Rozdział 30 - Wojna angielsko-wiktoriańska

65 23 9
                                    


[19 października 127 – środa]

Minęły dwa tygodnie czasu.

Od pamiętnej randki nie wchodziłam już w żadne, intymne interakcje z Arthurem, a on sam nie naciskał na mnie, tylko uważnie mnie obserwował. Ja za to czułam ogromne przygnębienie i frustrację, że nie potrafiłam ruszyć z miejsca. Miotałam się emocjonalnie i odczuwałam tak wielki dyskomfort psychiczny, że za radą Wiktorii wróciłam do medytacji, żeby chociaż na chwilę uspokoić swój wewnętrzny huragan.

Anglia zlitował się nade mną i odpuścił mi noszenie mundurku pokojówki. Chyba uznał, że nie miało sensu go już dłużej nosić, skoro sam mnie o mało nie przeleciał, a kolejna okazja miała nastąpić w momencie, kiedy poukłada mi się w głowie. Takie miałam wrażenie.

Każdy przejaw dobrej woli mężczyzny odbierałam na swój sposób i doszukiwałam się drugiego dna, tym samym samej sobie nakładając presję. Swoimi przemyśleniami i obawami dzieliłam się jedynie z Wiktorią, która nie tylko słuchała mnie z uwagą, ale i doradzała oraz uspokajała.

Także byłam na etapie radzenia się papugi w kwestiach sercowych, co poniekąd dobijało mnie jeszcze bardziej.

Wiktoria kochała swoją nową umiejętność, jaką było dotykanie wszystkiego jak leci, czyli podnoszenie, macanie, sprawdzanie, opalcowywanie, tykanie i głaskanie.

Dzisiaj na obiedzie Wiktoria znowu dała się ponieść, bo przy posiłku zaczęła zachwycać się Hiszpanią. Osobiście byłam do tego przyzwyczajona, bo Wiki swoją miłością wybuchała nagle i to o dość dziwnych porach. Z doświadczenia wiedziałam, że trzeba było dać się jej wygadać, a jak jeszcze się ją sprowokuje, to jej podniecenie jest większe, ale za to szybciej mija.

— I ma taki cudowny tyłek! Nic, tylko ściskać i ściskać! — ciągnęła rozmarzona, a ja wyczułam moment, że trzeba było ją sprowokować, żeby to jak najszybciej zakończyć.

— Tak, jak takie dwie bułeczki — mruknęłam bez cienia zainteresowania, a dziewczyna podłapała temat niemalże od razu.

— Tak! — krzyknęła radośnie. — Takie maślane!

— Jak chałka — rzuciłam bez zainteresowania, a Anglia spojrzał na mnie zaskoczony. Puściłam mu oczko i kiwnęłam lekko zauważalnie głową w jej stronę, powstrzymując chichot.

— Dokładnieeee! — zawołała i zakołysała się radośnie, prawie stykając się swoim ramieniem z Anglikiem. — Tylko masełka brakuje, żeby dobrze wjechało!

Parsknęłam cicho, ale Arthur słysząc to, autentycznie się zakrztusił. Odrzucił na bok sztućce, wytrzeszczył oczy i ostatkiem sił próbował złapać oddech. Obserwowałam spokojnie, jak mężczyzna robił się czerwony, fioletowy, a na końcu blady. Dopiero po paru sekundach, jak złapał oddech, zaproponowałam:

— Może poklepać po pleckach?

Obdarzył mnie jadowitym spojrzeniem, a jego blond włosy wyglądały na jeszcze bardziej rozczochrane, niż zwykle. Darował sobie jednak komentarz co do mojej osoby, bo odwrócił się powoli w stronę rozmarzonej Wiktorii i zapytał:

— Ty masz po kolei w głowie...?

— Ogólnie nie, ale czasami się zdarza, że przyjdę i jej poukładam — pospieszyłam z odpowiedzią.

— TY już lepiej jej tam nie grzeb! — warknął na mnie. — Jesteś gorsza od doktora Frankensteina, a z nią i tak już jest tragicznie!

— O, dziękuję! — Ucieszyłam się, a Anglik przywalił sobie facepalma. Wiktoria natomiast jakby zbudziła się ze swojego snu:

Hetalia Axis... World! - Tom 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz