- Cześć mamo. - Głos Mirka wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam palec do ust uciszając go. Moja córeczka i wnuk zasnęli kilka minut temu, ja postanowiłam chwilę popracować nad nowym swetrem dla Kasi. Za godzinę powinnam odebrać Michalinkę z letnich zajęć w szkole tańca. Trafiłyśmy tam przypadkiem i moja dziewczynka zakochała się w nich. Uznałam, że skoro będziemy tu kilka tygodni powinna z nich skorzystać. Będę musiała sprawdzić czy w okolicy Rujewa nie ma jakiejś szkółki, do której mogłaby uczęszczać. Cała drżałam na myśl o powrocie, ale byłam coś winna Grzesiowi i Marianowi. Oni wyciągnęli do mnie pomocną dłoń nie zważając na nic. Zamierzałam zrobić to samo dla nich.
- Jesteś głodny? - Zawsze się wtedy uśmiechał.
- Mamo potrafię sam sobie podgrzać jedzenie. Odpocznij, wiem ile wysiłku wymaga opieka nad dzieckiem. Zaraz wrócę, chcę z tobą porozmawiać. - Nie brzmiało to dobrze. Bynajmniej mnie te słowa ostatnio nie kojarzyły się dobrze. Krzątał się po kuchni sprawnie, z zadowoleniem przyjął koszyk pełen rogalików. Rozbawiło mnie jak dodał kilka na tacę zawierającą talerz z gulaszem i szklankę mrożonej kawy, którą uwielbiał. Usiadł na fotelu na przeciwko mnie, stawiając wszystko na ławie.
Złapał ledwie kilka kęsów, kiedy spojrzał mi w oczy. Potem popatrzył na dwa kłębki włóczki, które spoczywały w koszyczku i na druty w moich dłoniach.
- Ona ma to po tobie, te zdolności do rysunku. - Uśmiech przetoczył się po jego ustach. - Wiesz jak ją poznałem? - Pokręciłam głową. - Czasami korzystam z biblioteki gdy szukam inspiracji, lub gdy klient życzy sobie jakiś specyficzny tatuaż. Buszowałem w tej wielkiej obok salonu ma olbrzymią bazę albumów malarskich, kiedy na ziemi zobaczyłem kilka zarysowanych kartek. Podniosłem je i zobaczyłem zaczarowaną krainę, rysunki przedstawiające tańczące skrzydlate wróżki wykonane jedynie długopisem. - Odłożył widelec i podciągnął koszulkę, na jego brzuchu tańczyły eteryczne, delikatne istoty. - To wyjątkowa historia i jestem pewien, że kiedyś ci ją opowiemy. Ale prawda jest taka, że nie spodziewałem się znaleźć kogoś, kto przypominał sam taką wróżkę. A ona nie spodziewała się faceta, który był żonaty. - Zatkało mnie.
- Co? - Popatrzyłam na niego z szokiem. Był taki oddany Kasi, tak troskliwy i wydawał się być uczciwy.
- Miałem dwadzieścia dziewięć lat a ona osiemnaście. To prawda, że od trzech lat moja ówczesna żona mieszkała zagranicą i żyła z kimś innym ale nadal nosiła moje nazwisko a ja na palcu miałem obrączkę. Czasami za siecią pozorów życie wcale nie jest takie oczywiste. Katarzynie wystarczyła świadomość, że ową żonę nadal mam. Zdobycie jej zajęło mi dwa lata i cholernie wiele wysiłku. Nie mniej go musiałem włożyć w pozbycie się tej drugiej. - Pozwolił mi przetrawić to wszystko kończąc w ciszy swój posiłek. - Wspaniale gotujesz i bardzo się cieszę, że tu jesteś ale co masz zamiar dalej zrobić mamo? Adam nęka mnie telefonami, nawet dzisiaj był u mnie w salonie, bo nie zna adresu i obawiam się, że któregoś razu podąży za mną. Jest gliną i wie jak to zrobić. Unikanie go chyba nie ma sensu. - Odłożyłam druty z ciężkim westchnięciem.
- Okłamał mnie. - Powiedziałam cicho. Przytaknął.
- Tak okłamał i nie zamierzam tego kwestionować, czasami my faceci gdy znajdujemy coś dobrego po prostu to chwytamy. Nie bacząc na konsekwencje. Może on ma jakiś powód. Nie dowiesz się tego kryjąc się w domu i uciekając od życia. - Jego słowa były ciche i naznaczone większą mądrością niż powinna przypadać jego wiekowi. Może to dlatego, że był artystą, wiem od Kasi, że zanim zajął się tym co robi teraz malował. Miał nawet kilka wystaw, ale zrezygnował z tego, żeby pomóc krewnemu w potrzebie i pokochał to co robił. Twierdził, że płótno zawsze można zamalować, zakrycie tatuażu jest trudniejsze. - Wiem jedno, że dzisiaj zapytał mnie czy mogę zakryć tego anioła, mimo, że spędził miesiące na moim fotelu. - To mnie zaszokowało.
- Ale dlaczego? Ten anioł jest piękny. Masz wielki talent. - Uśmiechnął się do mnie.
- Może uznał, że jego nowa kobieta nie jest w stanie znieść jego dawnego życia. - Podniosłam się na nogi i ruszyłam w kierunku okna. I z szokiem po drugiej stronie ulicy zobaczyłam znajomą sylwetkę.
- To bzdura, w jego wieku każdy ma jakąś przeszłość. Nie jestem cholerną hipokrytką. - Burknęłam. - Ja nie jestem nastolatką i mam własny bagaż. - Dobiegł mnie śmiech.
- Oj mamo z ciebie taka dama a teraz przeklinasz, to tak słodko brzmi. - Zmarszczyłam brwi patrząc na mojego zięcia.
- Dama? Nie jestem damą. - Roześmiał się wstając i zabierając tacę.
- Jesteś nawet nie wiesz jak bardzo, nie taką sztuczną panią zachowującą się pod publiczkę. Ty masz w sobie wrodzoną klasę w każdym geście to widać. Kasia jest podobna ale w niej jest jeszcze dodatkowo spora ilość brawury, ty uosabiasz macierzyństwo i elegancję. Popatrz na swoją postawę, to jak stoisz, jak siedzisz i jak się wyrażasz. Przypominasz rasową klacz. - Podniosłam brwi na jego dziwne porównanie. - Chodź pokażę ci. - Ruszyłam za nim. Otworzył cicho drzwi na korytarz i ruszył schodami w górę. - Mam malutkie mieszkanie na górze, jest teraz tam moja pracownia. Do kupienia jest też te obok i chyba je kupię tak na wszelki wypadek gdybyś go potrzebowała.
- Nie powinieneś tego robić. Masz własną rodzinę do dbania. - Roześmiał się na moje słowa.
- Mamo mam dla ciebie nowinę ty też do niej należysz, po za tym mam syna i będę miał inne dzieci. Mieszkanie się przyda. Ciężko pracuję i chcę widzieć tego efekty. - Stwierdził, otwierając przede mną drzwi. Mieszkanko faktycznie było niewielkie i nie miało wielu mebli, w kącie stał stół kreślarski i wysokie krzesło. Kuchnia była wąska i maleńka ale pokój całkiem duży. - Kiedyś można połączyć dwa w jedno i wyjdzie całkiem fajne i widne mieszkanie.- Jego syn miał kilka tygodni a on już miał dla niego mieszkanie. Podszedł do odwróconych do ściany płócien i wyciągnął jedno. - Zacząłem go tworzyć gdy cię poznałem, nie obraź się ale to przychodzi samo. - Odwrócił je do mnie a mnie wręcz odebrało oddech z wrażenia. Na niewielkiej skale wśród szalejącej burzy i wzburzonych fal stała cudowna siwa klacz w niektórych miejscach pokryta srebrnymi bliznami, wyglądała na drżącą z wysiłku ale usiłowała chronić dwa skulone za jej plecami brązowowłose źrebięta. Jej grzywa była rozwiana, nogi niepewne ale wyglądała na zdeterminowaną. Oczy o niezwykłym stalowym odcieniu były skupione na czymś co było przed nią i usiłowało ją skrzywdzić, wręcz było w nich widać odbicie człowieka z uniesionymi do góry dłońmi i wyglądającego na wściekłego. Obraz był duży i bardzo realny. - Chciałbym ci go dać.
- Mirek. - Wyszeptałam. Uśmiechnął się delikatnie. - To zbyt wiele.
- No tak, to kawał płótna ale nie przejmuj się, wyślę go pocztą albo zawiozę sam tam gdzie rzuci cię los. - Zażartował. - Ej, nie waż się płakać. - Nakazał. Odetchnęłam głęboko przełykając łzy. - Chciałem ci pokazać jak jesteś silna, ona ci zawsze o tym przypomni. Adam nie jest w stanie cię skrzywdzić i myślę, że mu zależy. Wyleczyłaś rany idź do przodu. - Przytaknęłam mu.
- On stoi przed domem. - Powiedziałam patrząc na to cudo. Mirek się roześmiał.
- A jednak. Tak czułem, że nie odpuści. Zdeterminowany mężczyzna zawsze sobie poradzi z przeciwnościami. To, że tu jest o czymś świadczy. - Powiedział zabierając obraz i idąc w kierunku drzwi. - Zapakuję go.
- Co? - Posłał mi mrugnięcie zza ramienia.
- Tak na wszelki wypadek.
![](https://img.wattpad.com/cover/262092080-288-k184319.jpg)
CZYTASZ
Zaginiony. Zakończone.
Romance- Pani Anna Rydź? - Obcy męski głos wyrywa mnie z mojego zadowolonego w tej chwili świata. Pierwszy raz od czterech lat byłam u fryzjera. Spędziłam ostatnią godzinę śmiejąc się co chwilę. Poznałam parę uroczych gejów prowadzących nowy zakład fryzjer...