6 cz 3.

592 80 16
                                    

Aniu porozmawiaj ze mną.

Taką treść nosiła karteczka, która czekała na mnie na blacie kuchennym. Unikałam go od kilku tygodni. Zbywałam każdą próbę rozmowy. Z początku wydawał się być zaskoczony, o dwóch tygodniach był wkurzony. Po czterech miał focha i udawał, że mnie nie widzi. Kasę za wynajem zostawił mi na blacie w kopercie. Po sześciu tygodniach zaczął mi zostawiać kwiaty i karteczki.

Jak każda kobieta miałam zbyt miękkie serce, wszystkie gdy dostajemy kwiaty szybko przebaczamy. Ja trzymałam się twardo do trzeciego bukietu. Uparty człowiek z mojego lokatora. Teraz zatopiłam nos w bukiecie zwykłych leśnych i łąkowych kwiatów doceniając, że zebrał je sam.

- Porozmawiasz ze mną w końcu? - Zabrzmiał aksamitny głos za moimi plecami. Cała zesztywniałam na tą świadomość. Podszedł mnie a ja się dałam złapać. Prawda była taka, że nie mogłam go unikać w nieskończoność. Zwłaszcza, że w ciągu kilku dni spodziewałam się kłopotów i to nielichych.

- Porozmawiam. - Powiedziałam trzymając nadal twarz w tych kwiatach.

- Przepraszam. Naprawdę przesadziłem, ale tak naprawdę nie chciałem nic złego. - No tak w jego mniemaniu był rycerzem na białym koniu. Szurnęło krzesło i kątem oka zobaczyłam jak siada przy blacie na rogu. Odwróciłam się i popatrzyłam na jego twarz. Wyglądał na zmęczonego i lekko zaniedbanego. Zarośnięty o zbyt długich włosach wyglądał niechlujnie. Chyba się przyzwyczaił do tego, że mu prasuję bo teraz najwyraźniej sam tego nie robił. Pokręciłam głową. Typowy facet, powinien mieć żonę bo uwielbiał, żeby o niego dbać.

- Chyba nie chcę o tym rozmawiać. - Stwierdziłam. - Między nami nigdy nie będzie jak wcześniej. - Taka była prawda, nie ufałam mu już. I nie potrzebowałam jego łaski. Jęknął ukrywając twarz w swoich dłoniach.

- Ania ja się zwyczajnie nakręciłem, kurwa jesteś cholernie piękną kobietą i oboje jesteśmy samotni. Lubię cię jako człowieka bo jesteś cholernie troskliwa i zaradna. Praktycznie ideał z ciebie. Pracowita jak mrówka, zawsze delikatnie uśmiechnięta. Pragnąłem ciebie dla siebie. - Zaskoczył mnie tak bardzo, że nic mądrego nie chciało wyjść z moich ust. W głowie kołatały mi jego słowa. Piękna, pragnąłem ciebie dla siebie. Ideał. Eee nie. Nigdy w to nie uwierzę, ja nie byłam piękna ani idealna. Byłam zwyczajną kobietą nawet za specjalnie o siebie nie dbałam, nawet teraz.

- Wiesz jakoś w to nie wierzę, te twoje komplementy nie mają sensu. - Machnęłam rękami odrzucając stanowczo jego słowa. - Jestem sporo od ciebie starsza i zbyt skopana życiem, żebym stanowiła dla ciebie jakikolwiek smaczny kąsek. I wolałabym abyśmy nigdy do tej rozmowy nie wracali. Byliśmy przyjaciółmi i to było dobre. Chcę ci pomóc dopóki nie staniesz na nogi i nie zdobędziesz swojego wymarzonego domu. Ale jeżeli jeszcze raz będziesz do mnie robił jakiekolwiek podchody to każę ci się wyprowadzić. - Oznajmiłam swoje zdanie i wyszłam z kuchni. Tak naprawdę chciałam wyjść z domu. Złapałam sweter i ruszyłam po schodach.

- Ania, jesteś ode mnie starsza ledwie o cztery lata. To kurwa żadna wielka różnica wieku. - Krzyknął za mną. - Ale przyjmuję twoje warunki i chcę na powrót być twoim przyjacielem. - Machnęłam ręką i poszłam dalej.

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz