25

88 5 11
                                    

Nie pamiętam zbyt dobrze drogi do szpitala, ani tego co ze mną robili po moim trafieniu do budynku. Na pewno pobrali mi krew, ponieważ pamiętam ukłucie. Wydaje mi się, że prawie cały ten czas spałam, ale nie jestem pewna. Do całkowitej świadomości doszłam będąc już w pokoju szpitalnym, gdzie oprócz mnie nikt nie leży, o co pewnie zadbała moja mama.

Przetarłam oczy w chwili gdy do sali weszła pielęgniarka mająca około trzydziestu kilku lat, mająca czarne włosy spięte w ciasnego koka na czubku głowy, i na imię Marry, co wnioskowałam z plakietki na jej piersi.

-Dzień dobry słoneczko, jak się czujemy?- spytała, sprawdzając coś w karcie pacjenta, a następnie zmieniając mi kroplówkę, na co mimowolnie syknęłam.

-Jakby przejechał mnie tir a później walec.- sarknęłam, na co posłała mi politowane spojrzenie.- No co? Taka prawda.- wzruszyłam ramionami.

-W takim razie...dobrze, że skończyło się to tylko na: wstrząsie mózgu, niedotlenieniu, kilku rozcięciach i siniakach.- westchnęła, podając mi plastikowy kubek z wodą, który chętnie przyjęłam, a jeszcze chętniej- opróżniłam.

-Jak długo tu będę?- spytałam z wymuszonym uśmiechem, ponieważ naprawdę nienawidziłam przebywać w szpitalach.

Od małego szpitale kojarzyły mi się z czymś złym. Z miejscem gdzie umierają ludzie. A odkąd mój dziadek zmarł przez niekompetencję lekarzy unikam ich jak ognia, chyba że jest to naprawdę konieczne. Stąd też nieufność do lekarzy i moja panika gdy trafiam do szpitala.

-Jeszcze kilka dni. Wakacje się dopiero rozpoczęły, a tobie przyda się odpocząć.- usłyszałam głos Nathaniela, który pojawił się w drzwiach z papierową reklamówką i dwoma parującymi kubkami.

Usiadł na białym taborecie wyciągając z siatki rogalika francuskiego i podając kubek z kawą.

Mówiłam, że to mój ulubiony brat?

Nie?

To teraz mówię.

Nathaniel to mój ulubiony brat.

A właściwie to jedyny, ale i tak ulubiony.

-Jak się czujesz?- spytał, gdy Marry bezszelestnie opuściła pokój, a ja byłam w trakcie pałaszowania rogalika.

-Nie za dobrze.- mruknęłam.-Fizycznie czuję się...dziwnie, a psychicznie...lepiej nie mówić.-westchnęłam, na co chłopak zacisnął pięści.

-Wiesz, że będziesz musiała złożyć zeznania?- spytał dla upewnienia się, czy jestem świadoma co mnie czeka.- Policja już kilka razy chciała cię odwiedzić ale ich nie wypuściłem. W końcu zaczęli mi grozić mandatem ale się poddali.- zaśmiał się, co z resztą odwzajemniłam.

Skinęłam głową wiedząc, że prędzej czy później będę musiała złożyć zeznania na chłopaka, jednak będzie to dla mnie niewyobrażalnie trudne, i zastanawiam się czy po prostu mu nie odpuścić. Przecież i tak Alan jako pierwszy wymierzył sprawiedliwość masakrując twarz chłopaka, który teraz tak bardzo mnie obrzydza. Może po tym będzie bał się do mnie zbliżyć i cokolwiek mi zrobić, albo da sobie spokój. Może zgłaszanie pobicia i usiłowanie morderstwa było złym pomysłem? Może nie jest to konieczne, a on po prostu zareagował zbyt gwałtownie i tak naprawdę nie chciał mi nic zrobić?

Szybko odgoniłam od siebie te myśli, bo chłopak słyszał i widział co mi robił. Kontrolował to, i nawet przez chwilę się nie zawahał. Był gotowy mnie zabić, bo dowiedział się o moim pocałunku z Alanem. Tylko skąd? Przecież nikogo nie było na piętrze. A Alan na pewno by mu o tym nie powiedział. Przecież nawet się nie lubią, a gdyby jednak powiedziałby mu o tym- zdradziłby sam siebie.

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz