Rozdział 36

253 21 22
                                    

-- Aniu, muszę wiedzieć. Czy ty naprawdę coś do mnie czujesz? -- ledwie wykrztusił swoją kwestię Lucas, gdyż nadal był kompletnie zauroczonym pocałunkiem z serialową Anią.

Amybeth zatkało. Pomimo tego, że doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że to gra aktorska i pytanie jest skierowane od Gilberta do Ani, tak ona poczuła się jakby to Lucas pytał ją samą bezpośrednio. Nie miała pojęcia co powiedzieć, bo nagle wszystkie kwestie wypadły jej z głowy. Nie może jednak pozwolić na to, aby ta scena została odegrana raz jeszcze - to byłoby dla niej zbyt wiele jak na jeden dzień.

Wciąż wpatrując się w jego oczy koloru runa leśnego i jesiennych liści, które za każdym razem wyglądały dla niej jeszcze bardziej olśniewająco, posłała mu szybkie spojrzenie z bladym uśmiechem i zaryzykowała - improwizując.

Ostatnie co zauważył brunet, to był nieznany, lecz z pewnością szaleńczy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, błysk w oczach Amy, która zmniejszyła odległość między nimi i pocałowała go najmocniej jak potrafiła.

Początkowo Luc zupełnie nie wiedział co robić, ponieważ tego pocałunku nie było w scenariuszu, a miała zaistnieć między nimi krótka rozmowa, która przeniosłaby się obok powozu taty Diany, jednak nie chciał psuć tej magii w scenie i równie z pasją oddał ten gest, układając ręce na jej talii i przyciągając ją jeszcze bliżej siebie - o ile to w ogóle było możliwe.

Rudowłosa wplątała palce w jego gęste, ciemne loki, które były dla niej wręcz tworem prosto od Boga i delikatnie za nie pociągnęła. Brunet w odpowiedzi jedynie delikatnie uśmiechnął się przez pocałunek, gdyż nie chciał aby ktoś to zauważył prócz samej Amy i cichutko jęknął w jej usta.

Ich uczucia uwolniły się i zalśniły...

Ferwor, z jakim obdarzali się kolejnymi muśnięciami warg był obłędny. Synchronizacja ich serc, które w tamtej porywającej chwili stawały się jednością i definiowały się jednym rytmem, a także ich przyśpieszone oddechy, które przestały mieć teraz dla nich znaczenie - to wszystko wyglądało niczym wyrwane z filmu, o ironio.

Może i nie było wokół nich fajerwerków, może czas się nie zatrzymał, jednakże dla nich ta chwila była jedyna, niepowtarzalna i niezwykle ujmująca. Motyle, które wręcz szalały w ich brzuchach w końcu ujrzały światło dzienne i łączyły się z ogarniającym ich uczuciem, z którego Amybeth zdawała sobie sprawę, a Lucas jeszcze nie do końca.

Albowiem czuli przenikającą przez ich spragnione sobą nawzajem ciała miłość.

Miłość, uwielbienie, fascynacje - po prostu czuli dom. Odnaleźli swój wspólny dom. Aczkolwiek czy wpuszczą się do niego nawzajem? Ekstaza, która aktualnie buzowała w ich żyłach krzyczała tak, lecz czy gdy powrócą do szarej i żmudnej rzeczywistości również będą tak uważać?

Minęły wieki, choć w rzeczywistości były to zaledwie sekundy gdy w końcu się od siebie odsunęli, wracając z krainy stworzeń pięknych, w której znajdowali się tylko oni. Realia zalały ich umysły uświadamiając im, że muszą dalej grać, dlatego też po szoku, który trwał przez niemal sekundę i był wywołanym przez emocje, które wciąż w nich buzowały - aktorzy wrócili do sceny, jaką mieli odegrać przed improwizowanym pocałunkiem, czyli krótka rozmowa.

Na ich szczęście głosy bruneta i rudowłosej w ogóle się nie trzęsły, a przynajmniej nie było to aż tak słyszalne. Kontynuowali pogawędkę, jak i same nagrywki, podczas gdy siedząca za kamerami obok operatorów Moira nie dowierzała. Wcześniej jej postawa była dość spokojna i luźna - przede wszystkim stała. Jednak gdy tylko zobaczyła ten zaimprowizowany przez aktorów pocałunek - usiadła będąc w lekko mówiąc szoku i kręcąc głową. W tamtym momencie doszła do niej jedna informacja.

Do zakochania jeden krok // LUBETH //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz