Rozdział 31 - Kapitan Brew, majtek ze Śląska i klnąca papuga

78 23 8
                                    

Nie wiedziałam, co takiego zaszło w nocy, ale widok Wiktorii robiącej wesoło śniadanie ponuremu Anglikowi wyjebał mnie z laci  jak Ewelinę Lisowską w stronę Słońca. Usiadłam ostrożnie przy stole i zaczęłam analizować sytuację drogą eliminacji.

Nic nie ćpałam ani rano, ani przed snem. Nie piłam, nie paliłam, nie uderzyłam się w głowę. Dalej... Kleju nie wąchałam, w dziąsła LSD nie wcierałam, hery w żyły nie wpuszczałam...

— O co tu chodzi? — zapytałam uprzejmie, wbijając wzrok w pachnące gofry, które to Wiki postawiła przed blondynem.

— Smacznego — powiedziała pogodnie, gdy oboje mnie zignorowali. — Mam nadzieję, że wam zasmakuje, bo nie mam smaku, hahaha!

Mówiąc to, pogodnie postawiła talerz przede mną i wyszła z kuchni. Chwilę później usłyszeliśmy z salonu kanał z kreskówkami, które dziewczyna tak uwielbiała.

— To całkiem miłe — powiedziałam zaskoczona, biorąc gofera do ręki i oglądając go z każdej strony.

— On jest bardziej szalona od ciebie — odpowiedział. — I mniej się boi.

— Przeprosiłeś ją? — spytałam zaintrygowana, na co Anglia spojrzał na mnie zrezygnowany.

— Tak. Zobaczyłem ją w nocy nad łóżkiem z nożem w ręce. Przyznaję, że przez moją myśl przeszło, że idzie to w bardzo złym kierunku i należy to uciąć. Po czym przyznała, że chciała mi dać lekcję pokory, haha! — Zaśmiał się ponuro i oparł o oparcie krzesła. — Rozumiesz? Ona mnie...

— Trochę miała rację — mruknęłam pod nosem.

— Co tam mamroczesz?

— Nie, nic. — Uśmiechnęłam się lekko. — Wiesz co? Dziwnie czuję się z tym, że dzieciak stał z nożem nad łóżkiem mojego faceta.

— Boże, chroń Króla...

Uśmiechnęłam się szeroko, gdy ten nie zaprzeczył.

Oczywiście, że moim zdaniem Wiki miała rację. Anglia był super facetem, ale jak każdy miał wady. Jego największą chyba była podświadoma chęć dalszej kolonizacji. Faktycznie, czasami czułam się jak plantacja bawełny i wiedziałam, że wkrótce nadejdzie moment, jak przekształci mnie w plantację banana.

Ja tam nie miałam nic przeciwko, bo libido w końcu zaczynało dawać o sobie znać.

Ugryzłam gofra made in Wiktoria i oczy wylazły mi na wierzch. Były okropnie słone, a po minie Arthura zgadywałam, że miał takie samo odczucie jak ja. Czyli laska nie blefowała, że nie miała smaku.

— Posprzątasz dzisiaj strych, dobrze? — powiedział krzywiąc się, gdy odsuwał od siebie talerz. — Ja nie mam czasu, muszę jechać do pałacu Buckingham.

— Po co sprzątać strych? — Zdziwiłam się. — I dlaczego ja też nie jadę z tobą? Może w końcu powinnam poznać Króla Louisa?

— Na twoją audiencję przyjdzie czas. A co do strychu, to musi być tam porządek — odparł spokojnie, patrząc na mnie dość przeszywającym wzrokiem.

— Fajnie. — Kiwnęłam głową. — Ale po co?

— Kiedy masz zajęcie, to nie przychodzą ci do głowy głupie pomysły. — Wstał i przeciągnął się. Naburmuszyłam się, ale Arthur podszedł do mnie i ku mojemu zaskoczeniu położył dłoń na mojej głowie i powiedział spokojnie: — Tylko o to cię dzisiaj proszę. A jak wrócimy, to pójdziemy gdzieś zjeść.

On mnie chyba czarował.

A skoro tak, to świetnie mu szło, bo po szybkim wypraniu mózgu odrzekłam z rumieńcami:

Hetalia Axis... World! - Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz