15 cz 1.

628 77 34
                                    

- Aniu. Kochanie obudź się. - Czuła dłoń głaskała moją twarz. Adam był w zasięgu mojego oka, bo z jakiegoś powodu drugie nie chciało się otworzyć. Wyglądał strasznie. Jakby nie spał od tygodni, na policzku miał zszytą długą ranę i kilka drobnych zasinień na czole. - Jesteś, trzymaj się skarbie za chwilę będzie karetka. - Nie rozumiałam o czym do mnie mówi. Jaka karetka? Komuś coś się stało? Moje ciało było leniwe, nie chciało się poruszyć. Byłam taka zmęczona. 

- Anka. - Głos Mariana wiał strachem i szokiem. - Boże kochany, dziewczyno. Kto ci to zrobił? 

- Mama. - Krzyk Michalinki zabrzmiał tuż obok.

- Misia, nie. Mamy nie wolno ruszać. Uspokój się maleńka. - Adam złapał Michalinkę przytulając ją do siebie. Mała głośno płakała i szarpała się z nim, chcąc się dostać do mnie. 

- Cii. - Wyszeptałam kojąco. 

- Proszę się odsunąć. - Obcy głos pojawił się obok nas. Wszyscy wstali i zostawili mnie samej sobie. Dlaczego? - Jezu. - Wymruczane słowa i światełko błyskające mi w same oczy. - Ma pani na coś uczulenie? Jakieś leki są niewskazane? Bierze pani jakieś długoterminowo. 

- Nie ma alergii na leki, jej leki są w torebce za chwilę przyniosę. Ma lekkie nadciśnienie i przyjmuje leki hormonalne. - Odpowiedział za mnie Adaś. -

- Chce mi się spać. - Wymruczałam. Zanim moje ciało wzięło sobie wolne i pozwoliło mi zapaść w miłą czerń. 

- Złapaliście go? - Głos mojego ojca był donośny, tak donośny, że mógłby zmarłego wyrwać z otchłani piekieł. 

- Szukamy go, aresztowaliśmy jego podwładnych i Marzenę. Jestem pewien, że szybko go sprzeda. - Adam odpowiadał. Próbowałam się ruszyć ale powalił mnie ból. Zdołałam tylko jęknąć. 

- Kochanie. - Ta ukochana twarz znowu pojawiła się w moim zasięgu. - Jak się czujesz Aniu? 

- Zderzyłam się z tirem? - Próbowałam sobie przypomnieć co się stało. Adam pokręcił głową. 

- Pobito cię. - Jego głos był pełen cierpienia. - Przepraszam skarbie, myślałem, że dotrę do ciebie wcześniej.  - Jak przykre kliknięcie w mojej głowie przetoczyły się tamte chwile.

- To nie twoja wina. - Zapewniłam go. Zagryzł wargę i przytulił twarz do mojej dłoni. 

- Gdybym nie ścigał Łapińskiego, to nic by ci się nie stało. - Wielki żal wylewał się z jego słów.

- Hej, sama ci radziłam, żebyś dopadł tych ludzi. To morderca, tylko nie rozumiem dlaczego Bartek sądził, że nasłałam ciebie na niego? - Tata roześmiał się gorzko. 

- Bartek, Michał i Marzena od lat zajmowali się sutenerstwem. Kupowali młode Ukrainki i umieszczali je w burdelach w Niemczech. Zgarniali zdrowe profity. - To mnie zaskoczyło. - Pszczoła i Łaps pośredniczyli w transakcjach jeżeli kobiety jechały gdzieś dalej. Ich głównym zajęciem było łamanie ich. 

- Gwałty. - Wyszeptałam. 

- Gwałty, uzależnianie od narkotyków. Spadli do rangi bezdusznych bydląt i nie martwiło ich uszkadzanie towaru. To dlatego Sabina przypadkiem zobaczyła jedną z tych ich akcji i to jak pozbywali się tej kobiety. Tamta próbowała uciec i buntowała inne do walki. - Szeptał w moją dłoń. 

- Wszystko z tobą dobrze? Martwiłam się o ciebie. - Podniósł na mnie oczy, tak zmartwione jak nic co do tej pory widziałam.

- Nic mi nie jest, przez jakiś czas było krucho, zwłaszcza gdy na Ukrainie natknąłem się na Bartosza. Zebrałem niezłe cięgi ale udało mi się uciec i tamta szajka została rozbita. Cały dzień o tym trąbią w telewizji. - Uśmiechnęłam się do niego.

- Jestem z ciebie dumna. - Stwierdziłam rzecz oczywistą. - Co mówią lekarze? Kiedy będę mogła stąd wyjść? - Nie czułam się teraz już aż tak tragicznie i wolałabym być w domu z moimi najbliższymi. 

- Ledwie otworzyłaś oczy a już chcesz się stąd wynosić? - Parsknął drwiącym śmiechem. - Nic z tego skarbie. Poleżysz tu sobie grzecznie aż lekarz uzna, że stajesz się ciężarem w szpitalu. - Oznajmił mi delikatnie całując moje palce. - Masz trzy pęknięte żebra i masę siniaków, do tego lekki wstrząs mózgu. 

- Jutro mamy oglądać dom. Wszyscy, nawet Maniuś. - Marudziłam. Roześmiał się czule. 

- Kupię ten dom jutro. - Tata obiecał. - Przecież ci się podobał i ma twój wymarzony sad, resztę naprawimy. 

- Ale jak to kupisz? - Adam nie był zachwycony tą perspektywą. 

- Uzgodniłem z moim jedynym dzieckiem, że ja kupuję dom i wprowadzam się do mieszkanka nad garażem a ty remontujesz i wykładasz na to fundusze. To chyba sprawiedliwe? - Kwaśna mina Kalińskiego jasno świadczyła o tym, że wcale się nie cieszy z takiego rozwiązania.

- Nas stać na ten wydatek. - Zaprotestował. 

- Mnie tym bardziej bo przechodzę na emeryturę, sprzedałem firmę i dom. Zamierzam ostatnie lata swojego życia spędzić na zamęczaniu moich dziewczyn swoją obecnością. - Popatrzył na mojego mężczyznę proszącym wzrokiem. - Nie każ mi kupować oddzielnego domu bo i tak za nią pójdę. 

- Adaś. - Poprosiłam. Jego wzrok zmiękł. - Tam jest garaż a w nim wiekowe motocykle, są drzewka owocowe, oddzielne mieszkanie dla taty i szkoła dla Michalinki praktycznie o rzut kamieniem. Do centrum Wrocławia jest zaledwie dziesięć kilometrów. - Zachwalałam swój wybór. - Może zrobię prawo jazdy i kupię sobie samochód. - Snułam marzenia. - Uśmiechnął się do mnie. - I muszę stąd szybko wyjść bo Michalinka ma wizytę u onkologa. - Ze świata marzeń z hukiem spadłam na ziemię. 

- Co? - To go ogłuszyło.

- Gdy operowano jej wyrostek lekarze znaleźli jakiś guz, tuż obok, wycięli go i wysłali do badania. Z tym wynikiem musimy iść do onkologa. - Łzy pokazały się w jego oczach.

- Jezu. Tylko nie to. - Poprosił podnosząc wzrok w górę jak by się modlił z całych sił. Potem odetchnął i wypalił. - Znalazłem Michała. 

- Co? Jak? - Teraz to ja miałam się zamiar modlić o koniec koszmaru, bo zupełnie nie chciałam powrotu tego człowieka do naszego życia w żadnej formie, nawet jako odwiedzającego ojca.

- Jest na Ukrainie i twierdzi, że stracił pamięć. Ja mam jedynie niewielką ranę i z czasem blizna zblednie, ale on wygląda jakby ktoś mu zmiażdżył pół twarzy i jakby wdała się jeszcze na tym paskudna infekcja. Twojej decyzji pozostawię to czy chcesz się z nim zobaczyć i czy dziewczynki chcą go znać. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć jedno. Nie zamierzam oddać mu mojej rodziny. Jak dla mnie te dziewczynki są moje i może trochę Mirka i Antoniego. Ten człowiek ma tam swoje życie i nową rodzinę. Ma syna. - To sprawia, że zaczynam się śmiać tak intensywnie, że otwierają się drzwi i wpada przez nie przerażona pielęgniarka. Nie mogę przestać. On ma kurwa syna. No los lubi zadrwić z nas wszystkich. Rechoczę i ocieram łzy, jakie ciekną mi z oczu. Pielęgniarka wybiega i po chwili wraca z moim znajomym lekarzem. 

- Pani Aniu. - On usiłuje mnie rozproszyć ale to nic nie daje. Po prostu śmieję się i płaczę na przemian. Bełkocząc do Adama.

- On kurwa ma syna. - Brakuje mi chwilami powietrza. 

- Musi pani przestać. Zaszkodzi pani swoim żebrom. - Lekarz usiłuje mnie uspokoić. 

- Nie mogę. - Wykrzykuję w jego kierunku w przerwach pomiędzy. Bolą mnie płuca, bolą mnie boki, pali mnie żywcem poraniona twarz. Ale nie przestaję.

- Kurwa, niech pan jej coś da, zanim coś sobie zrobi. - Adaś przekrzykuje moje wrzaski. Powtarzam w kółko to samo. 

- On ma syna. Uwierzysz? Teraz ma syna. 

Igła wbija mi się w ramię i to mnie zatrzymuje. 

- Nie. - Proszę mojego kochanka. - Nie mów mu kim jest. Niech idzie do diabła i nie wraca. Jak znam życie oszukuje. Tylko to potrafi. - Moje usta są niemrawe i nie chcą nic mówić. Oczy zaczynają się kleić. 

Zaginiony. Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz