11 cz 2.

630 71 14
                                    

To jakiś koszmar, patrzyłam na Adama i mężczyznę, którego uważałam za brata i nie mogłam uwierzyć w to wszystko. Ten salon wiał chłodem, wyglądał przeraźliwie smutno jakby nie było żadnego życia w tym domu. To tu przyprowadził nas Antoni i usadził na tej szykownej kanapie. Sam usiadł na przeciwko nas, nawet nie zdejmując kurtki. Był blady i wydawał się udręczony.

- Aniu ile lat jestem od ciebie starszy? - U nas w domu nie obchodzono urodzin więc nie bardzo zwracałam uwagę na niuanse.

- Nie wiem chyba szesnaście lat. - Powiedziałam licząc w swojej głowie.

- Dokładnie siedemnaście lat, ale zacznijmy od początku. Nazywam się tak jak ludzie, którzy nas wychowali bo Henryk był dalekim kuzynem mojego ojca. Tamten rok gdy do nich trafiłem, można nazwać przeklętym. Miałem dziesięć lat, najpierw spłonął dom moich dziadków oboje zginęli, moi rodzice rozbili się w drodze na ich pogrzeb. Byłem razem z nimi, tak jak i moja młodsza siostra. Tylko ja ocalałem. Wymagałem bardzo długiego leczenia, drogiego. Szymczakowie mieli szczęście, że miałem obce obywatelstwo. - Roześmiał się. - Znasz główną zasadę jaka kieruje życiem niektórych? Jeżeli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze. - Przytaknęłam mu. - Ktoś im doradził, żeby założyli sprawę o opiekę w Anglii, tam gdzie mieszkaliśmy. Henryk może i miał dobre intencje ale Alicja, wątpię szczerze. Złapali pana Boga za nogi. Wprowadzili się do mieszkania moich rodziców pod Londynem i przejęli kontrolę nad moim majątkiem. Chociaż nie mogę powiedzieć, że mnie źle traktowali. Nie bywałem głodny ani zaniedbany, nikt mnie nie katował ani nie zamykał w piwnicy. On pilnował pubu mojego ojca a ona była w domu z dziećmi. Sielanka. Do czasu gdy stałem się nastolatkiem. Wtedy stwierdzili, że sprzedadzą Pub i przeniesiemy się do Wrocławia. Chcieli aby Bartek skończył polską szkołę. Wyobraź sobie nastolatka wyrwanego ze znanego mu środowiska i przeniesionego w nowy świat. Owszem mówiłem w naszym języku ale do perfekcji było mi daleko. Ledwie dawałem sobie radę w liceum. W pierwszej klasie poznałem Kasię. - Jego uśmiech stał się tak słodko melancholijny, że aż to było bolesne. - Słodką kochaną dziewczynę, była równie samotna jak ja. Jakiś rok wcześniej trafiła do domu dziecka bo zmarła jej babcia, matka włóczyła się gdzieś po świecie i miała wyjebane na dziecko. Ojca nigdy nie znała. Samotność, pierwsza miłość i hormony to kiepskie połączenie. Z jednej strony z drugiej daje czasem tak piękne efekty jak ty kochanie. - Moje usta się otworzyły i nie chciały zamknąć.

- Co? - Wyszeptałam. Pokręcił głową.

- Urodziłaś się w moje siedemnaste urodziny. Kiedyś ten świat nie był łatwy dla dzieci mających dzieci. Kasię przeniesiono do innego ośrodka odbierając jej ciebie. Ja nie miałem prawa cię nawet zobaczyć. Musisz zrozumieć, to były zupełnie inne czasy. Błagałem Henryka i Alicję o pomoc. Chciałem założyć rodzinę. To trwało tygodniami aż do czasu gdy Kasia popełniła samobójstwo. - Teraz już otwarcie płakał. - Zostałaś mi wtedy tylko ty. Ale w świetle prawa byłem nadal dzieckiem i cholernie się bałem, że cię oddadzą do adopcji i nigdy więcej cię nie zobaczę. - Jego głos drżał tak bardzo, że zaczęłam się o niego bać.

- Jezu. - Wyszeptałam.

- Alicja zawarła ze mną układ. Miałem z dniem osiemnastych urodzin przepisać na nich wszystko co posiadałem a ona cię adoptuje. Jedynym warunkiem jaki miała to to, że ty się nigdy o tym nie dowiesz. Obiecałem, Aniu. Oddałem wszystko co posiadałem, żebyś była blisko mnie. Adopcję sfinalizowali w dniu moich osiemnastych urodzin. Nie mogłem im oddać jedynie tego domu w Rujewie i działek przylegających. - Roześmiał się jakby to był jakiś dobry żart. - Ta ziemia nie może zostać sprzedana jeszcze przez pięć lat, tak stanowił testament mojego dziadka. Alicja nie dożyła do tego czasu. Co nie znaczy, że nie można pod jej zastaw brać pożyczek.

Przełknęłam ciężko nie mogąc uwierzyć w to wszystko. On był moim ojcem a chytrzy krewni wykorzystali jego słabość, żeby go okradać regularnie.

- Bartek, Michał i Marzena? - Przytaknął mi.

- Te obrzydliwe kreatury zrobiły wszystko, żeby wykorzystać sytuację. Bo każde z nich chciało urwać swój kawałek tortu. A mnie obowiązywała przysięga. Chociaż sprałem Michała jak mokre żyto gdy wróciłem po waszym ślubie. Powiedziałem, że jeżeli cię w życiu uderzy to będzie martwy. Nie bałem się o siebie. Bałem się o to co zrobią tobie. Spłaciłem każdy dług jaki zaciągnął on i jego wspólnicy, robiłem co mogłem, żebyś miała dom. Wiem, że zawiodłem. tak bardzo cię przepraszam dziecko. Dopiero gdy zatrudniłem Adama. - Ta informacja zatrzymała moje serce.

- Co? Jak to gdy go zatrudniłeś? - Adam zaklął .

- Kurwa musiałeś? Nawet nie dałeś mi szansy jej na to gówno przygotować, przyjacielu. - Adam warknął na Antoniego.

- Jak to go zatrudniłeś? On jest policjantem? Prawda? Jesteś gliniarzem? - Adam przeczesał swoje włosy. Jego zwykle odprężona twarz teraz była napięta i zupełnie niepodobna do siebie.

- Jestem, teraz jestem. Nie okłamałem cię. - Powiedział spokojnie. Antoni chciał coś dodać ale tym razem to mój partner go powstrzymał. - Zamknij się. Teraz ja opowiem jej swoją historię. Antka poznałem pięć lat temu, gdy zostałem wysłany na tak zwany urlop zdrowotny. Nie byłem w najlepszym stanie. Od roku tropiłem mordercę mojej żony. - Zatkało mnie.

- Byłeś żonaty? - Uśmiechnął się smutno.

- Sabina moja żona przypadkiem była świadkiem rozboju i gwałtu, jak każdy dobry obywatel zgłosiła wszystko na policję, opisała zbrodniarzy i czekała, że policja się tym zajmie. Mieszkaliśmy w Warszawie, ja pracowałem jako żandarm wojskowy a ona jako sekretarka w kancelarii prawnej. Dobrze nam się żyło, spokojnie. Do czasu gdy natknęła się na tamto zdarzenie. Dokładnie opisała napastników. Jednym z nich był Pszczoła. Skurwiel ukrył się w tych okolicach. Przyjeżdżałem do Wrocławia regularnie, tam poznałem Mirka. Ten Anioł na moich plecach to Sabinka. - Ta kobieta była przepiękna.- Los bywa przewrotny, Kasia zatrudniła się w salonie Mirka. Antoni ją czasem obserwował, tym zwrócił moją uwagę i omal go nie pobiłem. - Roześmiał się wspominając o tym. - Zdrowo go przycisnąłem i w końcu się złamał i opowiedział mi cholernie niewiarygodną historię. Przyglądał się życiu swojej starszej wnuczki, bo się o nią bał. Na szczęście Mirek jest porządnym facetem i zyskał jego aprobatę. Byłem tam trochę jego oczami, bo cholernie mu współczułem. Przypadkiem padło przy nim nazwisko Trzmielińskiego i przyznał, że go zna i z kim on się zadaje. Szukaliśmy sposobu na to jak się tu dostać. Zaproponował mi pracę tu. Miałem prowadzić taksówkę. Ciężko szukać kogoś na wsi kiedy jest się obcym, za bardzo rzucałbym się w oczy. Ale trafiła mi się lepsza okazja dająca mi dostęp do wszystkich możliwych akt. Rok wtapiałem się w to środowisko i szukałem tych drani. Pszczoła nie żyje ale szukam jeszcze jednego człowieka.

- Michała? - Wyszeptałam modląc się, żeby nie był mordercą.

- Nie kochanie. To z nim nie ma nic wspólnego. Na Michała zbierałem dowody dla Antka. Chciał cię od niego w końcu uwolnić, zwłaszcza gdy twoja przybrana matka mu powiedziała jaki udział w twoim małżeństwie miała ta dwójka. Podobno Bartosz wydał się tuż przed śmiercią Henryka. Twój przyszywany ojciec na wieść o ich wszystkich działaniach dostał zawału i wkrótce zmarł. To chyba wstrząsnęło Alicją. Od tamtej pory starała się dotrzeć do Antoniego. Czuła się o dziwo winna, bo latami patrzyła jak Michał cię niszczył i przez ścianę słyszała niejedno. Obudziło się w niej sumienie gdy sama zachorowała.

- Bo gdy umierasz, nic ze sobą nie zabierasz oprócz własnych win. - Powiedziałam cicho. - Co z nami? - Zapytałam pierwszego człowieka jakiemu zaufałam kompletnie, a teraz okazał się kimś zupełnie innym, niż myślałam.

#########################################################

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz