Epilog.

1K 87 33
                                    

12 lat później.

- Komendancie Kaliński. - Młody głos wyrwał nas ze skupienia na na wielkim ekranie wiszącym za kulisami znanego programu kulinarnego. Nasz kochany synek Mateusz brał udział w konkursie kulinarnym. I miał spore szanse na wygraną. Niektórzy rodzą się z jakimś talentem i miłością do tego co robią. On kochał przygotowywanie potraw. Jego pasji nic nie było w stanie zatrzymać. Żadne skaleczenie ani oparzenie. Pamiętam mojego synka wspinającego się na stołek i krojącego warzywa. Teraz jako prawie szesnastoletni chłopak w poważnych okularach i modnej fryzurze zachwycał wszystkich, nikt nie wierzył, że ma zespół Downa. Bo tylko lekko skośne oczy przypominało nam o tym. Skończył normalną podstawówkę i teraz uczęszczał do technikum żywieniowego.

- Komendancie. - Adam zabrał swoją ciepłą dłoń z mojego ramienia i z westchnieniem wyprostował się na siedzeniu.

- Młody człowieku jeżeli nie wybuchła bomba i nie przyjechał do nas papież albo prezydent, to zaznaczyłem wyraźnie w biuletynie, że dzisiaj mam dzień wolny. Pierwszy taki od dwóch cholernych lat. - Warknął nie odwracając głowy. Mateuszek właśnie otrzymywał gratulacje od prowadzącego.

- Przepraszam Komendancie, ale starszy posterunkowy mnie wysłał bo pańska córka została aresztowana. - Adam wstał i zapiął marynarkę. Pocałował mnie w czoło.

- Zostań tu Aniu. Zadzwonię. - Obiecał mi. Znałam mojego męża aż za dobrze, jego córeczek nie wolno było dotykać, skarby tatusiowe z tego korzystały bezkarnie. Wszystkie trzy. To samo dotyczyło wnuczek.

- Która córka? - Zapytał spokojnie.

- Aldona. I kazał powtórzyć, że Michalina uderzyła policjanta, bo miała nadzieję, że trafi do celi z siostrą. - Adam westchnął ciężko. Ja ukryłam uśmiech.

- Za co? - Zapytał stawiając pierwszy krok.

- Słucham? - Młody człowiek najwyraźniej czuł się onieśmielony. Odwróciłam się i popatrzyłam na chłopaka. Wyglądał na trochę starszego od Aldonki. Miła twarz, blond włosy ścięte na zero i wyprostowane plecy. Słusznie ukształtowana sylwetka ładnie nosiła policyjny mundur, wyglądał w nim prawie tak dobrze jak mąż.

- Za co moja córka tkwi w pace? - Zapytał Adam nie zmieniając tonu.

- Za pobicie. - To nie było niczym nowym, odkąd ponad dziesięć lat temu wysłaliśmy ją na zajęcia samoobrony, takie akcje zdarzały się często. Żaden mężczyzna nie miał prawa jej dotknąć, a jeśli próbował kończył sprany jak mokre żyto. Moja córka nadal walczyła ze swoimi demonami. My tak sądziliśmy. Mirek mawiał, że nie trafiła jeszcze na odpowiedniego mężczyznę. Z tym miał rację ale obie moje dziewczynki doskonale wiedziały, że tatuś przybiegnie na ratunek. Westchnęłam pokonana.

- Streść. - Adam się nie bawił w ukrywanie przede mną takich sytuacji.

- Tatuowała go. Podobno cytuję: Płakał jak baba, bo igły bolą. Panienka Aldona chciała przerwać pracę ale typ się nie zgodził. Po ukończonej pracy pomagała mu wstać bo podobno osłabł. A jemu się ręka "omsknęła" na jej pierś. Złamała mu ją i będzie musiał leczyć "nabiał".

- Co leczyć? - Ja znałam te określenie w młodzieżowym slangu.

- Kochanie, jądra go bolą. - Oznajmiłam patrząc mu w oczy. Oboje staraliśmy się ukryć uśmiech. - Zadzwoń lepiej po adwokata. - Mieliśmy już takiego dyżurnego. - I poproś Mirka o nagrania z pracy. - Na szczęście nauczeni pierwszym razem, gdy została zaczepiona wszędzie w salonach tatuażu Mirka zamontowano kamery. Adam uśmiechnął się do mnie i wyszedł zabierając ze sobą młodego funkcjonariusza. Jak znam go, to młodziak dostaje wykład o poprawnym wyrażaniu się i porządku w raportach. A dziesięć lat temu omal nie odszedł z policji. Zwłaszcza gdy byłam przesłuchiwana w sprawie Michała i reszty. Na szczęście wszyscy dostali długie wyroki. Nawet mój były mąż. Na nic się zdało udawanie amnezji. W momencie gdy był prawie pewien, że udało mu się wszystkich oszukać, wysłał nową żonę po pieniądze rodzinne do Niemiec. Nie przewidział tego, że mój ojciec trzymał rękę na pulsie. Udowodniliśmy mu kłamstwo i poszedł do więzienia na dziesięć lat.

Jedyny raz kiedy widziałam celowe działanie w celu skrzywdzenia kogokolwiek ze strony Adama, to kiedy użył swoich znajomości aby zmienić im miejsce odsiadywania wyroku. Żaden z nich nigdy nie opuścił mur tamtego więzienia. Więźniowie zrobili im piekło z życia, gdy rozeszło się, że są pedofilami. Uznaliśmy to za sprawiedliwość bożą i nigdy o tym więcej nie rozmawialiśmy.

Kilka godzin później moje dziewczynki wróciły do domu. Były trochę zmęczone i naburmuszone. Ojciec najwyraźniej dał im niezły wykład. Michalina we wszystkim naśladowała starszą siostrę i poszła by za nią w ogień. Obie kochały się miłością bezwzględną. I każda dała by się za drugą pokroić.

- Przestań bić policjantów dziewczynko. - Adam marudził młodszej córce. - Masz szczęście, że moi ludzie cię nie skrzywdzą, ale masz już własną legendę Misia.

- Nic na to nie poradzę, trzymał mnie za ramiona. - Oświadczyła ojcu, wzruszając ramionami. - Więcej tego nie zrobi. - Adam roześmiał się na jej słowa.

- Robią składkę i zamierzają kupić sieć. Taką jak na dzikie zwierzęta, bo córeczki Komendanta są szalone. - Aldona zaczęła rechotać na ten jego tekst. Michalina prychnęła pod nosem.

- Jakby nas mogło to zatrzymać. - Moja córeczka, ta cicha niegdyś dziewczynka dzisiaj była niezłym diabełkiem. Wszystkie nasze dzieci były. Może to wpływ tego, że czuły się kochane i beztroskie, albo nie umieliśmy utrzymać dyscypliny. W tym domu nie karano nikogo. Adam nigdy nie podniósł ręki na żadne z naszych dzieci i wnuków. Ja nie uznawałam przemocy. A nasze dzieciaki swoje zdanie nie raz forsowały pięściami. Nawet Mateusz.

- Wygrałem- Oświadczył rodzinie przerywając ich przekomarzanki. Spokojnie siedział w cieniu i obserwował nas. Kochał to całe zamieszanie i nadal pamiętał placówkę, w której przebywał jako dziecko. Odwiedzaliśmy czasami tamtejsze dzieci. - Moje krówki będą miały własną markę. - To skutecznie ich uciszyło.

- Jestem z ciebie dumny synu. - Oświadczył Adam. Obie siostry go wycałowały i wytarmosiły jego włosy, jako najmłodszy w rodzinie musiał to dzielnie znosić.

Adam przytulił moje plecy do swojego brzucha, nadal zadbanego i umięśnionego. Jego zasada brzmiała Stallone daje radę, ja też mogę. I dopiął swego. Ćwiczyłam z nim codziennie i biegałam nie dla urody a dla zdrowia. Odkryłam, że tak łatwiej znieść stres. Ludzie często zachwycali się naszymi uczuciami, zakładając, że jesteśmy razem od bardzo wielu lat. A tak naprawdę minęło ledwie trochę ponad trzynaście. Trzynaście cholernie szczęśliwych lat. I gdybym miała w tym momencie przestać oddychać umarłabym szczęśliwa.

25.04.2021.

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz