząc, że nadal spała, podeszłam do niej i nabrałam powietrza w płuca: — Wiki, Wiki, Wiki, Wiki, Wiki, Wiki, Wiki, Wiki, Wiki...
— Ale ty jesteś upierdliwa...! — mruknęła zaspana, przecierając ręką lewe oko. — Co się stało?
— Boję się — powiedziałam cicho i całkiem szczerze. — Ktoś wszedł przez okno...
— Natalcia, sama je otworzyłaś, zanim się położyłaś...
— Nie! — Pokręciłam głową.— To Rosja, on na mnie poluje! Chce się zemścić! Idę na dół, chodź ze mną, proszę...
Wiktoria patrzyła na mnie zaniepokojona, po czym westchnęła i wstała. Nie czekając, złapałam za kołdrę i z bijącym sercem wyszłam na ciemny korytarz piętra. Przemknęłam na palcach przez korytarzyk i zeszłam na dół, przeskakując o dwa stopnie.
Usiadłam na kanapie w salonie i zarzuciłam na siebie kołderkę w taki sposób, że wystawała tylko moja twarz. Wciąż jednak nie czułam się bezpiecznie.
— To nic nie da... Jak mnie tu dorwie, to nikt mi nie pomoże...
— To idź do Arcia — mruknęła nieco poirytowana całą tą sytuacją. — Przesadzasz...
CZYTASZ
Hetalia Axis... World! - Tom 4
FanfictionPolska odrodził się po stu dwudziestu trzech latach zaborów. Ja odrodziłam się po trzydziestu trzech i nie napawało mnie to radością. Życie personifikacji samo w sobie nie było proste i pomimo pokoju w Europie, wciąż zmagałam się z demonami wojny...