[25 grudnia 127 – niedziela]
Obudziłam się w łóżku przyklejona do Arthura jak kleszcz do psiej dupy. Ostatnie, co pamiętałam, to propozycja Polski na pasterkę, a potem odpłynęłam w swój świat lamorożców, darmowych lodów czekoladowych i zniesionych podatków.
— Nati, Nati, Nati, Nati...
Minęła dobra chwila nim zrozumiałam, że ktoś natrętny szeptał moje imię i wbijał przy tym mi dość boleśnie palec w policzek. Szarpnęłam się i usiadłam, spodziewając się dosłownie wszystkiego.
— W końcu... — Usłyszałam westchnięcie w ciemności, przez co poznałam papugę. — Przez chwilę bałam się, że nie żyjesz...
— Co mnie budzisz, do cholery? — syknęłam i zamarłam, wsłuchując się w spokojny oddech Arthura. Przez chwilkę miałam wrażenie, że typ się przebudził.
— Chodź.
Niechętnie wstałam z łóżka i starając się lawirować w ciemności między meblami, wyszłam na cichy korytarz. Wszędzie panowała cisza, a dziewczyna złapała mnie za rękę i szepnęła podekscytowana:
— Natalciu, Szkocja zasługuje na nauczkę za to, jak upokorzył cię na wigilii.
Milczałam. W końcu jednak, kiedy cisza zaczęła mi ciążyć, zapytałam:
— A co zrobił?
Głuchy odgłos uderzenia jej dłoni o swoje czoło był na tyle donośny, że przez chwilę obawiałam się, że zbudziliśmy całe to wariatkowo.
Nie moja wina, że nie ogarniałam. Byłam zmęczona, wybudzona z głębokiego snu, głodna i nie rozumiejąca niczego, nawet działania spłuczki w kiblu.
— Ty teraz żartujesz, prawda...? — szepnęła niemal bezgłośnie.
— Nie. Chcę spać i nie zamierzam pakować się w kolejne kłopoty. Zwłaszcza, a może szczególnie, z Allistorem.
— Boisz się go, prawda? — zapytała, a ja zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią.
— Nie wiem, Wiki. — Wbiłam wzrok w ścianę. — Jest inny niż Gilbert, którego się nie bałam. Allie mnie jednak w pewien sposób przeraża. Tylko nie wiem, dlaczego. Może jego brutalność? A może jego seksistowskie podejście do mojej osoby? Nie wiem. — Wzruszyłam ramionami.
— On jest w pewien sposób niebezpieczny.
— Ta, niebezpieczny jak kichanie podczas biegunki — burknęłam. — Serio, laska. Daj mi spać.
Obróciłam się w stronę drzwi sypialni z zamiarem odejścia w natychmiastową kimę, ale zatrzymałam się, kiedy usłyszałam ciche brzęczenie.
— Co to jest? — spytałam z niepokojem, bo dźwięk niebezpiecznie przypominał mi silikonową zabawkę otrzymaną w prezencie od Szkota.
Ten tego... Wiki chce mu to wsadzić w dupę, czy jak?
Kuszące...
— Golarkę. Ogolimy mu głowę na łyso.
— Zwariowałaś? — Zdumiałam się. — Przecież on się obudzi i nas zabije.
— Nie obudzi. Wsypałam mu trzy nasenne do whisky. Jak myślisz, dlaczego tak szybko odpadł?
Ona jest pojebana, pomyślałam ze strachem.
Faktycznie, Allistor dość szybko zaliczył zgona, przez co zaskoczeni tym bracia wynieśli denata do sypialni dla gości, gdzie czekały przygotowane cztery miejsca do spania dla Kirklandów. Nie wiem, jakim cudem się tam pomieścili, ale czułam, że Arcio pomógł sobie jakimś satanistycznym obrzędem z dupy. Chuj go tam w sumie wiedział, czarodzieja z krainy Oz.
CZYTASZ
Hetalia Axis... World! - Tom 4
FanfictionPolska odrodził się po stu dwudziestu trzech latach zaborów. Ja odrodziłam się po trzydziestu trzech i nie napawało mnie to radością. Życie personifikacji samo w sobie nie było proste i pomimo pokoju w Europie, wciąż zmagałam się z demonami wojny...