14. Morze krwi

502 32 8
                                    

Zanim przejdziemy do rozdziału chciałabym poprosić was o komentarze oraz gwiazdki, jest to dla mnie bardzo ważne, gdyż wkładam dużo wysiłku w to, by rozdziały były jak najlepsze. Szczególnie teraz, połączenie szkoły i wattpada jest dla mnie trudnością więc bardzo doceniam waszą pomoc :)

***

Ułożył się wygodnie zamykając oczy. Zupełnie nie dbał o to, iż Darling jest w środku. Przekonał się o tym dopiero, gdy materac ugiął się pod jej ciężarem i poczuł jak wtula się w jego tors

- Kim dla siebie byliśmy Peter? - zapytała z gorzką rozkminą

***

Peter POV

Jej pytanie spowodowało suchość na jego zwykle nad wyraz nawilżonych ustach. Znał odpowiedź, ale czy chciał, by ona ją znała, co jeśli go wyśmieje? Przecież uczucia są obrzydliwe, wcale nie są urocze. - nie uważał tak z przypadku. Rodzice wpoili mu tą naukę, nie potrafił okazywać uczuć, bo wiedział, że stawia go to w złym świetle, co rodzice, by o nim pomyśleli?

- Jest późno, Wendy, naprawdę jestem zmęczony, bądź tak łaskawa...

- Żartujesz sobie? - spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami, w których mieściły się chyba wszystkie odcienie zieleni - mam być łaskawa dla kogoś, kto zjawił się tak nagle i dodatkowo o kim tak mało wiem?! Wiesz co jest łaskawe? Że pozwoliłam się tobie tu zamknąć! Co jeśli ty to wszystko zaplanowałeś?! - te choć małe słowa zadziałały na bruneta jak kubeł lodowatej wody. Jej słowa bolały. Jakby ktoś wiercił mu dziury w ciele. Przez chwilę zaciskał usta w wąską linię walcząc z łzami powoli dostającymi się do jego oczu, minutę później pełen spokoju odrzekł:

- Pozwalam ci tak myśleć, Wendy. To wcale nic złego, że uważasz mnie za kogoś niebezpiecznego. - przyznał z trudem. Nie, to wcale nie było w porządku, że tak uważała. Przecież tyle poświęcił dla niej, dla kogoś, kto go nawet nie pamięta. Zabawne, prawda?

- Peter...- przeniosła wzrok na jego policzki po których płynęły łzy, natychmiast wytarł je rękawem swojej bluzy. Bluzy, która z pewnością do niego nie należała. Jak cały ten dom. Czy kradzież komuś domu i zabicie jego właścicieli tylko dla niej nie było wielkim wyczynem? Czy za to też będzie go nienawidzić?

- Wyjdź Wendy. - powiedział przez zaciśnięte zęby. Musiał ochłonąć, obawiał się, że zaraz zupełnie straci nad sobą kontrolę, a to z kolei przełożyłoby się na katastrofę. Nie wiedział, co czekałoby go, gdyby tylko ukazał w jej towarzystwie chociaż połowę swojej mocy.

- Nie. - odpowiedziała stanowczo, nie rozumiał słowa "nie" więc po chwili ponaglił swoją prośbę.

- Nie? - uniósł brew - i co, zamierzasz tu siedzieć i obwiniać mnie za to, że chce chronić cię bo kiedyś już cię straciłem? Może ty tego nie pamiętasz, przecież w czasie gdy załamałem się psychicznie wyjechałaś z ciotką na wczasy nie pamiętając w ogóle kim jest Peter Pan. - odwrócił się do niej twarzą, powoli kładąc dłonie po obu stronach jej głowy - czuję się źle z tym, że muszę ci się ponownie przedstawiać. Jakbym przeżywał drugie życie, to okropnie niesprawiedliwe. - zniżył się do poziomu jej twarzy, czując jak dziewczyna gwałtownie wdycha powietrze - nie pamiętasz mnie Darling, ale ja cię doskonale. Każdy twój uśmieszek, twoje okropne sarkazmy, nieśmieszne żarty i twoje usta. - zerknął tam automatycznie - czy powinnaś winić mnie za to, że tęsknie za kimś, kogo już nie ma? Chciałaś wiedzieć kim dla siebie byliśmy, czyż nie? Ty byłaś dla mnie całym światem. Kochałem cię Wendy. - odsunął się wreszcie siadając spokojnie na łóżku. Nie wiedział w zasadzie czy czuł się źle z wyznaniem jej swoich uczuć, czuł pustkę, jakby coś się skończyło - jeśli tak ci na tym zależy zabiorę cię dziś do do...- zanim zakończył swoją wypowiedź dziewczyna niespodziewanie wtuliła się w niego mocno.

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz