-- Amybeth, wstawaj! Za piętnaście minut mamy spotkanie! -- nagły krzyk obudził rudowłosą, która straciła poczucie czasu i spała już od bitych dwóch i pół godziny.
-- Daj mi chwilę -- wymruczała, tuląc się jeszcze mocniej do poduszki.
-- Chłopaki już przyszli i przyszłam po ciebie, bo znam cię i wiedziałam, że nie nastawisz budzika. Wstawaj natychmiast i się ogarniaj -- powiedziała Dalila, która w przeciwieństwie do Amy, nastawiła sobie budzik i zdążyła jeszcze doprowadzić się do porządku.
-- Nigdzie nie idę. Powiedz im wszystkim, że przyjdę tam jak się wyśpię -- Bela ledwo rozumiała słowa, które wypowiadała McNulty, ponieważ nadal miała ona przyciśniętą twarz do poduszki.
-- Nie wkurzaj mnie nawet -- powiedziała już lekko poddenerwowana brunetka -- Wstajesz w tej chwili, bo inaczej przyprowadzę tu Aymeric'a. Chyba tego nie chcesz, prawda?
-- Nie odważyłabyś się -- rudowłosa odwróciła twarz od poduszki i zaspana spojrzała na Dalilę.
-- Tak? To patrz -- powiedziała, po czym wyszła z przyczepy.
-- Nie! Dobra przepraszam już wstaję! -- krzyknęła Amybeth, jednak jej błagania poszły na nic.
Po niecałej minucie do środka wszedł Montaz z wielkim fletem (swoją drogą, dziewczyna nie wiedziała po co mu taki przedmiot na planie, jednak wolała nie wnikać. To przecież Aymeric) i zaczął grać przypadkową melodię. Ten dźwięk momentalnie rozbudził Amybeth do granic możliwości i zmusił do wstania z łóżka oraz zebrania się do kupy po spaniu.
Łapiąc się ze śmiechu za brzuch chłopak, wyszedł za drzwi wraz ze swoim perfekcyjnym instrumentem. Wiedział, że dziewczyna na sto procent się na nim zemści, jednak na razie był spokojny i opanowany.
Zaraz po tym jak Aymeric opuścił jej przyczepę, McNulty podeszła do lustra i szybko poprawiła włosy i swój lekki makijaż, spoglądając przy okazji na swój strój. Wszystko wydawało się w porządku więc już po chwili rudowłosa wyszła ze swojego domku na kółkach i podeszła do przyjaciół, ziewając :
-- Już jestem. Która jest godzina?
-- Dokładnie szesnasta pięćdziesiąt dwa więc chyba spokojnie zdążymy -- powiedział Cory, który również lekko przysypiał, ale dzielnie szedł na spotkanie.
Wszyscy udali się do wielkiej hali, która znajdowała się nieopodal miejsca ich zamieszkania podczas nagrywek. Musieli iść dosyć szybko, bo pomimo tego, co wcześniej mówił Cory, nie mieli zbyt wiele czasu, a ich tempo chodu też nie było zachwycające.
Gdy ukazał im się budynek wbiegli do niego od razu nawet nie pukając. Światła były zapalone, krzesła pozajmowane i każdy tam zgromadzony odwrócił się w ich stronę. Zapadła cisza, w której każda para oczu dokładnie skanowała nowo przybyłych na halę.
Amybeth zaczęła się czuć trochę niekomfortowo i już chciała jakoś zareagować, gdy nagle zblokowała swój wzrok z piwną parą tęczówek, które teraz przewiercały ją na wylot.
Znała tylko jedne takie oczy, które były wręcz unikatowe i doskonale wiedziała do kogo one należą. Jego spojrzenie na początku wyrażało zdezorientowanie tym, że dziewczyna nie zerwała tego kontaktu wzrokowego, jednak później zamieniło się ono w radość i jakby...tęsknotę? Rudowłosa nie wiedziała dokładnie co ma zrobić i jak uciec przed tym intensywnym wzrokiem, aczkolwiek nawet jakby chciała, to nie była w stanie.
Stała jak otępiała i nadal utrzymywała tą wymianę przenikliwych spojrzeń z Lucasem, nie przejmując się przyjaciółmi, którzy w tym momencie świdrowali ją wzrokiem, mówiąc do niej jakieś niezrozumiałe zdania.
CZYTASZ
Do zakochania jeden krok // LUBETH //
FanfictionAmybeth McNutlty i Lucas Jade Zumman to aktorzy z serialu "Ania nie Anna". Ponownie zostają bardzo dobrymi znajomymi z pracy, lecz do czasu... Co jeśli poczują coś więcej? Czy miłość przezwycięży wszystko i każdego? Czy dawna, lecz prawdziwa przyjaź...