[6 maj 128 rok – sobota]
Czuła się paskudnie.
Nie dość, że awansowała na siostrzyczkę Antonia, to jeszcze alkohol niebezpiecznie szumiał jej w głowie. Nie mogła uwierzyć, że wylądowała w familyzone. Toż to nawet gorsze było od friendzone, bo z tego nawet nie było cienia szansy wyjść.
Nienawidziła w tej chwili każdego.
— Wicia, co tak zamilkłaś? — Hiszpan uśmiechnął się do niej i poczochrał jej włosy, jakby faktycznie miała tylko pięć lat. Nienawidziła, gdy ktoś mówił do niej per WICIA.
— Zastanawiam się, czy zorza polarna ma wpływ na miesiączkowanie łasic.
— Na łasice pewnie nie, ale wiem, co ma wpływ na twoje, kesesese! — Gilbert upił wesoło potężnego łyka. — Jaki On jest?
— Kto? — burknęła.
— Bóg. — Spojrzał na nią poważnie, a ona nie wiedziała, czy miała być z nim szczera czy pocisnąć mu jakąś bajkę. Jako, że trzecie piwo z rzędu poważnie już szumiało jej w głowie, postanowiła nie silić się na wyjaśnianie mu, że Źródło jest jedno, a to jak widzą i odbierają je ludzie, jest różne.
— Jest miłosierny — powiedziała pierwsze co jej przyszło na myśl. — A ty swego czasu byłeś jego ulubieńcem...
— Wiedziałem! Kesesesese! — Ucieszył się, po czym oparł się o twarde oparcie i rozejrzał bez cienia zainteresowania po spelunie. Obserwowała go chwilę i poczuła ciepełko w serduszku, że Gilbertowi zrobiło się miło. — Jakieś laski nas obczajają — mruknął nieco zakłopotany.
Podążyła za jego wzrokiem i zauważyła dwie ładne blondynki z nogami długimi jak u modelki i dekoltami po same pępki. Nie, że była uprzedzona, ale te dwie wyglądały jak dziewczyny na jedną noc. Dodatkowo jeszcze popijały drinki i spoglądały w ich stronę, gdzie jedna z nich nawet zlustrowała ją prześmiewczo wzrokiem.
Ty lampucero...
Zrobiło jej się niedobrze na myśl, że Antonio mógłby z taką...
— Sztuczne cycki, napompowane wary i pewnie srom zwisający do kolan. Stać was na więcej.
— Ideał się odezwał — zaskrzeczał. — Metr sześćdziesiąt w trampkach, arogancja większa niż u Śląsk i jeszcze nazwisko Kirklanda w papierach. Ideał jak cholera, kesesese!
Nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo obie dziewczyny dosiadły się do nich nagle, spychając ją przy tym bardziej ku skraju ławy. Zagotowała się w sobie i czuła, jak gniew zalewa ją niemal całą.
Nie słuchała ich. Nie znała przecież niemieckiego.
Zaczęła zatem po prostu ich obserwować.
Nie podobało jej się, jak jedna z nich z napompowanymi ustami i sztucznymi rzęsami, która usiadła obok Gilberta, zaczęła się do niego łasić. I zdecydowanie NIE podobało jej się, jak druga kokietowała Hiszpanię. Próbowała coś wtrącić do rozmowy, ale dziewczyny ją zagłuszały. Były wulgarne, głośno się śmiały i nie były ze sfer, w których zwykle obracała się Natalka. Tak właściwie to miała świadomość, że takich dziewczyn jej była podopieczna swego czasu nawet się bała.
I teraz nie dziwiła się dlaczego. Ich aura była paskudna i obrzydliwa. Odrzucała ją niemal od razu.
— Z całą pewnością stać was na coś lepszego niż te pokemony — powiedziała po polsku, kiedy uczucie ignorowania jej osoby było coraz bardziej dotkliwe. — Antonio! Chodźmy...
Nie dokończyła, bo jedna z nich zmierzyła ją wywyższającym wzrokiem, przez co włosy zjeżyły jej się na głowie. Znała ten wzrok. To właśnie tak patrzyli na Natalię w szkole.
CZYTASZ
Hetalia Axis... World! - Tom 4
FanfictionPolska odrodził się po stu dwudziestu trzech latach zaborów. Ja odrodziłam się po trzydziestu trzech i nie napawało mnie to radością. Życie personifikacji samo w sobie nie było proste i pomimo pokoju w Europie, wciąż zmagałam się z demonami wojny...