Wendy POV
~~~~~~~~~Mimo moich starań opuściliśmy statek. Omijając fakt iż wiedziałam, że tam wróce, udawałam, że wcale nie interesuję mnie pobyt w tamtym miejscu. Tak jak planowałam o północy udałam się na Wesołego Rogera. Jak podejrzewałam piraci spali jak zabici. Po cichu skierowałam się do piwnicy, ale drzwi okazały się być szczelnie zamknięte. Potrzebowałam klucza. Przeszło mi przez myśl, że w miejscu gdzie śpią mogę go znaleźć. Dyskretnie skierowałam się do pokoju i przeszukałam wszystkie szafki. Niestety nic nie znalazłam. Moją ostatnią deską ratunku były ekwipunki w postaci skórzanych torb, które były zawieszone na drewnianych wieszakach. Tam też nic nie znalazłam. Już miałam się poddać, ale nagle w kieszeni jednego z śpiących zabłysnąl srebrny klucz.
- Bingo. - szepnęłam zmuszając się do szerokiego uśmiechu. Niechętnie zbliżyłam się do pirata i sięgnęłam do jego kieszeni. Po chwili objął mnie mrucząc coś w swoim śnie.
- Angelino nie odchodź!
Zdegustowana próbowałam uwolnić się od jego objęć, na próżno. Pirat miał za wiele siły. Westchnęłam i mocno odepchnęłam go i wtem spełniło się najgorsze z moich przepuszczeń tego dnia. Zbudził się.
- Kkim...jesteś? - spytał przecierając ospane oczy
- To tylko sen. Jestem wytworem twojej wyobraźni. - zaczęłam, gestykulując przy tym śmiesznie rękami. O dziwo naiwny pirat znów się położył i zasnął. Spojrzałam przelotnie na zegar. 4:00. Nie miałam wiele czasu, chłopcy zaczynają polowanie o 5:00. Westchnęlam i ruszyłam do wyjścia. Widok na gwiazdy był niesamowity. Ciocia powtarzała, że w każdej gwiazdce znajduje się dusza. Ja żyje przekonaniem, że w jednej gwiazdce są moi rodzice. Nagle poczułam dotyk stali na gardle. Co oni wszyscy mają z tymi mieczami? Czy nic innego nie jest tutaj na porządku dziennym?
- Nie krzycz to mniej zaboli. - usłyszałam nad uchem ten okropny głos.
- Kim jesteś?
- Mówią na mnie Lilith. Jestem wilkołakiem.
- Dobrze wiedzieć.
Wilkołaki....tego bym się tutaj nie spodziewala. Jedynym wilkołakiem jakiego aprobowałam był tylko i wyłącznie Derek z Teen Wolfa.
Lilith przywiązała mnie do drzewa i spojrzała na mnie z błyskiem w oku.
- Co cię sprowadza do Nibylandii?
Zdezorientowana wyjaśniłam szybko
- Przyszłam ocalić mojego przyjaciela.
- Więc...czemu tego nie robisz?
- Skąd wiesz, że tego nie robię?
- Świat jest duży Wendy Darling.
- Nie wątpie.
- Więc to prawda?
- Co?
- To ty masz nas ocalić? - spojrzała na mnie wymownie
- Zamierzam uratować przyjaciela i wrócić do ciotki....nic więcej.
- Dobre sobie! - prychnęła
Uniosłam brwi
- Twój los jest przypieczętowany.
- Świat nie decyduje o moim losie, tylko ja.
- Nie w tej bajce.
- Masz racje. Ani w tej ani w żadnej - wyrwałam się jej i zaczęłam biec. Mówiąc krótko daleko nie pobiegłam, potknęłam się o gałąź i upadłam na lodowatą Ziemię. Moim jedynym ratunkiem był miecz który wzięłam ze statku, tuż po zabraniu kluczy piratom. Zamachnęłam się nim i stanęłam przed dziewczyną.
- Myślisz że ten patyk cię uratuje? - zaśmiała się krótko
- Jest nasączony tojadem i mordownikiem. - odrzekłam mierząc ją od środka
- Naiwna Darling. - chciała się na mnie rzucić, ale zrobiłam szybki unik. Szło mi naprawdę nienagannie. Oddawałam ciosy i robiłam uniki. Podczas jednego z ciosów wymyśliłam pewien plan. Był ryzykowny, ale świat do wielkich należy.
- Lilith lubisz wyzwania? - rzekłam uśmiechając się
- Pytanie. - prychnęła
- W takim razie stań tu pod drzewem.
- Wyczuwam podstęp.
- Masz słaby węch Lilith.
Mruknęła i po chwili była już pod drzewem. Jaki miałam plan? Ciotka uczyła mnie zaklęć, w tym jednego, troche niebezpiecznego. Służył on do zlikwidowania kogoś, był powodem zniknięcia danej istoty.
"Cielo sangriento, sombra sangrienta, desaparece por un momento como una película rota"- szepnełam i po chwili po wilku nie było śladu. Westchnęłam zrezygnowana. Czarna magia zdecydowanie mi nie służy. Weszłam do obozu, zdziwiona spostrzegłam Petera siedzącego przy ognisku. Nie wyglądał na wkurzonego jak ma w zwyczaju, był jakiś smutny i ponury. Niepewnie się do niego przysiadłam i zaczęłam bawić się palcami.
- O czym tak rozmyślasz?
Spojrzał na mnie z uniesionych brwi
- Gdzie byłaś? - powiedział cicho
- Przejść się.
- Długi ten twój spacer.
- Musiałam dużo przemyśleć.
Skinął głową, ale miałam wrażenie, że wcale go to nie obchodziło
- Masz rodziców? - szepnęłam niepewnie
Zaśmiał się
- Nie potrzebuje ich.
- Pytałam czy ich masz. - mruknęłam. Odwrócił się do mnie twarzą.
- Nie mam. - powiedział patrząc mi w oczy. Nie umiałam nic z nich wyczytać. Umiał doskonale tuszować swoje uczucia.
- Moi zginęli w wypadku. - po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Ciągle była to dla mnie świeża sprawa, mimo, że umarli 13 lat temu. Spojrzał na mnie ze współczuciem, ale nic nie powiedział.
- Następnym razem nie pałętaj się samej po nocy w lesie. - powoli wstał
- Dlaczego?
- Nie masz tu nikogo. Ktoś musi być twoim opiekunem.
- Czyżby bezinteresowny uczynek? - uniosłam brew
- Nazywaj to sobie jak chcesz, chcę ci tylko pomóc.
Skinęłam głową
Peter był trudną osobą. Wtedy przy ognisku na wspomnienie o rodzicach nagle stał się smutny, jakby coś sobie przypomniał, coś przykrego.
CZYTASZ
Silence |PP|
AdventureCzym jest Nibylandia? Piękną krainą w której ból to fikcja? Bzdury. Nibylandia to kraina cierpienia i tortur. Kim jest Peter Pan? Władcą, który odda życie za swoich poddanych? Bzdury. Peter Pan to władca, który woli zadawać ból niż być jego ofiarą. ...