Rozdział 9 - Kirklandy

86 24 19
                                    


Siedziałam nieruchomo na łóżku i zatapiałam się w swoich własnych, ponurych myślach. Z każdą minutą opanowywało mnie ogromne zażenowanie, wstyd, wściekłość i żal.

Nie potrafiąc już utrzymać na wodzy swoich uczuć, które zaczęły przejmować nade mną kontrolę, podniosłam się gwałtownie ze swojego miejsca i podbiegłam do krzesła, by po chwili unieść je nad głowę.

Miałam ochotę wyjebać je przez zamknięte okno, ale ostatnia szara komórka prosiła mnie, by tego nie robić, bo okno nie było moje, tylko Arthura, i jeżeli gnój usłyszy hałas, to tu przyjdzie mnie zajebać.

Obróciłam się więc w stronę ściany i rzuciłam meblem z całej siły, by po chwili podziwiać dziurę w tynku.

Zajebiste Anglik miał te ściany. Takie nie za mocne.

— SZLAG! — warknęłam i już miałam dokonać swoistego Allah Akbar w tym miejscu i po prostu zachować się jak mój Deidara, tyle że zamiast trotylu, użyłabym gołych rąk do całkowitego unicestwienia tej dzielnicy.

Tymi ręcami rozjebię, O TYMI RĘCAMI!, pomyślałam dziko, machając łapami jak Neandertalczyk po upolowaniu mamuta za pomocą szyszki, patyka i własnego klocka.

Warknęłam na cały głos, gdy w pokoju rozbrzmiał radosny dźwięk dzwonka telefonu i sięgnęłam po smartfon. Widząc, że dzwonił Achim odetchnęłam z ulgą i nacisnęłam zieloną słuchawkę czym prędzej.

— Achim! — sapnęłam do słuchawki. — Co się nie odzywasz?!

Pani, pokornie proszę o wybaczenie. — Usłyszałam w słuchawce nieco złośliwy głos Joachima. — Sprawy się nieco... pokomplikowały, stąd też moja opieszałość.

Przekręciłam oczami. Niezwykle drażnił mnie sposób jego wysławiania się, bo bardzo przypominało mi to styl mowy Francisa. A to mi nie pomagało.

— Jak pokomplikowały? — burknęłam, przymykając oczy. — Kula się od niego odbiła i trafiła w kolegę po fachu? Słońce was oślepiło i zastrzeliliście miłą panią Basię ze spożywczaka? No o co chodzi? Skąd wypłynął ten problem?

Kula trafiła tam, gdzie miała. Problem nastał, kiedy Białoruś ruszyła za mną w pogoń. Zgubiłem ją dopiero w Szwajcarii.

— Cudownie... Myślisz, że będzie się mścić?

Każda dopełniona zemsta rodzi kolejną. Nie przewidziałaś tego, Pani?

Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią, po czym powiedziałam całkiem szczerze:

— A chuj mnie to obchodzi.

Od dziś przechodzę na nowe wyznanie. Tumiwisizm to idealna ideologia dla mojej pogody ducha, czyli Huraganu Katrina, który powoli nabierał na prędkości.

— A co z Rosją? — zapytałam cicho.

Siostry go zabrały.

— Niefajnie... Myślałam, że uda się go wrzucić do stawu. Albo chociaż po chrześcijańsku zakopać.

Achim nie odpowiedział, tylko zaśmiał się, a następnie rozłączył. Zostałam w pokoju sama ze swoimi myślami, a gdy spojrzałam na zegar i zobaczyłam czternastą, to wiedziałam, że zaraz będzie obiad. A nie ukrywałam, że byłam diabelnie głodna.

Przymknęłam oczy i policzyłam w głowie do dwudziestu.

Co, ja nie wyjdę?! Potrzymaj mi galoty!

Otworzyłam drzwi zamaszystym ruchem i z miną Terminatora, bo postanowiłam być silna jak czarownica podczas palenia na stosie.

W łazience niczego nie było, więc nic się nie wydarzyło.

Hetalia Axis... World! - Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz