Rozdział 38

284 20 30
                                    

-- Jestem w ciąży -- powiedziała radosnym głosem, wpatrując się w chłopaka, który w tamtym momencie myślał, że to jakiś słaby żart -- Będziesz ojcem, Luc.

Ziemia przestała się obracać, a czas wydawał się stanąć w miejscu - banalne frazy, jednak Lucas i Amybeth dosłownie tak to odczuli. Ich ciała spięły się w tym samym czasie, a gardzące i złe spojrzenia zostały zastąpione kompletnie zdumionymi. Uścisk ich dłoni nie zelżał choćby na sekundę, a wręcz przysunęli się jeszcze bliżej siebie.

Mózg Amybeth opustoszał, a jej serce musiało przyjąć jakiś nieznany, niewyobrażalnie silny cios, ponieważ czuła, jakby zaraz miało pęknąć na kawałeczki. Mentalnie zaczęła już nawet przerabiać scenariusze szczęśliwego Luc'a w roli ojca, który wybaczy szatynce zdradę ze względu na malucha i wspólnie zaczną od nowa (co powodowało jeszcze większe krwawienie jej kruchego serduszka), jednak na zewnątrz jej mina pozostała niewzruszona.

On będzie tatą. Jej Lucas będzie tatą. Tatą nie jej dziecka, tylko Shannon.

Lucas również nie mógł w to uwierzyć. Zdębiały skakał wzrokiem między ewidentnie zadowolonymi oczami Shannon, a jej brzuchem, na którym trzymała dłoń. To nie było możliwe. Przecież jakiekolwiek ostatnie zbliżenie między nimi nastąpiło prawdopodobnie w marcu lub nawet pod koniec lutego. Coś mu tu nie grało i musiał sprawdzić, czy ona aby na pewno ne kłamie, chcąc poprzez to do niego wrócić.

-- Niemożliwe -- powiedział stanowczo po dobrych kilku chwilach ciszy, a zdezorientowany wzrok Amy wręcz palił jego profil -- Nie wierzę w to.

-- Ale to prawda, skarbie. Będziemy mieć dzidziusia -- powtórzyła przesłodzonym tonem, a na sformułowanie "skarbie" zarówno Lucas, jak i Amybeth wyraźnie się skrzywili.

-- Po pierwsze; nie waż się więcej mówić do mnie zdrobnieniami, do których już nie masz prawa -- chłopak wyrzucił zdziwienie na tył głowy, pozostawiając jedynie wcześniejsze rozdrażnienie -- Po drugie; nie wierzę ci. Nie wierzę w żadne twoje słowo, bo czemu miałbym. To może być pretekst do tego, abym miał do ciebie wrócić, jednak nic takiego nie nastąpi.

-- Uwierz, że też na początku nie dopuszczałam do siebie myśli o... mojej ciąży, jednak proszę -- zaczęła gorączkowo przeszukiwać swoją torebkę, podczas gdy rudowłosa i brunet wymienili spojrzenia. Spojrzenie Amy wręcz emanowało bólem, co dostrzegł Luc i delikatnie pokręcił w odpowiedzi głową, gładząc kciukiem jej knykcie. Chciał jej tym przekazać, że to co mówi jego była to pic na wodę i Amybeth już nawet zaczęła powoli i niezauważalnie kiwać głową, jednak wtedy Shannon znów przemówiła -- Trzymaj, zobacz. Jak widzisz, ja też na początku nie przyjmowałam tego do wiadomości.

Chłopak chwycił do rąk przedmiot, a raczej przedmioty jakie mu przekazała i jego serce się zatrzymało.

Wręczyła mu sześć pozytywnych testów ciążowych.

Wnętrze Amybeth ponownie już tamtego dnia zamarło i jedyne co była w stanie zrobić, to tępe wpatrywanie się w dwie kreski na przeklętych kawałkach plastiku. Cisza jaka nastała z każdą chwilą stawała się coraz bardziej uciążliwa i niezręczna. Brunet z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w testy i nie przyjmował tego do wiadomości.

On ma być... ojcem?

Jeśli to prawda, to na pewno nie porzuciłby tego dziecka, a wręcz starał się z nim przebywać jak najczęściej by się dało i wychowywać na dobrego człowieka, jednak we wszystkim zawsze jest jakiś haczyk. Wiązałoby się to z dużą ilością spotkań z Shannon, której prawdopodobnie zależy na ich powrocie, co przynajmniej u niego jest niemożliwą opcją.

Zdezorientowany i kompletnie wbity w ziemię uniósł wzrok na szatynkę, gdy ta cały czas promiennie się uśmiechała. Coś tu nie pasowało. Widać to było w krótkich i dziwnych przebłyskach  zawartych w jej spojrzeniu. Zmarszczył brwi i spytał:

Do zakochania jeden krok // LUBETH //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz