[21 czerwca 127 – wtorek]
Pobudka była gwałtowna i niezbyt przyjemna. Najpierw oślepiło mnie światło, a następnie ogłuszył skrzek.
— Wstawaj! Jest ósma rano!
— Arcio, daj mi spać...
Zapanowała cisza, a ja uśmiechnęłam się błogo przez sen. Po chwili jednak pocałowałam namiętnie podłogę, kiedy zarobiłam potężnego kopniaka. Stęknęłam, jęknęłam i chrząknęłam, a nad sobą usłyszałam rozbawione:
— Trening czas zacząć, Polaczku.
Pozbierałam się mozolnie z podłogi i nieprzytomnie spojrzałam na całkowicie rozbudzonego Prusaka w szarym dresie i czarnym podkoszulku. Gilbird zaćwierkał do mnie radośnie, a Gil uśmiechnął się złośliwie:
— Mokry sen o Brewce? Gdyby to Francis usłyszał...
— Ale nie usłyszał — burknęłam podchodząc do szafy, by wyjąć ciuchy do ćwiczeń. — Wyjdź, bo chcę się przebrać.
— Ty naprawdę napaliłaś się na Brewkę, kesesesesese!
— Gilbert, wyjdź, bo chcę się ubrać!
— Dobra, dobra, babo! — Skierował się w stronę drzwi, po czym obrócił się do mnie. — Oj, kretynko, trafisz z deszczu pod rynnę, kesesesesese! Anglia najpierw cię wyłomota, a potem zrobi z ciebie bezmózgą kolonię, co wnioskuję długo mu nie zajmie, bo przecież nie masz mózgu, kesesesese!
— Prusaku! — Tupnęłam nogą, czerwieniąc się po czubek głowy.
— On ma rację — zauważyła Wiktoria, która jak w swoim zwyczaju, wzięła się z dupy.
— Nie ma racji!
— Kto? — zapytał Prusak.
— Ty! — warknęłam.
— Ja? — Przyłożył dłoń do piersi, a Wiki mruknęła:
— Natalcia, przestań, bo to dziwnie wygląda...
— JA?! — krzyknęłam z niedowierzaniem w jej stronę, czyli odwracając się tyłem do Gilberta.
— Dobra, to jest dziwne nawet jak na ciebie. — Zaśmiał się Prusy i trzasnął drzwiami, zostawiając mnie samą z duszkiem. — Ćpunka — dodał na korytarzu wyraźnie tak, żebym go słyszała.
— Muszę zacząć uważać — mruknęłam. — Zapominam, że cię nie widzą.
— Tak. Ciekawe, czy Anglia mógłby sprawić, że byłabym widzialna... — powiedziała zamyślona, a ja burknęłam:
— Ta, prawie jak Pinokio. Szkoda, że nie rośnie ci nos, kiedy kłamiesz.
— Ja nie kłamię! — żachnęła się, a ja zachichotałam, wciągając spodnie.
— Racja, jesteś szczera do bólu. Wiki — powiedziałam już poważniej — tylko się nie obraź, ok?
— Hmmm? — Spojrzała na mnie wesoło, przekrzywiając głowę.
W tym momencie faktycznie przypominała mi papugę.
— Mogłabym cię prosić, abyś nie pojawiała się, kiedy z kimś rozmawiam? Albo chociaż nie odzywała? Wychodzę wtedy na kretynkę — dodałam. — Nie przyzwyczaiłam się...
— Jasne, Natalcia — powiedziała takim tonem, jakby mimo wszystko sprawiło jej to pewną przykrość, ale starała się to nieudolnie ukryć za uśmiechem. — Rozumiem.
— Wiesz — zaczęłam — lubię cię, Wiki. W końcu mam do kogo ryja otworzyć. I sama wiesz najlepiej, jak moje życie jest popieprzone. Po co dokładać do tego psychiatryk...
CZYTASZ
Hetalia Axis... World! - Tom 4
FanfictionPolska odrodził się po stu dwudziestu trzech latach zaborów. Ja odrodziłam się po trzydziestu trzech i nie napawało mnie to radością. Życie personifikacji samo w sobie nie było proste i pomimo pokoju w Europie, wciąż zmagałam się z demonami wojny...