Wendy POV
~~~~~~~~~Wstałam czując ból w okolicy głowy. Po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że tej nocy spałam na Ziemi.
"Zaraz mi wysadzi głowę"- pomyślałam i z grymasem na twarzy zaczęłam szykować się do wyjścia. Umyłam twarz, zjadłam śniadanie, które składało się z owoców jakie udało mi się zebrać poprzedniego dnia, wsadziłam łuk do plecaka, przebrałam się w czarną bluzę, tego samego koloru spodnie i byłam gotowa. Westchnęłam gdy byłam u progu obozu. Nigdy wcześniej dokładnie mu się nie przyglądałam, nie licząc mojego pierwszego razu tutaj. Przy wejściu stały dwie pochodnie, które zapewne w nocy oświetlały drogę właścicielom, w środku znajdowało się wiele domków, które nie zachęcały do odwiedzenia, wokół rozlegał się pył wylatujący z wciąż palącego się ogniska, Wzdłuż drzew zawieszone były części codziennego ekwipunku. Leniwie podeszłam do Felixa i uśmiechnęlam się
- Jakie plany na dziś? - spytałam od niechcenia
- Idziemy z Peterem do Hooka. - odparł smętnie
Moje oczy stały się wielkie, a moje usta otworzyły się mimowolnie. Naszym celem był Wesoły Roger. Dzisiejszego dnia muszę zdobyć ostrze przodka samego Hooka. Takie zadanie otrzymałam od ciotki. Ocknęłam się i spoglądnełam na Felixa, który uniósł brew. Przyjęłam obojętny wyraz twarz i przysiadłam na jednym z kamieni znajdującym się przy ognisku. Chłopcy przygotowywali się do wyjścia więc miałam trochę czasu na własne przemyślenia. Otworzyłam plecak i wyciągnęłam wspólne zdjęcie z ciocią z myślą, że już nie powróce do naszej człowieczej cywilizacji. Kciukiem musnęłam twarz cioci i uśmiechnęłam się ponuro. Brakowało mi jej. Tęskniłam za jej uśmiechem, radosnymi oczami i humorem, który był moją ulubioną cechą w jej osobie. Mimo iż nie miałam styczności z rozmową wraz z ciocią to tęskniłam za nią, tak po prostu.
- Co robisz? - spytał Peter kładąc ręce na barki
Podskoczyłam jak oparzona i wsadziłam jak najszybciej zdjęcie do plecaka. Gdy miałam pewność, że znajduje się we właściwym miejscu zmierzyłam Petera wzrokiem i spytałam z wyrzutem
- Chcesz żebym dostała zawału?
- Nie martw się o to. W tym wieku nie grozi ci żadna poważna choroba, a z pewnością nie zawał. - uniosłam brwi
- Skąd wiesz ile mam lat?- spojrzałam na niego z zdezorientowaniem
Otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Złapałam łuk i ominęłam Petera. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Jest taki trudny. Raz jest dla mnie wredny, a raz stara się ze mną zaprzyjaźnić. Przewróciłam oczami na samo rozmyślanie o jego osobie. Gdy chłopcy byli już gotowi ruszyliśmy do Hook. Pierwszym celem naszej wędrówki było dotarcie do morza. Nie zajęło nam to wiele czasu, obóz znajdował się w środkowej części lasu więc droga zajęła nam około 30 minut. Morze nie było małych rozmiarów. Zajmowało sporą część Nibylandii. Woda była błękitna, przejrzysta, miejscami widać było wodorosty porostające wokół dna, które nie miało większej powierzchni. Chwilę później spostrzegłam statek poruszający się wzdłuż wody
- Wesoły Roger - szepnęłam ze zdumienia
Peter prychnął i odparł
- Stare badziewie.
- Tak jak ty. - skrzywiłam się.
Uniósł mnie w powietrzu tym samym dusząc mnie dosczętnie
- Peter....prosze...puść....mnie......Peter!- krzyczalam z przerwami wciągając powietrze
Przewrócił oczami i zaprzestał uprzedniej czynności. Opadłam na piasek łapiąc się za szyję i próbując złapać powietrze. Chłopcy spojrzeli na mnie ze współczuciem, ale nie odezwali się słowem. Peter i Felix nie zainteresowali się moim samopoczuciem i ruszyli do statku. Gdy zniknęli z moich oczów ruszyłam dyskretnie na pokład. Spojrzałam na chłopców, którzy byli zajęci zagadaniem Hooka. Weszłam do jakiejś piwnicy, która według mnie była wystarczającym powodem do opuszczenia tej łajby. Skrzywiłam się po zobaczeniu kości i szczątków ludzkiego ciała.
" To chyba jest więzienie"- pomyślałam. Nagle usłyszałam za sobą stłumiony głos. Podążałam za dźwiękiem, który jak mi się wydaje nie brzmiał radośnie, miałam wrażenie, że ktoś w tym przeklętym pomieszczeniu potrzebował mojej pomocy. Gdy dotarłam do źródła ujrzałam stojącą dziewczynę, która patrzyła na mnie z przekorą i politowaniem. Wyglądała bardzo niewinnie, miała w oczach ból. Z zaciekawieniem podeszłam do niej i wkrótce tego pożałowałam. Na moim gardle poczułam dotyk stali. Spryciula. Zamknęłam oczy i przełknęłam śline.
- Peter cię nie uratuje, nie zależy mu na tobie.
- To twój powód do zabicia mnie?
- Zabije cię bo to wszystko twoja wina!
- O czym ty mówisz?
- To przez ciebie Nibylandia zaznała zła! - Przycisnęła miecz bliżej mojego garła, a ja wstrzymałam oddech. Nagle do pomieszczenia wszedł Peter i z prędkością światła obezwładnił dziewczynę. Rzucił ją na ścianę i spojrzał na mnie z troską. Zaczęłam głośno oddychać i kaszleć.
- Pierwszy raz cieszę się ze cię widze - uśmiechnęłam się do niego szeroko
- Miło mi. - mruknął od niechcenia - Czego chciała?
- Nie jestem pewna. Wspominała, że to przeze mnie Nibylandia zaznała zła.
Skinął głową i począł się nad czymś zachłannie zastanawiać. Jego wzrok był taki nie obecny, nie wiedziałam co zrobić. W dwóch krokach znalazłam się przy nim i zwracałam sie do niego po imieniu, ale bez skutku. Wkrótce machnęłam mu ręką przed twarzą i krzyknęłam
- Ziemia do Petera!
Spojrzał na mnie i zatrzepotał powiekami.
- Musimy iść. - oznajmił
- Co się stało? - na mojej twarzy zawitał grymas niezadowolenia
- Zwołaj Felixa, ja poproszę chłopców o pomoc. - zastanawiał się na głos
Złapalam go za ramię i przejrzałam go niepewnie
- Co się dzieje? - spytałam zirytowana. Nie zwracał na mnie uwagi
- Peter, nie możemy tak po prostu stąd wyjść! - zaśmiałam się nerwowo
- Ah tak? - przybliżył się tak blisko, że nasze twarze dzieliły milimetry- Więc wolisz sobie tu zginąć?
Spojrzałam na jego usta, by po chwili odezwać się obojętnie
- Nie, ale muszę coś załatwić, a ty mi tego nie zepsujesz.
CZYTASZ
Silence |PP|
AdventureCzym jest Nibylandia? Piękną krainą w której ból to fikcja? Bzdury. Nibylandia to kraina cierpienia i tortur. Kim jest Peter Pan? Władcą, który odda życie za swoich poddanych? Bzdury. Peter Pan to władca, który woli zadawać ból niż być jego ofiarą. ...