5 cz 2.

623 71 12
                                    

Ja miałam jak najlepsze intencje ale czy świat wokół mnie je dostrzegał? Na pewno nie. Raczej brutalnie mi przypominał, że w ludzkich umysłach panuje tylko brud. Zaczęło się niewinnie, tu przytyk tam pomruki za plecami. Raptem ludzie, którzy nigdy nie zwracali na mnie uwagi sami szukali mojego towarzystwa. Wszystko przez to, że pewien gliniarz wynajmował u mnie pokój. Może gdybym była bardziej towarzyska i skłonna do zapraszania w moje progi obcych byłoby inaczej. Ale ja nie byłam towarzyska a na pewno nie byłam hipokrytką. Nigdy nie właziłam nikomu w tyłek i nie zamierzałam nabierać takich nawyków.

Zaczęło się niby niewinnie, ja i mój lokator na zakupach. Absolutny przypadek, ja wyszłam z pracy, on skończył swoją, każde z nas potrzebowało czegoś i oboje trafiliśmy do miejscowej Biedronki a dokładnie spotkaliśmy się pod nią. Jak zwykle wymieniliśmy jakieś uprzejmości, zapytaliśmy się o nasz dzień i poszliśmy z jednym wózkiem na zakupy. On wziął to czego potrzebował, ja dokupiłam trochę artykułów pierwszej potrzeby w tym podpaski. To były te dni miesiąca i nie zamierzałam zasuwać po nie jeszcze raz tylko dlatego, że Adam był razem ze mną przy kasie. To on zapłacił za zakupy, czym mnie cholernie wkurzył. Gdybyśmy płacili oddzielnie nic by się nie stało, ale on musiał zagrać samca alfa i z dumą zgarnął paragon. W tak małej miejscowości czyni nas to automatycznie kochankami.

Na drugi dzień pomnożyli się moi klienci. Serio nie wyczułam tego co się zbliżało. Okres czynił mnie marudną, zresztą kto tryskał szczęściem gdy bolał go brzuch i głowa? Niewiele spałam przez owe dolegliwości. Rano jak zwykle wyprawiłam córeczkę do przedszkola i udałam się do pracy.

- Kiepsko wyglądasz kochanie. - Grześ współczująco objął mnie ramieniem. - Może weź jakieś proszki bo masz zapchany dzień. Nie odpoczniesz dzisiaj. My obaj też ledwie wyrobimy. Chyba szykuje się jakaś impreza w okolicy, bo mamy masę farbowania, ścinania a nawet trwałą. - No to klops, a mi skończyły się leki.

- Pójdę do apteki, muszę w tym miesiącu skoczyć do lekarza po leki przeciwskurczowe bo się wykończę. Zwłaszcza w pracy. - Grześ był jedynym człowiekiem, z którym swobodnie rozmawiałam o wszystkim. Był jak mój ulubiony brat albo najlepsza przyjaciółka.

- Może jutro idź. Zwyczajnie przełożymy te zaplanowane wizyty, jest ich raptem trzy, świat się nie zawali od tego. - Pomyślałam chwilę nad taką ewentualnością ale przecież pracowałam od niedawna, nie mogłam stracić klientek.

- Przepiszemy je na popołudnie a ja rano skoczę do lekarza. Może nie będzie kolejki. Zresztą poproszę Adama, żeby odwiózł Michalinę do przedszkola to wyskoczę tam o szóstej rano, najwyżej zabiorę książkę. - Czekanie mnie zawsze dobijało, bo byłam tym typem z niespokojnymi rękami, nawet odpoczywając pracowałam. Szydełkowałam, działam lub wyszywałam. - Zrobię nowy sweterek dla wnusia. - Grzegorz pokręcił głową.

- Czy ty kiedykolwiek odpoczywasz? - Przytaknęłam.

- To mnie odpręża i pozwala skupić myśli. - Sprawdziłam w notesie co mnie czeka po otwarciu. Korekta brwi, depilacja wąsika. Nasze miejscowe panie zaczynały rozumieć, że dobry wygląd popłaca. Najgorszym co mogłam robić był pedicure. Owszem mogłam to robić na zadbanych stopach ale nie wszystkie takie były, niektóre przerażały swoim zaniedbaniem i zapachem. Na szczęście dzisiaj było mi to odpuszczone.

- Jak w końcu nazywa się mały? - Maniuś ucałował mój policzek podając mi kawę.

- Gniewko.- Kaśkę nieźle poniosło z tym imieniem. Ale to pewnie wina nazwiska jakie teraz nosiła. Katarzyna Marek. Maniuś pokręcił głową.

- Ma fantazję dziewczyna, jej mąż to święty. - Ogłosił ze śmiechem.

- Mój zięć to naprawdę świetny facet i wspaniale się dogadują. Ona jest jak żywioł a on jak skała. - Pochwaliłam się szczęściem mojego starszego dziecka. Obaj z Grzesiem stali przodem do drzwi i nagle nieźle zmarszczyli brwi.

- Co do cholery? - Grzegorz wymamrotał pytanie. Odwróciłam się i moje usta pozostały otwarte. Przed drzwiami stała kolejka. Jakieś dziesięć osób.

- Pomyliliśmy coś z zapisami? - Zapytałam moich szefów. Maniuś zgarnął notes i zaczął sprawdzać.

- Nie. Wszystko jest dobrze, ale mamy jakiś najazd Hunów, sam nie wiem czy powinniśmy otwierać te drzwi. - Grześ zaczął się śmiać.

- Myślisz, że przyszli nas wywieźć na taczkach? Czy może urządzą nam kąpiel w smole i wytarzają w pierzu? - Prowokował swojego partnera. Maniuś ciężko przełknął.

- Księdza z nimi nie widzę, więc może nam tego oszczędzą. - Z tej dwójki to on był tym większym i bardziej umięśnionym ale widok tylu starszych pań na raz, przyprawiał go chyba o palpitacje i ciarki na plecach. Grzegorz ruszył do drzwi.

- Otwieram. - Mój przyjaciel wyprostował swoją sylwetkę i przekręcił klucz. Kobiety wtoczyły się do naszego niewielkiego salonu i rozsiadły po kanapach. Najwyraźniej nie planowały wyjść. Maniek złapał notes i uniósł go do twarzy.

- Pani Masłowska. mamy tu zaplanowaną trwałą. - Wywołana kobieta wstała i usadowiła się przed lustrem. - Pani Karolak. - Ta też ochoczo podskoczyła do swojego miejsca. - U pani cięcie i farbowanie. Aniu u ciebie pani Grobla, korekcja brwi i wąsik. - Przytaknęłam wskazując miejsce jednej z przyjaciółek mojej teściowej. Tak zaczął się ten dzień gehenny. Zamknęliśmy po dziewiętnastej słaniając się na nogach. Nadprogramowo przyjęliśmy dwanaście osób, biorąc pod uwagę, że stałą liczbą była dziesiątka.

- Kurwa konam. - Grześ opadł na kanapę i zajęczał. - Co się tu dzisiaj kurwa stało? I dlaczego te wszystkie podłe baby tak na ciebie wsiadły?

- Szczerze nie mam pojęcia. - Odpowiedziałam masując czoło. Padały niewiarygodne pytania. Typu czy Michał umarł? Czy się ze mną rozwiódł? Czy skoro mam nowego faceta, to oddam córkę babce? Jak mi się udało złapać tego gorącego gliniarza i czy dam jednej z nich znać, że jest już wolny? No bo wybacz kobieto stara już jesteś i dzieci mu nie dasz. Były też teksty w stylu jak mogę się tak puszczać? Babska bez żadnej żenady za moimi plecami obgadywały wszystko, od mojego wieku, po wygląd i zdrowie. Tworzyły też teorie na temat tego gdzie ode mnie uciekł mąż i nic dziwnego, że uciekł bo przecież ja musiałam się puszczać. I puszczam się teraz. Gdyby nie lata opanowania i wyszkolenia Michała pewnie wyszłabym z siebie i stanęła obok. Prawda jest taka, że duma i chęć walki szybko nas opuści gdy musimy nakarmić siebie i dziecko. Dla mojej Misi byłam w stanie znieść wszystko i zrobić wszystko.

- Ja wiem. Podobno nasza Ania robiła razem z Adamem zakupy w Biedronce jak każda para i on za owe zakupy zapłacił. Najwyraźniej w tej okolicy oznacza to co najmniej związek intymny lub narzeczeństwo. Panie snuły takie tu teorie, że wymiękłem i wszystkie usiłowały mnie wypytać. - Maniek oklapł na krześle jak spuszczony balonik. - Dla interesu to dobrze, dla Ani. - Tu spojrzał na mnie i się skulił. - To nie wróży nic dobrego kochana.

- Za parę dni to odejdzie w niepamięć. - Stwierdziłam. - Znajdą sobie nową sensację. Wszyscy tu wiemy, że mnie i Kalińskiego nic nie łączy, no może przyjaźń i lekcje gotowania.

- Ludzie lubią być wredni i żerować na cudzych nieszczęściach. - Grześ podsumował. Niestety miał rację.

Ps. Wszystkiego najlepszego kochane moje.

 Wszystkiego najlepszego kochane moje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz