5 cz 1.

670 83 19
                                    

Miesiąc później.

- Co ty wyprawiasz kobieto? - Głośny ryk dobiegł mnie od drzwi. - Przecież mówiłem, że ja to zrobię po pracy. Czy chociaż raz nie mogłabyś mi zaufać?

Oto mamy samca homo sapiens w akcji. Wydawało mi się, że gdy u mnie zamieszka, to będziemy się mijać, jadać kiedy nam wygodnie, żyć oddzielnie. No cóż wyszło inaczej. Ten facet się tu zagnieździł stanowczo za bardzo. Pierwszy opierdziel dostałam za pomalowanie pokoju po Kasi. Wątpię, żeby dorosły facet chciał spędzać czas w sielskim różu z domieszką zieleni. Moja starsza córeczka jako nastolatka lubiła dziwne połączenia i dekoracje. Skutkiem tego meble zostały pomalowane w paski, biurko miało wściekle zielony kolor. Powiem szczerze, że pan policjant nie uciekł jak zobaczył owe lokum chociaż wyglądał jakby z kąta miał wyskoczyć wściekle rzygający tęczą skrzat.

- Mam własne meble. - Oznajmił mi z lękiem. - Kolega przetrzymuje je w garażu, będziesz miała problem jeżeli powieszę za oknem talerz do telewizji satelitarnej? Naprawię ścianę jak się wyprowadzę. - Obiecał.

- Nie ma problemu. Sama zastanawiałam się nad wykupieniem jakiegoś pakietu na zimę. - Zaskoczyłam go.

- Słyszałem o podwójnych konwektorach, kupię taki i oboje skorzystamy. Mniej zapłacisz. Przyniosłem umowę. Śniadania i kolacje też bym chciał z wami jadać, albo dołożę parę groszy na to albo będę kupować składniki a ty z nich przygotujesz dla wszystkich potrawy. - Typowe, daj facetowi palec to pożre cię całą.

- A może to ty będziesz przygotowywał śniadania a ja kolacje na własny koszt. Nie jesteśmy wymagające, wystarczą nam kanapki albo jajecznica. - Podrapał się po głowie. A potem wręcz widziałam jak zapala mu się w głowie światełko.

- Ja biorę kolacje a na śniadania lubię jeść dżemy, te twoje są pyszne. - Łasuch się znalazł jeden. - Nauczysz mnie robić jakieś łatwe dania. - I znowu powróciło spojrzenie szczeniaczka. Dlaczego mam wrażenie, że on mnie urabia jak plastelinę i to ja jestem naiwna?

- Mogę ci dawać lekcje raz w tygodniu, soboty mam zajęte więc pozostaje niedziela. - Gorliwie przytakiwał głową jakbym mu dała jakiś wspaniały prezent. - Ty chyba naprawdę lubisz jeść. - Wyszczerzył się w uśmiechu. Oho pełnia szczęścia w jego wydaniu. Popatrzyłam na zegarek. Jasna cholera za chwilę się spóźnię. - Muszę lecieć, mam klientkę. Słuchaj możesz się wprowadzić w weekend.- I znowu to mamy, pełnia szczęścia w wykonaniu podkomisarza Kalińskiego.

I biedna naiwna ja, wpadłam w szpony samca alfa. Nie rusz, nie dotykaj, to jest dla ciebie za ciężkie. Jasna cholera słyszę to kilka razy dziennie. Raptem gliniarz ma za wiele czasu wolnego. Odwozi mnie do pracy, bo przecież się zmęczę. Targa zakupy bo ze mnie taka drobinka. Jedyne osoby, które się z tych akcji cieszyły to Grześ i moja Kasia. Na każde moje narzekanie reagują śmiechem. Teraz już totalnie przegiął. Przez wiele lat dawałam sobie radę ze wszystkim bez pomocy samca. Dzisiaj rozmontowałam stare szafki w kuchni, zamówiłam nowe mebelki kilka dni temu. Całe białe z brązowym latem udającym drewno. Rano przyjadą. Teraz malowałam ściany. Od jego krzyku zadrgała drabina i omal nie spadłam. Przypomniała mi się rozmowa z Mirkiem.

- Pogadaj z nim mamo. On najwyraźniej jest bardzo opiekuńczy i nie rozumie, że wcale ci nie pomaga. Ja wiem, że ty nie jesteś konfliktowa ale postaw się mu, bo on cię zagłaszcze na śmierć. - I chyba nastała ta chwila na to, żeby poukładać sprawy pomiędzy nami. Albo to pozwoli nam razem funkcjonować, albo się rozstaniemy. Zeszłam z drabiny i odstawiłam wszystko co miałam w dłoniach odwracając się do mojego prześladowcy.

- Chyba musimy porozmawiać Adamie. - Mój głos był spokojny i wyważony. Zatrzymał się na środku stanowczo zaskoczony. Nadal był w mundurze i powinien być w pracy jeszcze przez dwie godziny. Przy drzwiach wskakując tu w pośpiechu porzucił reklamówkę z zakupami. - Zapraszam na dół. - Nie dałam mu szansy na odmowę, po prostu ruszyłam do piwnicy. Poszedł za mną bez słowa. Nalałam nam obojgu świeżej herbaty. Wnętrze było lekko zagracone pomimo, że próbowałam jakoś to zorganizować. Na szczęście nie potrwa to długo. Usiadłam przy stole wskazując mu miejsce naprzeciwko mnie. Opadł na siedzenie wyglądając wielce nieszczęśliwie. - Nie wiem jak to dobrze ująć, bo nie lubię nikogo ranić. Miałam nadzieję, że będziesz mógł u mnie przeczekać do czasu aż twój wymarzony dom będzie dostępny. - Na moje słowa wyraźnie ochlapł jakby ktoś spuścił z niego powietrze. - Ja doceniam, że starasz się mi pomagać. - Chciał coś powiedzieć ale nie dopuściłam go do słowa. - Ale bardzo mnie ograniczasz. Ja uwielbiam spacery, a ty odbierasz mi moją porcję ruchu dla zdrowia przyjeżdżając po mnie codziennie. - Usta mu opadły. - Potrafię remontować swoje mieszkanie, robię to od zawsze. Te wszystkie ściany jakie są w moim domu nigdy nie czuły na sobie innych rąk niż moje. Owszem może nie jestem zbyt wielką kobietą ale do bezradnych nie należę. Radzę sobie. Nawet za czasów mojego małżeństwa wszystkie domowe obowiązki wykonywałam sama. Fajnie mieć pomoc ale ty przeniosłeś to wszystko trochę ponad poziom. I to musi się skończyć. - Powiedziałam stanowczo. - Jeżeli ci to nie odpowiada może powinieneś spróbować znaleźć sobie inny dom. - Znowu próbował coś powiedzieć. - Owszem pozwoliłabym ci pomóc jeżeli miałbyś czas w rzeczach ciężkich ale nie zniosę krzyków na mnie za to, że pracuję czy chodzę. Zniosę przyjaźń ale nie kontrolę. Przemyśl to sobie i podejmij decyzję. Ja mam pracę do wykonania. - Jego głowa opadła jakbym go przygniotła. - Obiad jest na kuchence. - Podniósł głowę i spojrzał na mnie smutno. Odkąd z nami zamieszkał zawsze jedliśmy posiłki razem, pierwszy raz narysowałam wyraźną granicę pomiędzy nami. Dolałam sobie herbaty i ruszyłam na górę. Westchnęłam ciężko, stanowczo nie lubiłam konfrontacji ani kłótni. Byłam zbyt cichym typem zwykle cierpiącym w milczeniu i oczekującym, że świat zrozumie, że jestem warta szacunku czy uczuć. Przypominało mi to o niedzielach Michała. To on był osobą konfrontacyjną i wyżywającą się na innych. Te samcze zachowanie Adama mimo jego oczywistych dobrych chęci przypominało mi o nie najlepszych chwilach mojego życia.

Obeszłam porzucone zakupy i wspięłam się ponownie na drabinę. Kochałam remonty, już nie mogłam się doczekać nowego wyglądu mojej kuchni. Po chwili do mnie dotarło jedno, że ja wcale nie chciałam, żeby Michał wrócił. Polubiłam tą nową siebie. Zamrugałam patrząc na swoje odbicie w ciemnym oknie. Nie przypominałam tej zlęknionej zaniedbanej kobiety sprzed kilku miesięcy. Podobała mi się ta nowa osoba. Podobał mi się makijaż i obcisłe ciuchy. Fajne były zadbane dłonie i piękne pomalowane we wzorki paznokcie. Zachwycała mnie krótka blond fryzurka. On by mnie nie poznał. Najbardziej zachwycała mnie powracająca do mnie pewność siebie.

- Przepraszam. - Głos Adama był cichy i pełny poczucia winy. - Ja naprawdę chciałem dobrze i masz rację przekroczyłem wszelkie granice, nie powinienem tak się zachowywać. Nie mam do ciebie żadnych praw. - Pokręciłam głową. Nadal nie rozumiał.

- Adam. Dam ci dobrą radę i mam nadzieję, że jej posłuchasz. Nigdy nie powinieneś nikogo tłamsić. Troska jest dobra tylko wtedy gdy nie dusi nikogo. - Pokiwał głową. - Nie wiem czy rozumiesz jak się przez ciebie czułam. Niektórzy rodzice chcąc być tymi dobrymi i dbającymi o dzieci karmią je na siłę. Łapią dzieciaka za policzki, ściskają i wpychają łyżeczkę biednemu dzieciakowi na siłę. To się zawsze kończy wymiotami. - Zamrugał oczami i otworzył usta.

- Ktoś tak robi dziecku? - Jego ton był pełen obrzydzenia.

- Tak. - Pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Na prawdę przepraszam, ja zwyczajnie chciałem ci pomóc tak jak ty pomagasz mi. - Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

- Został jeszcze kawałek ściany, zapraszam jak masz chęć, ale nigdy więcej na mnie nie krzycz. I nie próbuj za mnie o niczym decydować. - Przyłożył dłoń do piersi i uroczystym głosem stwierdził.

- Obiecuję. Już nigdy tak nie postąpię. Naprawdę przepraszam. - Teraz był szczery.

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz