35

63 4 4
                                    

-Aaa!! Tu jest żaba! Boże, tu jest ropucha!

Idealną ciszę przerwał wrzask Cory, która najprawdopodobniej obudziła wszystkich tutaj obecnych o czym świadczył fakt, że każdy zaczął wychodzić ze swojego namiotu żeby zobaczyć co się stało.

Przerażona blondynka na której twarzy nie było ani grama makijażu, a i tak jej cera była idealna, skakała w tę i we wtę wskazując palcem na swój namiot, z którego chwilę później wyszedł Ivan niosąc coś w dłoniach, aby kilka sekund później wrzucić nieproszonego gościa w trawę żeby mógł sobie w spokoju żyć z dala od wrzasków Cory.

-I na co ją wypuściłeś? Mielibyśmy śniadanie. Kiedy mój kuzyn był we Francji i jadł na obiad żabie udka, twierdził, że były całkiem smaczne.- powiedział Ryan, zaplatając dłonie na klatce piersiowej.

Gdy owe słowa padły z jego ust każdy z nas popatrzył na niego jak na skończonego idiotę. Chwilę trwaliśmy w kompletnej ciszy, aż w końcu Alexander nie wytrzymał i wybuchł głośnym śmiechem, który z każdą chwilą stawał się coraz większym rechotem, zarażającym każdego z nas.
Minutę później każdy z nas śmiał się w niebogłosy, jedynie Ryan stał z założonymi rękami i naburmuszoną miną.

-Ale to wcale nie tak, że ty musisz mieć jedzenie przetworzone.- rzucił kpiąco Alan.- Ale skoro tak bardzo chcesz...mogę się poświęcić i złapać ci z powrotem tą żabę.

-Obejdzie się bez tego!- oburzył się.- Jesteście debilami. Wszyscy, bez wyjątku.-wskazał każdego z nas palcem i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.

-No, a mówicie, że to ja jestem największą drama queen.-odezwał się Alex, trzymając ręce splecione na klatce piersiowej.- Stary! Zluzuj majty! Oni tylko cisną z ciebie bekę! To nie koniec świata!- ruszył za nim, krzycząc w niebo głosy.

Spojrzałam na oddalające się plecy teraz już dwóch królowych dramatu i zaśmiałam się z komizmu całej tej sytuacji. Teraz patrząc na nich stwierdziłam, że przyjaźń między tą dwójką narcyzów dopiero się rozpocznie.

-To co jemy na śniadanie?- spytał niewzruszony Ivan.

-Żabie udka, uuuu!- drwił Bartholomew.- Szczerze. Ale to szczerze, nigdy nie pomyślałbym, że Ryan jest taki drażliwy.-stwierdził, a takiego to on kozaka zgrywa.

-Ty za to zgrywasz umysłowego zjeba i nikt nic nie mówi.-dociął mu mój brat, na co chłopak kilka razy nabrał powietrza do ust po czym je wypuścił i tak kilkukrotnie.-O, a teraz w dodatku zgrywasz rybę. Z tym, że słabo ci to wychodzi.

-Ja ci zaraz dam popalić łachudro wstrętna! Kiszki ci powyłażą dupą!

-Cały drżę ze strachu.

***
Kiedy Bartholomew i Nathaniel skończyli sobie dogryzać, a Ryan i Alex wrócili w końcu zjedliśmy wspólne śniadanie, które o dziwo minęło bez większych wybryków. Dzisiejszy dzień był bardzo upalny przez co jednogłośnie stwierdziliśmy, że spędzimy go nad wodą. Kiedy wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia całą ekipą zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie które wyszło bardzo ładnie i na pewno powieszę je na ścianie wraz z resztą innych zdjęć wykonanych polaroidem.

-Skok na bombę!- krzyknął Alex rozpędzając się na pomoście w celu wskoczenia do jeziora.-Jaba-daba-du!-wykrzyczał odbijając się od drewnianego pomostu, a następnie wskakując do wody z wielkim pluskiem.

Następny w kolejce był Alan i Michael. Zaraz po nich skakał Ivan, Oliver, Mew, aż w końcu nadeszła pora na Ryana. I na początku wszystko szło tak jak powinno to wyglądać, dopóki z wody nie wynurzyły się białe kąpielówki gdzie lewa nogawka była w czerwone pionowe paski, a prawa w różnego wielkości arbuzy. Kąpielówki te, były własnością Ryan'a.

-Kurwa mać, gacie mi spadły! Dziewczyny nie patrzcie aby się nie zgorszyć!-oznajmił głośno, płynąc w stronę swojej zguby.

-Niezłe bułeczki Ryan!- zakpiła Cora, poprawiając swoje okulary przeciwsłoneczne.

-Wiem! Robię je specjalnie dla ciebie. Chcesz pomacać, kochanie?- spytał.

-Dzięki, ale nie skorzystam. Wolę bułeczki Ivana.-stwierdziła, posyłając swojemu chłopakowi czułe spojrzenie, na co ten w odpowiedzi zwrotnej przesłał jej buziaka.

Cieszyłam się, że wszyscy bawiliśmy się razem. Nikt nikogo nie udawał i to było cudowne. Kochałam tych ludzi przez to, że potrafili być sobą i się tego nie wstydzili. Każdy z nas jest inny, jednak mimo wielu różnic między nami jesteśmy do siebie podobni. Wszyscy- bez wyjątku.

Pod wieczór na kolację zamówiliśmy pięć dużych pizz. Oczywiście było sporo zabawy aby wytłumaczyć dostawcy gdzie ma je przywieźć ale finalnie się udało dzięki czemu mogliśmy się cieszyć pysznym i niekoniecznie zdrowym posiłkiem. Od czasu do czasu można!
Siedzieliśmy przy ognisku i każdy z nas opowiadał jakąś straszną historię którą kiedyś usłyszeliśmy, byliśmy świadkiem bądź przeczytaliśmy. Nie powiem, miało to swój klimat i czasami naprawdę robiło się dość przerażająco.

-Moja kolej!- powiedział Michael.- Saray, Nate wy już kojarzycie tą historię.- uprzedził.- No więc moja   prababcia żyła w czasach drugiej wojny światowej. Wychowywała ją ciocia z dziadkiem ponieważ jej rodzice zmarli. Jej dziadek przyjaźnił się z sąsiadem który po wojnie wyjechał do Stanów. Wtedy jeszcze nie było aż takiego dostępu do telefonów więc kontakt był ograniczony i w końcu się urwał. Kiedy dziadek zmarł wraz z ciocią nie miały możliwości poinformować o tym Harrego. Po dwóch latach pan Harry wrócił do Anglii i gdy szedł widział pracującego w polu swojego nieżyjącego już przyjaciela. Kiedy go wołał i machał dziadek go nie widział...Na drugi dzień Harry postanowił wpaść do nich, no i tam mówił, że widział dziadka jak w polu coś robił to ten go nie widział. I właśnie wtedy ciocia mojej babci mu powiedziała, że to niemożliwe, ponieważ dziadek nie żyje od prawie trzech lat.- skończył opowiadać.- Może i do strasznych historii to się nie zalicza, jednak jest dość niecodzienne...paranormalne można by rzec.

-Ej a wy wiecie, że sowy zwiastują śmierć?-spytał Mew, na co niektórzy się zgodzili, a inni zaprzeczyli.-No to będąc w temacie dziadka. Mój dziadek szedł sobie do kościoła i na słupie energetycznym zobaczył sowę która zaczęła iść po kablu idąc jego śladem. Serio! On się zatrzymywał- ona też. Dziadek ruszał- ona też. I to samo było jak wracał z kościoła.

-I co?- zapytał Ivan.

-No i co, "I co?" umarł po czterech dniach. Koniec historii. -wzruszył ramionami.- A no i jeszcze on już od jakiegoś miesiąca trajkotał coś o tym, że umrze za niedługo.

☠️☠️☠️

Nie mówcie, że nie ale Ryan w tym rozdziale najbardziej oberwał.

Co do tych historii mam nadzieję, że są dość zrozumiałe no i, że niczego nie pomyliłam ponieważ są one na faktach jak raz ze znajomymi sobie gadaliśmy o takich zjawiskach paranormalnych jakich doświadczyliśmy lub ktoś ze znanych nam osób. Było ich serio multum więc wybrałam dwie najkrótsze.

Pytanie do was: co wy sądzicie o takich zjawiskach? Możecie opowiedzieć o swoich, a ja z chęcią przeczytam 🥰

Aaaa no i w mojej głowie pojawił się pomysł na książkę z totalnie innej epoki. A mianowicie XVIII w, gdzie piractwo rozwija się w zaskakującym tempie.

(Tak w sekrecie wam powiem, że parę rozdziałów mam już napisanych 🤫)

Do następnego!
Bayo! 💋🥊

Hi princess| zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz