11

107 5 16
                                    

Po raz drugi tego wieczora przekroczyłam próg domu Lily, jednak tym razem ludzi było znacznie mniej niż za pierwszym razem. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę salonu gdzie spotkałam się z przyjaciółmi. Po zapoznawczym spojrzeniu stwierdziłam że jedyną osobą w pomieszczeniu która jeszcze się trzyma i kontaktuje jest Clarie.

-Hej.-podeszłam do dziewczyny która po usłyszeniu mojego głosu podniosła na mnie swój wzrok.

-W końcu jesteś! Co się stało z Aleksem? - spytała gdy usiadłam obok niej na szarej sofie. Westchnęłam i opowiedziałam jej w skrócie całą historię od naszego siedzenia na schodach, po moją rozmowę z jego ojcem - Naprawdę, Arthur to niezły gnój. Nie dość, że zdradzał Mae to teraz jeszcze to?! - syknęła.

Clarie z Alexem zna się najdłużej, ponieważ poznali się już w przedszkolu. I to ona, jako mała dziewczynka na pogrzebie jego mamy wyrwała się z rąk swojego taty, żeby przedrzeć się do przodu, tylko po to  żeby po prostu przytulić Alex'a i powiedzieć mu, że da sobie z tym radę. Tym samym zakańczając ich wojnę żeby dać początek wieloletniej przyjaźni.

-Mam nadzieję, że w końcu się ogarnie, bo naprawdę nie szczędziłam sobie przekleństw.-dodałam ciszej.

-I bardzo dobrze kurwa! - fuknęła- Niech się w końcu zainteresuje synem. Wiesz co... idę poszukać Mew'a i powiem mu, że chcę czegoś więcej niż tylko przyjaźni! - uśmiechnęła się zwycięsko i wstając poprawiła swoją żółtą sukienkę oraz wysokiego kucyka a po chwili wyszła przeszklonymi drzwiami do ogrodu tym samym znikając mi z pola widzenia.

Zaśmiałam się lekko bo relacja tej dwójki już od dawna przypominają związek niż relację czysto przyjacielską, jednak żadne z nich nie chciało się przyznać do swoich uczyć. Do teraz.

Po kilku minutach siedzenia postanowiłam pójść się napić tak więc ruszyłam w stronę kuchni wymijając tańczących, pijących, palących nastolatków. W kuchni do czerwonego kubeczka nalałam sobie sok z czarnej porzeczki i trochę wódki.

Raz kozie śmierć.

Przymknęłam oczy i wzięłam mały łyk napoju od razu się krzywiąc na gorzki smak soku.

-Och droga Alice jak możesz pić to świństwo- pomyślam o swojej kuzynce z którą nie widziałam się od mojego wyjazdu z Londynu.

I wcale ci jej nie brakuje.

Odezwał się cichy głos moiej podświadomości. Odstawiłam prawie nienaruszony napój na blat wyspy kuchennej żeby nie marnować. Ktoś na pewno skorzysta z gotowego drinka.

Po prostu jesteś za leniwa i nie chce ci się wykonać kilku kroków do zlewu.

Tu też ma rację.

Pokręciłam zrezygnowana głową na mój tok myślenia i postanowiłam zatańczyć. Wolnym krokiem skierowałam się z powrotem do salonu gdzie z głośników leciał remix piosenki "One last time". Zaczęłam powoli poruszać biodrami w rytm muzyki.

Taniec od zawsze pozwalał mi wyzbyć się wszelkich emocji. Tańcząc mogłam pokazać mój ból, cierpienie, smutek ale także radość, miłość, wzruszenie i harmonię. Wszystkie te emocje komponowały się w tańcu idealnie. Osobie tańczącej dawało to ukojenie i wewnętrzny spokój a obserwatorom...no cóż...zachwyt. Odkąd skończyłam 5 lat chodziłam na różne zajęcia z techniki tańca. Zaczynając od baletu, hip hopu kończąc na tańcu towarzyskim gdzie najlepiej czułam się w rytmie latino. I to właśnie na zajęciach z tańca latino poznałam chłopaka z pięknymi błękitnymi oczami i blond włosami, zwącego się Michael Snow.

Mimo, że znałam go tak naprawdę od dziecka jako przyjaciela mojego brata, to właśnie na wspólnych zajęciach zobaczyłam w nim kogoś więcej.

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz