Rozdział 17

215 21 14
                                    

-- Muszę odegrać scenę, w której będę się całować z Amybeth.

Zapadła cisza, w której Sullivan powoli trawiła słowa chłopaka, a sam Lucas mentalnie uderzał się w głowę za swoją bezpośredniość w tej sprawie. Przecież wiedział, że ten temat jest dla niej lekko drażliwy oraz bolesny i mógł rozegrać to w nieco delikatniejszy sposób. A Shannon myślała. Myślała nad tym, co powiedział jej chłopak i czy to na pewno działo się naprawdę.

Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że to jego praca i nawet wcześniej miała cień podejrzeń, że taka scena w końcu dojdzie do skutku, czy jej się to podoba czy nie. Niewątpliwie nie chce aby to się stało, ale w tej kwestii nie ma nic do powiedzenia, gdyż najwidoczniej było to już wcześniej ustalone przez reżyserkę.

Przez kilka dobrych minut żadne z nich się do siebie nie odzywało, będąc zatopionych w swoich własnych myślach i tworząc nieprzyjemną wręcz ciszę. W końcu po jakimś czasie Shannon zacisnęła zęby przyciskając telefon do ucha i miłym tonem (który był jak najbardziej fałszywy) i sztucznym uśmiechem, którego nie widział chłopak, powiedziała :

-- W porządku, rozumiem.

Te jedno, ciche i krótkie zdanie wprawiło zestresowanego Luc'a w zdumienie na takim poziomie, o jakim nawet nie mógł wcześniej pomyśleć. Mało brakowało, a jego telefon zostałby wypuszczony z ręki kończąc na podłodze, jednak udało mu się nad tym zapanować. Gwałtownie wstrzymał oddech, jego oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a usta ułożyły się w idealną literę "o".

Czy Shannon właśnie powiedziała to, co powiedziała czy to tylko jakaś głupia iluzja? Po prostu nie mógł uwierzyć, że dziewczyna tak szybko i łatwo to przyjęła. Ufał jej, tak jak ona ufała mu, dlatego też ich związek był bardzo silny i udany, ale tematy związane z Amybeth od zawsze były trudne - zwłaszcza dla Shannon.

-- Co? -- powiedział tępo, wpatrując się w nieokreślone miejsce przed sobą.

-- Lucas...rozumiem to -- te słowa w pewnym sensie trudno wychodziły z jej ust, ale wiedziała, że musi tak powiedzieć. Kochała go i pomimo swojej żądzy zemsty do Amybeth, zaakceptowała to, gdyż zdawała sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie Amy i Luc jak i ona, nie mają wyboru.

-- Przepraszam, że zabrzmi to tak jakbym ci nie ufał lub nie wierzył, ale mówisz serio? -- westchnięcie opuściło usta szatynki, a Zumman kontynuował -- W sensie...jakim cudem i dlaczego przyjęłaś to tak dobrze i nie wtrąciłaś jakiś uwag na temat Marche...to znaczy Amybeth?

-- Wiesz doskonale, że nie pałam do niej zbytnio sympatią i unikam jej tematów z wiadomego powodu, ale zdaję sobie sprawę z tego, że masz taką pracę i jest to decyzja odgórnie podjęta. Owszem, mogłabym teraz powiedzieć ci, że się na to nie zgadzam, jednak byłoby to bezsensowne, ponieważ nie mi o tym decydować. Związek polega głównie na zaufaniu, a ja ufam ci i wiem, że mnie kochasz, a nie ją -- Sullivan w końcu wyrzuciła z siebie wszystkie myśli, które ciążyły u niej od momentu, kiedy Lucas powiedział jej o tym pocałunku.

Z każdym kolejnym słowem brunet był jeszcze bardziej zszokowany, szczęśliwy i zadowolony z takiego obrotu spraw. Naprawdę obawiał się, że będzie musiał to tłumaczyć i przekonywać ją do wsparcia go w tym wszystkim.

-- Jejku słońce -- wydusił z siebie, nadal pozostając w stanie szczęścia i zdumienia jednocześnie -- Nawet nie wiesz jak się cieszę! Już myślałem...no nie ważne, ale dziękuję za zrozumienie i wsparcie w tym.

-- Nie masz za co, skarbie -- uśmiechnęła się lekko, przyciskając telefon do ucha -- Pamiętaj, że zawsze z tobą, a nie przeciw tobie.

-- Pamiętam -- powiedział chłopak -- Kurczę przepraszam cię, ale muszę już wracać do reszty. Oglądamy film, a oni cały czas na mnie czekają. Zadzwonię jutro, w porządku?

Do zakochania jeden krok // LUBETH //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz