🥀~Rozdział 18~🥀

463 37 2
                                    

🥀~ To wszytko przez nią...~🥀

W nocy nie mogłam w ogóle zasnąć, strasznie męczyły mnie koszmary, ponieważ w tym dniu odszedł mój tata.

Przeciągnęłam się na łóżku, spojrzałam na Blada, który również już nie spał.

- Dzień dobry. - powiedziałam, na co kwami odwróciło się w moją stronę. - Wszystko w porządku?

- Tak nie przejmuj się. - uśmiechnął się w moją stronę, wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie chciałam naciskać.

Poszłam do toalety, odprawić ranną rutynę i się przebrać.

Kiedy schodziłam po schodach, już nikogo nie było,dlatego wyszłam i udałam się spacerkiem do szkoły.

Gdy szłam zauważyłam, że na jednym z budynków, jest plakat przedstawiający Białą Kotkę.

Było to naprawdę przyjemne uczucie. Czyli mnie zaakceptowali.

Z szerokim uśmiechem weszłam na teren szkoły.

Podbiegłam do Aly i Marinette, które zawzięcie o czymś rozmawiały, albo się kłóciły.

Podbiegłam do nich, ale kiedy już byłam blisko granatowłosa odeszła od nas. Trącając mnie ramieniem.

- Co się stało? - spytałam Alyi.

- Coś dziwnego się z nią dzieje. Pokazałam jej nagranie z Białą Kotką, a ona wpadła w furię.

- Boję się o nią. Nie zachowywała się tak.

- Ja też, jeśli tak dalej będzie to chyba koniec naszej przyjaźni.

- Nie mów tak, na pewno się zmieni.

- Może masz rację, chodźmy na lekcję, Melody.

Tak jak mówiła udałyśmy się na lekcje.

Czas szybko leciał, dlatego teraz siedzieliśmy na stołówce. Dołączyli do nas Adrien i Nino,a Marinette usiadła kawałek dalej od nas.

Nie podobało mi się to zbytnio. Czułam, że coś pójdzie nie tak i za niedługo się o tym przekonałam.

- Cindy chyba nie mówisz poważnie. - zaczęła Cloé.

- Tak mówię Ci prawdę, Melody zabiła własnego ojca. - po tych słowach wszystkie pary oczu spojrzały w naszym kierunku, a ja czułam jak napływają mi łzy. -Gdyby nie ona mój tata by żył.

Nie mogłam dłużej tego słuchać. Podniosłam się i wybiegłam ze stołówki. Nie chciałam, żeby ktoś zobaczył moje łzy.

Wbiegłam do szatni, po czym osunęłam się na ziemię, cicho płacząc.

Tak to była moja wina. Jestem beznadziejna. Gdyby nie ja, tata by żył.

Myśląc o tym łzy zaczęły lać się po policzkach.

Po paru minutach poczułam, jak ktoś mnie do siebie przytula. Po zapachu perfum, poczułam, że to nie kto inny jak Adrien.

- Ciii nie płacz. Nie przejmuj się nią...- głaskał mnie po plecach.

- Ona ma rację to wszystko moja wina. - zachlipiałam.

- Nie mów tak, na pewno tonie była Twoja wina.

- To był wypadek, ja..ja on mnie uratował..a sam..- nie mogłam tego wymówić.

- Jestem tutaj. Jak będziesz chciała powiedzieć to, więc, że jestem, dobrze?

Pokiwałam głową, byłam mu naprawdę wdzięczna, że jest ze mną i się nie odwrócił.

Chwilę tak posiedzieliśmy, a później wróciliśmy do reszty. Alya z Ninem również mnie pocieszali i kazali się nie przejmować.

Jednak to był dopiero początek tego dnia...

********
Witajcie
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

Wesołych i szczęśliwych Świąt Wielkanocnych, kochani.🐣

"𝐖𝐲𝐬ł𝐮𝐜𝐡𝐚𝐣 𝐦𝐧𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz