15. Sny nic nie znaczą

1.2K 65 22
                                    

   Wendy POV
~~~~~~~~~~~

Usiadłam przy ognisku. Od kilku dni nie mogę zasnąć. Nie czuję się tu bezpieczna. Wręcz przeciwnie. Boje się, że zaraz ktoś wyskoczy i wbije mi nóź w serce, że ktoś mnie znów okłamie. Nienawidze kłamstw, po co ludziom jest kłamstwo? Po co ludziom zło? Żeby poczuć się fajnie i niebezpiecznie? Bzdura. Czasem też mam ochotę zrobić coś złego, ale kontrola zła jest dla mnie istotną rzeczą. Jeśli umie się je kontrolować, to zło jakie wyczyniamy nie jest złem.
Ciekawe jaki był Peter przed czasem Katherine. Ciotka opowiadała mi tylko o rządzach Petera, wcześniej podobno Nibylandia była azylem. Czy to znaczy, że ktoś wcześniej tu rządził?
- Rządziłem tu od zawsze. - mruknął za mną głos. Odwróciłam się i spojrzałam na Petera z uniesioną brwią
- Więc czemu stałeś się zły? - spytałam
- Świat zrobił ze mnie złego człowieka. Każdy ma w sobie nute człowieczeństwa. Jedni więcej, drudzy mniej.
- A ty?
Posłał mi uśmiech po czym usiadł na ławce przy ognisku
- Co musiałeś zrobić żeby cię znienawidzili?
- Bardzo bardzo złą rzecz Wendy. - pierwszy raz wypowiedział moje imię - nawet jeśli wyobrazisz sobie największe zło to nie będziesz nawet blisko.
- Zabiłeś kogoś?
- Mówiąc o złu wyobrażasz sobie czyjąś śmierć. Musisz uwzględnić, że na świecie są też inne formy zła. Macie konstytucje i prawo w kraju, my w Nibylandii.
- Złamałeś prawo?
Uśmiechnął się szeroko po czym przybliżył się do mnie na odległość kilku milimetrów
- Zrobiłem coś gorszego Darling. Ja je nadałem.
- To nie jest złe. Prawo daje ludziom spokój i opanowanie.
- Darling jesteś taka naiwna i dobra, że aż jestem wzruszony. Kiedy ty wreszcie zrozumiesz, że dobre zło nie istnieje? - prychnął
- Konstytucja nie jest złą rzeczą.
Peter pokręcił głową z rozbawieniem
- Konstytucja nadana przez władce jest zbeszczeszczeniem Niebylandskich stworzeń. - odwrócił się do mnie twarzą - przyrzekłem rodzicom, że nie nadam prawa, złożyłem przysięge.
- W takim razie czemu to zrobiłeś? - uniosłam kąciki ust
- Bo lubię patrzeć na cierpienie innych. Lubie patrzeć jak niektórym wydaje się, że są u władzy, a tak naprawde nawet nie są blisko.
- Cierpiałeś w dzieciństwie?
Uśmiechnął się szeroko ukazując szereg swoich białych zębów. Nie uśmiechał się ze szczerości czy ze złości, śmiał się z rozbawienia. Peter taki był, bawił go otaczający nasz świat. Nawet gdy sytuacja wymagała powagi to śmiał się na całe gardło tuszując swoją bezsilność i smutek.
- Bawisz się w psychologa? - uniósł brew
- Jesteś moim opiekunem. Chcę żebyś miał do mnie zaufanie tak jak ja do ciebie, ja ci ufam. - uśmiechnęłam się lekko, a przez chwilę ujrzałam w jego iskierki radości, lecz to uczucie zgasło przyjmując swoją obojętną formę. Westchnął ciężko i położył się na dużej ławce po czym spojrzał na gwiazdy. Jego zachowanie było dla mnie wskazówką, że mam położyć się obok niego i wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Tak jak myślałam tak zrobiłam.
- Nie miałem ciekawego dzieciństwa Darling. Jeśli myślisz, że od zawsze byłem pozbawiony uczuć to w połowie masz racje. Ja się ich pozbyłem. Rodzice ułożyli mi przyszłość, a ja nie miałem na to wpływu. Ojciec mnie bił gdy się sprzeciwiałem. Matka zaklinała gdy krzyczałem lub prosiłem o pomoc. Gdy zdechli byłem wniebowzięty. Moje uczucia były wtedy troche szczersze. Przejąłem Nibylandie i zacząłem rządzić. Na początku chciałem sprawiać ludziom radość jakiej chciałem doświadczyć, a której nie zyskałem. Potem poznałem Katherine. Znasz uczucie lekkości i beztroskości Darling? - odwrócił do mnie głowę. Skinęłam głową. - tak się wtedy czułem. Jakby na Ziemi było niebo. Po zerwaniu się załamałem. Chyba byłem wtedy słaby. Coś, a raczej ktoś skłonił mnie do zrobienia czegoś co zdecydowało o moich dalszych uczuciach. Po tym wydarzeniu nadałem prawo. Zacząłem zabijać, krzywdzić. Stałem się potworem. Poznałem Felixa i zacząłem tworzyć własną armię. Wiem czym jestem, jak się zachowuje, wiem, że krzywdze innych, ale nie obchodzi mnie to. Nic mnie już nie obchodzi. Od wieków niczego nie poczułem. Codziennie wstaje i przez chwilę próbuje pokazać innym, że ich stać na inne życie. Oni na to zasługują. Zagubieni chłopcy nie są wielkimi bogaczami, których zabieram do Nibylandii bez ich zgody. Oni przeważnie mieszkają na ulicach lub są biedni. Nickolay był adoptowany. Matka miała to mu powiedzieć. Poczułem jego wielkie uczucie i zaufanie do matki. Dlatego go tu sprowadziłem. Nie chciałem by jego rodzice skrzywdzili go tak jak mnie. Może jestem zepsuty. - spojrzał na mnie przelotnie - ale los cierpiących ludzi nie jest dla mnie błahostką.
- Nigdy tak o tobie nie myślałam.
Zaśmiał się krótko
- To zabawne Darling. Jesteś tak irytująca, że mógłbym cię zabić bez mrugnięcia okiem, a jednak jesteś pierwszą i zapewne ostatnią osobą, której mówię o mojej przeszłości.
- W życiu trzeba czasem się komuś wygadać. Gdybyśmy tego nie robili to wszyscy wylądowalibyśmy w psychiatryku.
Uśmiechnął się lekko
- Tak właściwie to czemu nie śpisz?
- Mogłabym zapytać cię o to samo. - rzuciłam szorstko
- Jestem stworzeniem nadprzyrodzonym. Tacy jak ja nie śpią, nigdy.
- To co robisz w wolnym czasie? - prychnęłam
- Daruj sobie. Czemu nie śpisz?
- Mam koszmary. Mam wrażenie, że przewidują przyszłość lub rzeczywistość.
- Sny nic nie znaczą. To tylko nasze lęki lub pragnienia.

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz