10. Disgrace

1.4K 66 5
                                    

Wendy POV
~~~~~~~~~~

Według planu, który przedstawiła mi ciocia potrzebuję mapy. Mapy, która prowadzi do Charlsa - krótko mówiąc staruszka który pomoże mi się stąd wydostać i jednocześnie da mi fiolkę z jakąś substancją której potrzebuję ciotka. Aktualnie posiadam tylko miecz. Z obozu wyrwałam się jakieś 2 godziny temu i podróżuje poszukując mapy. Dokładnie nie wiem gdzie się znajduję. Jedyne czego dowiedziałam się od ciotki to to, że muszę ją szybko znaleźć i, że znajduje się w pobliżu lasu. Łatwo jej mówić. Ten las zajmuje 3/4 Nibylandii. Po chwili poczułam narastający ból. Nie wiedziałam co jest powodem złego samopoczucia. Upadłam na podłogę, a świat zaczął mi się rozmazywać.
Ulga - uczucie, które towarzyszyło mi po zbudzeniu się. Nie znajdowałam się ani w obozie ani w lesie. Rozejrzałam się wokół i spostrzegłam coś na postać szpitalu. Po środku wisiał ekwipunek. Pokój oświetlały promienie słoneczne wychodzące z brązowawych okiennic. Podłoga była pokryta brązowym okryciem. Wstałam gwałtownie co spowodowało lekkie zawroty głowy.
- Nie radzę. - podskoczyłam słysząc słowa jakiejś żywej duszy. Przeniosłam wzrok na chłopaka, który przyglądał mi się z troską i lekkim rozbawieniem.
- Ggdzie ja jestem? - spytałam cichym głosem
- Nazywam się Ian, a ty jesteś w obozie zmiennokształtnych.
- To jakiś żart? - prychnęłam
- Chciałbym.
- Czy mógłbyś....mógłbyś powiadomić Petera? - niepewnie spojrzałam na chłopaka doszukując się w jego mimice jakichkolwiek emocji świadczących o jego człowieczeństwie. Pierwsza osoba, która przyszła mi na myśl to właśnie Peter. Ian zacisnął szczenkę i uśmiechnął się sztucznie
- Oczywiście.
- Dobrze. - spojrzałam na niego ze zmrużonych oczów
- Oprowadze cię. - uśmiechnął się w dziwny sposób. W taki, że zaczęłam się go bać. Czułam, że niebezpieczeństwo jest blisko. Sięgnęłam niepewnie do kieszeni gdzie ku mojemu zdziwieniu natrafiłam na nóż. Spojrzałam na chłopaka który był pochłonięty własnymi sprawami. Zamachnęłam się nożem i przyłożyłam mu go do szyji.
- Kim jesteś i czego chcesz? - syknęłam
- Już się przedstawiłem. - mocniej nacisnęłam na linie jego szyji. Jęknął i uśmiechnął się jadowicie. - Jestem Klaus. Miło mi cię poznać Wendy Darling. Uniosłam głowę i puściłam niechętnie nóż.
- Czego ode mnie chcecie? - spytałam rozglądając się wokół pomieszczenia
- Chcemy tego samego. - uniosłam brwi - zgładzenia Petera i uratowania biednej Nibylandii spod szpon chciwego demona. On nie ma prawa być człowiekiem. Nie ma prawa nas katować. - westchnęłam.
- Mylisz się.
- Ah tak? Więc to nie jest tak, że uroczy Piotruś Pan zabija nas i jest krwiopijczym potworem czyhającym na śmierć takich niewinnych istotek jak ty? Więc ciocia nie opowiedziała ci całej historii? Spojrzałam na niego wymownie. To prawda. Ciotka wiele zachowała dla siebie. - Darlingowie i ich cholerne tajemnice. - prychnął - Usiądź - rozkazał
Moje zielone oczy bacznie obserwowały ruch blondyna, który stał przede mną i czekał aż usiąde
- Bajki uczą naiwne dzieci, że Piotruś to anioł który zabiera dzieciaki do raju - Nibylandii. Czy to prawda? Niedokońca. Kiedyś Nibylandia była rajem, wesołą odskocznią od ludzkich problemów i popędów win. My byliśmy szczęśliwymi istotkami którzy żyli w tym miejscu ciesząc się chwilą. Z upływem czasu swoje rządy zaczął prowadzić Peter Pan. Wielkie represje i krzywdy spadły na Nibylandie i jej mieszkańców. Pan żerował na naszym cierpieniu i naszych słabościach. Mało powiedziane. Żywił się nimi. Wszedł w ciało jednego z zaginionych chłopców i tak oto pod postacią 18- latka odwiedza ludzką cywilizacje szukając swoich ofiar. Kreatywność nie zaznaje piekła - uśmiechnął się obrzydliwie
Poczułam niepokój, a co jeśli Klaus ma rację, a Peter chce mnie skrzywdzić. Wkońcu jestem jedyną nadzieją na uratowanie tej krainy.
Niepewnie się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że ta decyzja będzie moim grzechem.
- Co mam zrobić?
Klaus uniósł kąciki ust
- Będziesz naszym szpiegiem. Przedstawisz nam informacje. Co robi, gdzie robi i z kim. Jednym słowem wszystko co o nim wiesz.
Zaśmiałam się w duchu. Bezinteresowność to zdecydowanie nie atrybut tych stworzeń.
- Wszystko jasne. Mogę już wracać?
- Jasna sprawa. Wyruszysz z Nickolayem. Naszym podopiecznym.
W moich oczach pojawiły się iskierki nadzieji. Wyszliśmy na dwór gdze stał on. Nickolay. Bez próby wahania przytuliłam się do jego klatki piersiowej i zaczęłam szlochać. Nickolay odsunął mnie od siebie i oddrzekł.
- Nie dotykaj mnie. - jego głos był przepełniony pogardą
Mój szczery uśmiech zszedł mi z twarzy, a łzy szczęścia zmieniły się w te w których widać cień hańby, zranienia i bezwątpliwego cierpienia duszy. Doszukiwałam się w jego oczach cienia rozbawienia. Miałam nadzieję że próbuje mnie rozśmieszyć ale w jego oczach było widać obojętność.
- Nickolay. - szepnęłam niedowierzając
- Zostaw mnie.
- Ale....
- Nie chce mieć z tobą nic wspólnego!
Upadłam przed nim na kolana i zaczęłam szlohać.
- Peter proszę!
- Peter?- uniósł brwi Nickolay
- To znaczy...
- Nie chce cię znać. - odszedł
Hańba. To słowo tkwiło mi w głowie przez całą drogę. Jak mogłam myśleć, że po tym jak zostawiłam go na pastwę losu będzie w stanie tak po prostu mi wybaczyć? Nie dbałam o łzy, które leciały strumieniem po moich podczerwieniałych policzkach.
Czułam bezsilność i zranienie. Wiedziałam że już jutro nie będę tą samą Wendy co wcześniej.

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz