20. Katherine

1.1K 61 10
                                    

Wendy POV
~~~~~~~~~

Martwiłam się o Petera. Wydawało mi się, że mimo tego obojętnego wzroku było mu przykro patrzeć na tak wielką masakrę, zwłaszcza gdy ofiarami była jego rodzina. Czułam się winna za to co się stało, gdyby wtedy nie chciał mnie ratować może chłopcy by żyli. Dzwoneczek zaczęła rzucać nożami w drzewa. Między nimi był jakiś konflikt tylko o co?
- Co chcesz robić? - spytała sucho
- Nie musimy nic robić. Po prostu poczekajmy na Petera. - uśmiechnęłam się, a blondynka przewróciła oczami. Nie rozumiałam czemu mnie tak nie lubi. Nagle zza drzewa usłyszałyśmy szelest.
- Co to było? - szepnęłam i natychmiastowo pszysunęłam się do blondynki
- Zaczekaj, pójdę to sprawdzić.
- Nie zostawiaj mnie tu!
- Daj spokój Darling jesteśmy w obozie, bezpieczni.
Zaczęłam się rozglądać, ale w pewnym momencie ktoś założył mi worek na głowę i zamknął buzię. Próbowałam krzyczeć, ale nie dałam rady.
- Dar...Darling? Darling! Nie wygłupiaj się i wychodź z tych krzaków! - po chwili ją chyba też schwytano, nie wiem bo nic nie widziałam. Potem była już tylko cisza i ciemność.

*2 godziny później*

Otworzyłam lekko oczy. Rozglądnęłam się po całym pomieszczeniu. To nie był obóz ani nic z tych rzeczy. Panował tu mrok, a ja byłam przywiązana do krzeszła. Odwróciłam się najdalej jak mogłam. Z drugiej strony był Dzwoneczek. Potrząsnęłam ją lekko.
- Jeszcze pięć minut. - mruknęła niechętnie
- Zdaję się, że za pięć minut to tutaj zdechniemy. - syknęłam
- Co? - powiedziała zdezorientowana - gdzie my do cholery jesteśmy?
- Nie wiem. - chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale do pomieszczenia weszły 3 osoby.
- Mam nadzieję, że miło wam się spało. - syknęła jakaś postać i podeszła do nas bliżej. Poznawałam ton tego głosu. Dumny i rozpieszczony. Persefona. Co ona tu robiła? Przecież ona była po naszej stronie, po stronie Petera.
- Naiwna Darling. Byłam zakochana w Peterze od kołyski. Był idealny. Mądry, potężny, sprytny. Przyjechałam niedawno wyznać mu moją miłość, ale wtem zjawiłaś się ty Wendy Darling. Nie wiem co on w tobie widział, ale ilekroć usłyszał twoje imię w jego oczach błyskały iskierki radości. Czarnobrody zaproponował mi układ. Ja złapię ciebie, a Peter będzie ze mną już na zawsze!
- Zawsze przed śmiercią opowiadacie więźniom historie miłosne? - prychnął Dzwoneczek
- Wierzysz w to, że Czarnobrody dotrzyma słowa? Jest szarlatanem. On nie jest w stanie zmusić Petera do pokochania ciebie. - powiedziałam zbywając złośliwą uwagę Dzwoneczka
- On może nie, ale ja jestem w stanie. - z mroku wychyliła się kolejna postać. Nie znałam jej głosu, ale Dzwoneczek najwidoczniej tak, bo się wzdrygnęła. Postać ściągnęła kaptur. Ta dziewczyna była piękna. Falowane, ciemne włosy i waleczne oczy w których widać było chęć mordu. Uśmiechnęła się do mnie ckliwie, a na jej policzkach zawitały dołeczki
- Jestem Katherine. Przykro mi witać się z dziedziczką w takich okolicznościach. Brud, kurz i śmierdzący odur zdradliwych pirackich szczeniąt. - dziewczyna odwróciła się do trzeciej postaci, która nie była mi jeszcze znana.
Więc to ona była miłością Petera Pana? To ona wywróciła mu świat do góry nogami? To ona go skrzywdziła? Widziałam w ich zachowaniu i wyglądzie wiele podobieństw. Pewność siebie, która nigdy ich nie gubi, waleczność i potęga. Ooo tak potęga jest zdecydowanie ich wspólną cechą.
- Słyszałam o tobie WENDY. - powiedziała wyraźnie wymawiając moje imię. Dzwoneczek telepała się ze strachu. Nie rozumiałam tego. Przecież Dzwoneczek niczego się nie boi. - Góry, lasy, ziemia. Oni wszyscy o tobie rozmawiają. Nawet ściany mają uszy. Mój wąż również mi o tobie opowiadał. - dopiero teraz zauważyłam, że u jej stóp jest wąż. Nie różnił się wiele od swojej pani. Był tak samo fascynujący i tajemniczy. W tej chwili syczał na mnie zawistnie, jakbym popełniła najgorszą katastrofę jaką jestem w stanie wogóle popełnić.
- Wszyscy mówią o wspaniałej dziedziczce, która przybyła ocalić Nibylandię, ale czy to prawda? - spojrzała mi prosto w oczy - nasza słodka Wendy Darling przybyła do Nibylandii uratować swojego przyjaciela, nie Nibylandię, lecz świat magii i ciemności.....zatraciłaś się w nim. Czy wiesz co się dzieję w tej chwili z twoim przyjacielem? - skinęłam głową z dezaprobatą. Przykucnęła przy mnie i lekko się przybliżyła - gnije w naszym lochu i jeśli nie będziesz z nami współpracować to tam zgnije.
Mimo jej piękności postanowiłam nie dać siebie traktować w ten sposób. Zraniła Petera.
- Powinnaś wąchać kwiatki od spodu. - moje oczy zabłysnęły błekitem, a Katherine odsunęła się szybko.
- Cieszę się, że pokazujesz swoją piękną moc. Potężną moc. Ciesz się tym dopóki możesz.
- Pachniesz zdradą i narcyzmem. Nic się nie zmieniło. - usłyszałam pierwszy raz Dzwoneczka. Jej głos nie był przepełniony tylko zwykłą pogardą, był ściągnięty z samych czeluści jej ciemnego umysłu. Jej słowa zabrzmiały pogardliwie w jej ustach. To ona teraz była wężem.
- Waleczny Dzwoneczek! Nasz wspaniały żołnierz. Pamiętasz stare czasy? Gdy cię wygnano, gdy Peter cię wygnał bo powiedziałaś o mnie prawde? Biedny Peter, miał do tego stopnia zamglone oczy, że nie był w stanie spostrzec prawdy.
- Skrzywdziłaś go.
- Nie skrzywdziłam go, on sam siebie krzywdził.
- Jesteś suką.
Katherine przykucnęła przy Dzwoneczek i chciała coś powiedzieć, ale ta na nią napluła
- Jesteś śmieciem. Bezużytecznym śmieciem, a wiesz co się robi ze śmieciami? Wyrzuca się je do kosza. Wcale nie zostawiłaś Petera, to on wymienił cię na lepszą wersję. - uśmiechnęła się Dzwoneczek. Katherine wstała i podeszła do Persefony.
-  Zakładam, że przyszedł czas na mnie. Czarnobrodego. - podszedł do nas patrząc na małpkę uwieszoną na jego ramieniu - pewnie drogie panie zastanawiacie się dlaczego was tu sprowadziłem. Nie jesteście moimi wrogami, nawet was nie znam, ale za to znam Petera i wiem, że mu na was zależy. Na jego najlepszym przyjacielu, na wojowniczej partnerce i ukochanej. Jesteście tylko moimi kartami przetargowymi, które wykorzystam do złapania zapewne znanego wam Petera Pana, który stanął mi na drodze już jako młody chłopczyk. Gdy miał zaledwie 10 lat urwał mi nogę. - pokazał nogę, która w tej chwili była w protezie. - Urwał mi ją bo zarządałem jego brata o imieniu Bellamy. Chciałbym o nim również wspomnieć, ale nie mam na to wystarczającej ilości czasu. W każdym razie Bellamy wpadł w moje ręce, a w geście zemsty zabiłem Peterowi rodziców. Chłopiec ma mocną głowę, bo nawet nie mrugnął okiem patrząc na zwłoki swojej rodziny. - uśmiechnęłam przypominając sobie gdy Peter mi kiedyś o sobie opowiadał. - Znienawidził mnie pragnął mnie zniszczyć. Jeden raz prawie mu się udało. Drugi raz niekoniecznie. Ten młody chłopiec zapłaci za to co mi wyczynił. - powiedział Czarnobrody uśmiechając się do Persefony i Katherine

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz