Dwa miesiące później.
Pogrzeb mojej mamy przywołał wiele wspomnień, to jak zawsze mnie odpychała odkąd byłam małym dzieckiem. Najwcześniejsze wspomnienie jakie mam to ona wpychająca mnie w ramiona taty z warczeniem zajmij się nią. Nigdy tego nie rozumiałam, inne dzieci traktowała lepiej. Antoni powitał mnie ze smutną twarzą, nie był wylewnym mężczyzną wydawał się raczej zimny, ale tego dnia lekko ścisnął moje ramię i uśmiechnął się delikatnie.
- Porozmawiamy po pogrzebie, zostań proszę. Matka nie życzyła sobie stypy. Zresztą nikogo tu nie znała, więc to nic dziwnego. - Jego głos jest cichy, pełen jakiś delikatnych nut. Spoglądam na rodziny mojego drugiego brata i siostry ale oni udają, że mnie nie widzą.
Adam przygarnia mnie do siebie dając mi znajome ciepło. Odkąd zamieszkaliśmy razem nasz związek był trochę inny, a ja bywałam nawet odważna. Trochę zajęło mi przełamanie siebie aby otwarcie go przytulić tak z własnej woli, a nie oczekiwać, że to on pierwszy to zrobi. Czułam się tak jakbym wychodziła z jakiejś klatki. A on się tym jak to on nazywał cholernie cieszył. Jego mina była zupełnie bezcenna gdy, któregoś dnia rano sama usiadłam na jego kolanach. I tak właśnie od tamtej pory pijemy poranną kawę. Lato było w pełni co oznaczało, że Michalina miała dużo wolnego czasu i musiała bywać ze mną w pracy. Grzegorz i Marian powoli pakowali swoje rzeczy i wysyłali je do nowego mieszkania, za kilka dni to ja będę pilnować interesu. Zatrudniliśmy dwoję młodych i utalentowanych fryzjerów, Ola była lekko szalona z tysiącem uśmiechów dziennie i szalonymi czerwonymi włosami, Krzysztof za to był powściągliwy i bardzo pedantyczny. Wepchnięto mnie w całkowicie niewygodną dla mnie sytuację. Jestem nieśmiała i nie wiem czy umiem wydawać polecenia. Gdy tamtego dnia wróciłam do domu po pracy Adam wysłuchał moich narzekań i dał mi prostą radę.
- Traktuj ich jak swoje dzieci. Oni nie wiedzą czego oczekujesz, musisz im wskazać to co mają robić. - Sprawdziłam tą teorię dnia następnego. I jakoś to się powoli kręciło. Od początku przyzwyczaiłam ich do sprzątania razem na koniec dnia, tak samo nauczyłam ich podawać klientom kawę. Grześ pokazał im jak rozmawiać z miejscowymi kobietami i jakich tematów unikać. Powoli to wszystko się układało.
Michalina kochała nowy dom i teren wokół niego, bardzo lubiła wujka Andrzeja, który dzwonił raz w tygodniu i chociaż przez chwilę z nią rozmawiał. Domek nadal urządzaliśmy polując na okazje z rynku wtórnego, to miało wiele zalet bo trafialiśmy na drewniane meble z zachodu. Adam dość szybko opanował metodę odnawiania ich, dzięki czemu nasz salonik był bardzo przytulny. Ja wypełniłam go donicami z kwiatami, ładnymi poduszkami i zasłonami. Wszędzie wisiały czarno-białe powiększone zdjęcia naszej rodziny. I nawet doczekaliśmy się odwiedzin Kasi z rodziną. Uśmiechnęłam się zupełnie nieświadomie na myśl jak bardzo lubili ze sobą spędzać czas Adam i Mirek. Kuchnia była kompletnie gotowa i oboje ją uwielbialiśmy. Pomalowałam kredensy na biało, wstawiłam w ich drzwiczki kolorowe szybki, z Michaliną i Kasią pomalowaliśmy kilkanaście starych słoików, robiąc z nich ozdoby stojące na górnym poziomie szafek. Znalezione wokół domu butelki owinęliśmy kolorowymi włóczkami. Te godziny spędzone we trójkę z moimi dziećmi były bezcenne i dały nam wiele radości.
Nieświadomie odcinałam się od widoku spuszczanej do ziemi trumny wspominając miłe chwile, nie chciałam płakać i dawać nikomu pożywki do złośliwości. Mówi się, że dzieci dokuczają sobie gdy są małe a później wyrastają z tego. W naszym przypadku to się nie sprawdziło. Nadal czułam się tak jakby mieli zacząć mnie szczypać i szarpać tak jak robili to zawsze. Nie myślę tu o Antonim, bo on był dużo od nas starszy i nie w głowie mu były takie figle ale o Bartku i Marzenie. Ta dwójka była strasznie złośliwa i nigdy mi nie odpuszczała. Teraz też szeptali pomiędzy sobą jakby zmawiali się do ataku.
- Kochanie chodźmy. - Adam poprowadził nas w kierunku stojącego z księdzem Antoniego. Dziwiło mnie to, że nigdy się nie ożenił i nigdy nawet nie słyszałam o żadnej jego dziewczynie mimo, że był przystojny i zadbany. Z tyłu słyszałam czyjeś pośpieszne kroki jakby ktoś za nami gonił. Antoni uśmiechnął się do mnie, ale później przeniósł swój wzrok za moje plecy i jego spojrzenie stwardniało.
- Gdzie jest stypa? - Bartosz chyba miał jakieś oczekiwania.
- Matka sobie jej nie życzyła. - Mój najstarszy brat przybrał obronną postawę. Marzena prychnęła.
- Zwykła przyzwoitość wymaga nakarmić przyjezdnych. - Warknęła. Antek uniósł brwi i uśmiechnął się nieprzyjemnie.
- Kupię wam hamburgery na drogę. - Oświadczył. Przesunęliśmy się z Adamem do tyłu nie chcąc nikomu z nich wchodzić w paradę. Adam zaczynał być spięty, wyraźnie odbierał złe wibracje jak to on je nazywał. - Aniu może lepiej zaczekaj na mnie przy bramie. Księdzu bardzo dziękuję i lepiej, żebyś nas zostawił ojcze samych bo tu mogą się dziać dantejskie sceny. - Zatrzymaliśmy się z moim partnerem w pół kroku a proboszcz oddalał się w pośpiechu. - Czekam. - Antek warknął w kierunku mojego rodzeństwa.
- Należy nam się coś. - Marzena wcale nie próbowała być cicho. - Nie tylko ty byłeś jej dzieckiem. - Antoni roześmiał się smutno.
- Akurat tym nie byłem i dobrze o tym wiecie. Dom i reszta należały do mnie od zawsze, wasi rodzice tylko go użytkowali. jakim cudem matka była ode mnie starsza ledwie o trzynaście lat co? Przecież byłem przy tym gdy wam o tym mówiła. Ona też nie jest waszą siostrą, dobrze o tym wiecie.
- Co? - Mój głos był ledwie szeptem.
- Wytłumaczę ci to. - Spojrzał na mnie z tak rozdzierającym smutkiem, że mało się nie rozpłakałam. - Musiałem czekać latami na ten dzień, żebym mógł ci tak wiele powiedzieć i żebym mógł z tą dwójką zrobić porządek. - Zasłonił mi widok na nich, teraz do mnie dotarło, że on jako jedyny z tej rodziny był blondynem jak ja.
- Wiem kurwa o wszystkim. - Wypluł w stronę tamtej dwójki. - Wiem jak się dogadałeś z Michałem, wystawiłeś mu ją skurwysynie. Miała ledwie osiemnaście lat i była najgrzeczniejszą dziewczynką pod słońcem, tak cholernie dobrą jak jej matka. - Jak mama? Przecież ona wcale nie była dobra, bardziej przypominała Marzenę a nie mnie. - Skorzystałeś, że wyjechałem co? Nawet kurwa podrobiłeś mój podpis pod wnioskiem kredytowym draniu. A ty suko namówiłaś Michała, żeby ją zaciążył. Liczyliście, że oddam im ziemię i dom a wtedy się podzielicie się wszystkim gdy on wyjedzie do Niemiec. - Nic nie widziałam zza pleców Antoniego. Adam za to wyglądał na zaszokowanego.
- Była łatwą kozą, parę gładkich słówek i złapał ją jak płotkę na haczyk. - Bartek zarechotał jego ton był obrzydliwy, wręcz obleśny. Wtedy Adam wyrwał do przodu i zobaczyłam jego cofającą się pięść. Marzena pisnęła i odskoczyła.
- Wypierdalać stąd bo was zniszczę. - Antoni warknął w ich kierunku. - Teraz ona jest bezpieczna i niczym mnie kurwa nie zaszantażujecie. Nic wam się nie należy. Odeślę wam rzeczy matki. - Antoni odwrócił się w moim kierunku i delikatnie popchnął mnie w kierunku wyjścia z cmentarza.
- Chodź Aniu. - Poprosił mnie, spojrzałam na niego zastanawiając się co tu się właśnie stało. Adaś dogonił nas i złapał moją dłoń.
- Czyja jestem? - Zapytałam cicho.
- Moja. - Padło z ust człowieka, którego uważałam za mojego starszego brata.
- Co? Ale jak? - Uśmiechnął się do mnie tak smutno, że praktycznie krajało mi się serce.
- Tajemnice, kurwa nienawidzę ich. - Stwierdził. - Ta rodzina była ich tak pełna, że aż przyprawiało mnie to o mdłości. Opowiem ci wszystko w domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/262092080-288-k184319.jpg)
CZYTASZ
Zaginiony. Zakończone.
Romance- Pani Anna Rydź? - Obcy męski głos wyrywa mnie z mojego zadowolonego w tej chwili świata. Pierwszy raz od czterech lat byłam u fryzjera. Spędziłam ostatnią godzinę śmiejąc się co chwilę. Poznałam parę uroczych gejów prowadzących nowy zakład fryzjer...