6. William

677 52 21
                                    

Edit: jeszcze przed rozpoczęciem pamiętajcie o gwiazdce i komentarzach. Bądźcie też wyrozumiali mam ostatnio brak weny twórczej i pisanie rozdziałów jest dla mnie trudnością. Do pytających nie przejmujcie się osoby, a raczej bohaterzy użyci w starszej wersji 2 części tacy jak Aaron, którego chyba polubiliście pojawią się z czasem :)

Peter POV
~~~~~~~~

Uczucie szczęścia pomieszanego z ulgą. Znacie to uczucie?  Widząc Wendy Darling na korytarzu poczułem coś, czego nie da się opisać zwykłymi słowami. Poczułem uczucie, uczucie, że żyje i jestem we właściwym miejscu, uczucie ulgi, które przepełniło całe moje ciało widząc jej delikatną twarz. Była taka krucha i delikatna. Miała twarz porcelanowej lalki. Jej cera była gładka, czułem, że w każdej chwili może się rozpaść. Jakie było głównie towarzyszące mi uczucie? Tak, szczęście. Jeszcze nigdy nie czułem tak intensywnej radości. Jej uśmiech i zielone oczy, była taka idealna. Nie ukrywam, że przez dobre kilka sekund stałem tam zupełnie zszokowany jej widokiem. Chciałem ją przytulić, sprawić, żeby każdy myślał, że należy tylko do mnie, ale tego nie zrobiłem. Przyjąłem należące tylko do mnie spojrzenie. Po tym, jak Wendy odeszła z Nibylandii przeszłem przez coś zwanego rozpadem. Nic nie jadłem, nie spałem, z nikim nie rozmawiałem, zacząłem czerpać radość z bólu innych, zabijanie stało się dla mnie rozrywką, to przez tę małą zielonooką dziewczynę, która postawiła sobie za zadanie obudzić we mnie uczucia których dotychczas nie znałem zostałem zmieniony. Wcale nie chciałem czuć tych wszystkich uczuć, chciałem być obojętny. Nie potrafiłem. Nie w jej towarzystwie. Nie, gdy patrzyła na mnie swoim badawczym wzrokiem. Poczułem nostalgię mimo iż tak wiele rzeczy się zmieniło. Cholera ja, Peter Pan dorosłem i zacząłem czuć coś do ludzkiego stworzenia. Wendy Darling stała się dla mnie zagadką. Ojciec wyrażał ważną zasadę: nie można być z ludzkim stworzeniem. Czuł pogardę do ludzi. Nie mówię, że jej po nim nie odziedziczyłem, ale im dłużej się nad tym zastanawiałem tym bardziej dochodziłem do wniosku, że Darling zmieniła moje poglądy. Bellamy zawsze powtarzał, że miłość gubi ludzi i stajemy się słabsi. Zawsze się z niego śmiałem, ale teraz beztrosko wlepiając spojrzenie w brunetke nie wiedziałem, że Bellamy miał racje i że to uczucie mnie zniszczy. Stworzy ze mnie potwora. Przed tym jak zderzyłem się z dziewczyną zwróciłem uwagę na jej tapetę w czarnym telefonie i coś we mnie się zagotowało. Widziałem, że ktoś ją dotykał, całował, że wcale nie była moja. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że ktoś oprócz mnie mógł ją dotknąć.
- Nie, nie, nie. - zaczęła szeptać kucając przy telefonie, który "przypadkowo" przeze mnie wypadł jej z rąk.
- Wszystko w porządku? - zmarszczyłem brwi wciąż szczelnie ją obserwując. Zmarszczyła nos i w ciągu sekundy znalazła się przy mnie patrząc mi w oczy z nienawiścią. Wyglądała zupełnie jak kiedyś. Wciąż pięknie i zadziornie.
- Wszystko w porządku?! Ty głupi kretynie! - krzyknęła, a ja uśmiechnąłem się rozbawiony.
- Ciebie też miło widzieć Darling. - mruknąłem by mnie nie usłyszała po czym wreszcie zabrałem się za zbieranie jej książek.
- Jak się nazywasz? - nie uniosłem na nią spojrzenia bo przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Byłem wtedy zszokowany, że ktokolwiek się mną przejmuje.
- Peter Walker. - odchrząknąłem szybko odsuwając od siebie myśli z przeszłości.
- Ja jestem Wendy Darling.
- Już cie znam. - uniosłem kąciki ust.
- Jesteś stalkerem? - uniosła brew.
- Właściwie to tak. Obserwuje cię w nocy. - odparłem strasznym tonem.
- Czyli wiesz, że chrapie. - podałem jej książki. Widać, że humor ma dalej w krwi. Żartobliwa Darling i poważny Pan = mieszanka wybuchowa, postrach chemików.
- Właściwie to skąd znasz moje imię? - zaciąłem się na chwile po czym uśmiechnąłem się szeroko. Gdyby tylko wiedziała, gdyby pamiętała. Bardzo chciałem, żeby znów na mnie spojrzała, bo to boli. Boli gdy nie zna mojego imienia i nie wie kim jestem. Boli bo ona wcale nie zdaje sobie sprawy z tego, że cierpię. Oczywiście po części mieliśmy już lek na jej pamięć, ale to nie było takie proste jak się zdaję. Oprócz przywrócenia pamięci Wendy mam też inne zadanie. Jest trudniejsze i wymaga precyzji nie jest łatwe gdy wciąż masz w głowie twarz pewnej dziewczyny i wciąż kierują tobą emocje.
- Świat jest duży. - odparłem zażenowany patrząc na nią wreszcie.
- Nie na tyle duży, żeby wiedzieć kim jest Wendy Darling. - oprócz humoru miała również spryt. Lubiłem gdy próbowała mnie przechytrzyć, wygrać.
- Chodzimy razem do klasy. - wytłumaczyłem znudzony już zabawą w kotka i myszkę. - Czy to zbieg okoliczności czy przeznaczenie?
Dziewczyna powiedziała tylko, że nie wierzy w takie rzeczy, co mnie rozbawiło.
- Myślałem, że z nim zerwałaś. - syknąłem przypominając sobie naszego ukochanego Williama. Rycerza na białym koniu.  - wieści szybko się rozchodzą.
- Zerwałam. - spuściła wzrok. - Był dla mnie nieodpowiedni.
- Co rozumiesz przez słowo nieodpowiedni. - powiedziałem niczym robot.
- Uderzył mnie wiele razy. - w mgnieniu oka zacisnąłem mocno pięść. Choć mój wzrok był obojętny to w środku się gotowałem. Zaczęliśmy powoli kierować się do klasy. Nie wiedziałem jakim cudem ktoś mógł ją skrzywdzić? Darling była słaba. Potrzebowała anioła stróża i dobrze o tym wiedziałem, ale na mój język wciąż nasuwało się pewne pytanie.
- Kochałaś go? - gwałtownie się zatrzymałem przez co brunetka wpadła na moje plecy. Chciałem znać odpowiedź, ale się jej bałem.
- Byłam zauroczona.
Skinąłem głową pokazując brunetce, że zrozumiałem, ale w zasadzie to nic nie rozumiałem. Nie rozumiałem i miałem plan na dzisiejszy dzień. Złożyć wizytę naszemu uroczemu Williamowi.

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz