Rozdział 25

207 21 17
                                    

-- Przespaliśmy się ze sobą -- przerwał jej Louis, w końcu patrząc jej w oczy.

Całe wnętrze Shannon zamarło. Wstrzymała oddech oraz jej oczy stopniowo, jakby to wciąż do niej nie dochodziło, rozszerzały się do granic możliwości. Szczęka opadła jej na podłogę, a ona sama musiała oprzeć się o krzesło przy stoliku stojącego nieopodal.

Początkowo powolnie kręciła głową, lecz teraz kiwała nią tak, jakby chciała nigdy nie usłyszeć tej nowiny oraz nigdy nie przyjąć jej do wiadomości.

-- Co? -- zapytała tępo, będąc w stanie wyrzucić z siebie tylko to.

-- No...tak -- niezręcznie podrapał się po głowie, po czym kontynuował -- Słuchaj, ja...

-- To był błąd -- przerwała mu Sullivan, dalej pozostając w stanie totalnego szoku -- Musimy o tym zapomnieć. Ja...Lucas...o mój boże Lucas! Przecież on mnie zabije i zerwie ze mną!

-- Ale posłuchaj, ja naprawdę...

-- Lucas ani nikt inny ma się o tym nie dowiedzieć, jasne? -- spytała z naciskiem podchodząc do niego -- Niech to zostanie jedynie między naszą dwójką, proszę.

Louis przez chwilę analizował słowa, a zarazem prośbę Sullivan, zawzięcie ignorując to dziwne, rozlewające się uczucie kłucia w klatce piersiowej. Zdawał i zdaje sobie sprawę, że szatynka ma chłopaka, jednak po tych kilku miesiącach spotkań (będąc praktycznie tylko o charakterze ich planu) przywiązał się i poczuł do niej coś więcej.

Coś czego zupełnie nie powinien.

-- Hej! Ziemia do Louis'a -- dopiero gdy dziewczyna pomachała mu ręką przed twarzą, zdał sobie sprawę, że za długo jej nie odpowiadał -- Nie powiesz tego nikomu, tak?

-- T-tak -- głos mu się złamał, ponieważ dotarło do niego, że jest to równoznaczne z zapomnieniem o tym i udawaniem, że nic podobnego nie miało miejsca.

-- Dziękuję, naprawdę -- już wyciągała ręce aby go przytulić, lecz domyśliła się, że w związku z tą sytuacją nie będzie to zbyt rozsądne.

Nastała cisza, w której było jedynie słychać skwierczenie jajek na patelni oraz ciche oddechy dwójki znajomych, którzy popełnili ogromny błąd - którego Shannon żałuje i będzie żałować, a którego Louis nigdy już nie zapomni.

-- A właśnie... -- zaczął Hynes, któremu nagle przypomniała się sytuacja z rana, zanim Shannon wstała -- Jakieś pół godziny temu zapukała sąsiadka. Chciała szklankę cukru, bo jej brakło więc jej dałem. Nie jesteś jakoś zła?

-- Co? -- wybudziła się z zamyślenia -- Nie, nie. Ale chwila...otworzyłeś jej...tak ubrany?

-- No tak. Co w tym dziwne...

-- Czyś ty oszalał?! -- przerwała mu dziewczyna -- Przecież ty masz na sobie tylko spodenki, a ona doskonale wie jak wygląda Lucas, więc pomyśli, że go zdradzam!

-- A nie zdradziłaś? -- powiedział blondyn, zanim ugryzł się w język.

-- Zabawne -- zaśmiała się sztucznie.

-- Owszem pytała się kim jestem, ale szybko powiedziałem jej, że przyjechałem do ciebie w odwiedziny i jestem twoim kuzynem.

-- Masz szczęście, że choć trochę mi ulżyło -- westchnęła szatynka, pocieszając się, że sąsiadka nie będzie nic podejrzewać.

-- Kazała mi przekazać pozdrowienia dla ciebie i Luc'a -- dodał po chwili Louis.

-- Okej, dzięki.

Cisza, która zapadła z pewnością nie należała do przyjemnych, jednak żadne z nich nie chciało jej przerwać. Trwali w niej, dopóki do ich nozdrzy nie dotarł zapach lekko przypalonych jajek, które już dawno powinny znaleźć się na ich talerzach.

Do zakochania jeden krok // LUBETH //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz