17. Nabożeństwo cz.2

1.1K 68 7
                                    

Wendy POV
~~~~~~~~~

- Więc od czego chcesz zacząć? - spytał Peter przekręcając lekko głowę
- Zaczne od prostego zaklęcia obronnego. Potem przejdę do zaklęcia dzięki któremu błona obronna nie będzie przepuszczać żadnych ciosów ze strony wroga. Następnie zajmę się tym, żeby nikt tu nie wchodził poza chłopcami. Moim ostatnim krokiem będzie zaklęcie z czarnej magii. Odejmnie mi trochę energii, więc lepiej pójdź przynieźć coś do picia i jedzenia. - uśmiechnęłam się krzywo
Zmrużył oczy i położył ręce na barki
- Odejmie ci trochę energii? Masz na myśli odejmowanie małej ilości siły czy twojego życia?
- Nie bądź taki pesymistyczny. Zazwyczaj dawałam sobie radę z zaklęciami.
- Obronnymi, które mają chronić nas przed śmiercią?
- Idź lepiej po jedzenie i picie. - spuściłam wzrok
Westchnął ciężko i przykucnął przy mnie
- Posłuchaj mnie Darling. Może i jestem dupkiem i kretynem, ale nie pozwolę na to, żeby chłopcom coś się stało, więc lepiej postaraj się z tymi swoimi zaklęciami.
Skinęłam głową
- A i jeszcze coś...- powiedział w drodze - nie daj sobie rozwalić tyłka Darling!
- Będe pamiętać! - odkrzyknęłam i pokręciłam głową z rozbawieniem
Spojrzałam na księge niepewnie. Czułam potęge treści w niej zawartych. Miały naprawdę ogromne znaczenie. Otworzyłam ją i wciągnęłam się w treść. Znalazłam zaklęcia, które były mi potrzebne. Było jedno, które nie do końca było wykonalne. Potrzebna mi była roślina. Mordownik. Przewróciłam oczami chcąc nie myśleć o niepowodzeniach. Przeszłam do rzeczy. Pierwsze zaklęcie było na rozgrzewkę, miało tylko stworzyć błonę obronną.
-  Fantasmas! ¡Despierta del sueño, necesito una membrana defensiva! - krzyknęłam
Wokół obozu zaczęły tworzyć się kontury błony, która oczywiście była przezroczysta. Piraci mieli wierzyć, że nie będziemy przygotowani do bitwy. Drugie zaklęcie. Błona ma nie przepuszczać żadnych ciosów, strzał, armat, niczego. Westchnęłam i siadłam po turecku. To zaklęcie wymagało wielkiego skupienia i pewności tego czego się chcę. Wyobraziłam sobie piratów próbujących pokonać błonę, ale im się to nie udaje. Otworzyłam niepewnie oczy i rzuciłam mieczem w błonę. Nie przepuściła ciosu, odbiła go w moją stronę. Cudem ominęłam miecz. Doskonale, przyszedł czas na nieco trudniejsze zaklęcia. Błona ma nie przepuszczać piratów. Doskonale zdaje sobie sprawę, że wcześniej ich nie przepuszczała, ale jak wspomniał Peter zaklęcia przestały już działać. Westchnęłam ciężko i wstałam. To zaklęcie mogło skończyć się dla mnie śmiercią, zdawałam sobie z tego sprawę. Dobrze, że Peter poszedł po te cholerne jedzenie, które wcale mi nie pomoże. To miał być pretekst, żeby mi nie przeszkadzał.  Jeśli nadużyje magii to wtedy grozi mi śmierć. Czy się bałam? To pytanie dla głupca. Każdy ma jakieś ukryte lęki. Skierowałam dłonie w stronę błony i wolno do niej podeszłam.
- Okej Wendy, weź się w garść. Dasz sobie radę. - powiedziałam do siebie
Wyobraziłam sobie, że piraci umierają od zbliżenia się do błony. Po chwili poczułam ukłucie w palcu.
- Cholera. - powiedziałam i upadłam na kolana. Zaklęcie dotyczyło też osoby, która go wypowiadała.
- Darling? - podbiegł do mnie Peter - Darling jeśli ty sobie kurwa myślisz, że tak łatwo się stąd ulotnisz to niespodzianka - nie!
- Zaklęcie działa, musisz pójść po mordownika. To taka roślina w górach. Jak wrócisz to zajmę się resztą.
- Czemu nie możesz wstać?
- Błona była nasączona werbeną, która chwilowo paraliżuje osoby, które się do niej zbliżą lub te, które wypowiadają zaklęcie. Będe w dobrym stanie dopiero za około 3 godziny. Myślę, że to wystarczy abyś szybko zdobył dla mnie tą roślinę.
- W porządku. - skinął do mnie głową i wyszedł z obozu. W połowie byłam bezpieczna. Zostało mi ostatnie zaklęcie. Czarna magia. Tak swoją drogą nie wspominałam już jak bardzo nie toleruje czarnoksiężników? Dla straty czasu zaczęłam powtarzać zaklęcia, żeby błona stała się silniejsza.

Peter POV
~~~~~~~~

Darling chyba ma nie po kolei w głowie. Mam znaleźć jakąś marną roślinę w lesie? Połowa Nibylandii jest pokryta roślinami. Nawet nie wiem jak wygląda ten cały mordownik.
- Potrzebujesz pomocy? - oblizałem usta i pokręciłem głową
- Rumpelsztyk jak zawsze na czas. - odwróciłem się z lekkim uśmiechem. Staruszek ukłonił się na co przewróciłem oczami.
- Szukasz....tego? - wyciągnął z kieszeni kwiat - Tojad mocny inaczej mordownik jest rzadkością w tutejszych lasach. Tej części lasu chronią plemiona tak zwanych Kingów.
- Armia Stephena Kinga? - zaśmiałem się, ale widząc, że Rumpelsztyk nie zrozumiał iluzji to westchnąłem i przyjąłem obojętny wyraz twarzy - Co za niego chcesz? - wskazałem na kwiat. Staruszek uśmiechnął się szeroko
- Czarnobrody zabrał mi naszyjnik. Bardzo, bardzo cenny. - zmrużyłem oczy - Ma potężną moc. Gdy już wygracie bitwę masz mu go ściągnąć z szyi i założyć Wendy na szyję.
- Chyba sobie żartujesz.
- Zaufaj mi.
- Ja?! Ja mam zaufać tobie?! Największemu szarlatanowi od przeszło 2 stuleci? Prędzej dam się pociąć Hookowi niż zaufam tobie!
- Wiem, że mi nie ufasz i ja to rozumiem, ale twoja koleżanka ma pewną moc, a ten naszyjnik był jej starej babki, która była czarnoksiężnikiem.
- Co jeśli tego nie zrobie?
- Porwę ją i zabiję.
- Myślisz, że przejmuje się jakąś smarkulą?
- Jestem tego pewien. - powiedział i zniknął. Prychnąłem i zacząłem lecieć do mojego obozu.
~~~~~~
- Masz mordownik? - spytała cicho
- Mam. - powiedziałem jakby nieobecny. Skoro ten cały naszyjnik ma jakąś wielką moc to czemu tak po prostu sobie go nie wezmę? Przemyśle to później. Podałem dziewczynie mordownik, a ona wstała i zapewne by się przewróciła gdyby nie to, że ją złapałem. Spojrzała mi w oczy.
- Ja....ja...
- Tak Darling masz racje. - syknąłem i postawiłem ją na miejsce.
- Okej Wendy dasz sobie radę. - powiedziała do siebie
- Lubisz tak do siebie gadać gdy potrzebujesz otuchy? To troche psychiczne Darling. - zaśmiałem się

Wendy POV
~~~~~~~~~~

- Zamknij się. - przewróciłam oczami i zaczęłam wyobrażać sobie jak błona jest potężna i nikt nie może się przez nią przedrzeć
- To jest nudniejsze od Larre'go i jego podrywów.
Otworzyłam oczy i rzuciłam Petera na drzewo po czym do niego podeszłam
- Okej cofam to jednak jest całkiem ciekawie.
- Jeszcze jedno słowo, a cię stąd wyrzuce.
Przewrócił oczami i zaczął iść do swojego domku. Podeszłam do błony i dotknęłam ją kijkiem. Wspaniale się trzymała co znaczyło, że mam wszystko gotowe. Oto zaczyna się wojna o której usłyszy cała Nibylandia, a w szczególności jedna dziewczyna, która pragnie śmierci Petera i Wendy.










Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz