16. Nabożeństwo cz.1

1.2K 72 14
                                    

Wendy POV
~~~~~~~~~~

Dzisiejszego dnia Persefona miała wracać do domu. Nie rozmawiałam z nią jeszcze na temat tego jak zostawiła mnie w lesie. Uznałam, że niepotrzebne kłótnie tylko psują mój pobyt tutaj. Z głębokich rozmyślach wyrwało mnie głośne pukanie w drzwi. Zmarszczyłam czoło i powolnym krokiem otworzyłam drzwi. U progu stała Persefona.
- Mogę wejść? - spytała uśmiechając się lekko
- Jasne. - odrzekłam i wpuściłam ją do środka
- A więc....- oparłam się o biurko - jaki jest powód twojej wizyty?
- Nabożeństwo. - zmarszczyłam brwi i się zaśmiałam
- Nie zajmuje się takimi rzeczami.
- Jasne, że się nie zajmujesz. Przyszłam cię przeprosić. - zamknęła oczy - Peter od zawsze był i jest moim oczkiem w głowie. Nie czuję do niego tylko przyjaźni. Odkąd pamiętam zwalczałam każdego, kto się do niego zbliżał. Gdy zaczął mi o tobie opowiadać wkurzyłam się. Był tobą zafascynowany. Opisywał cię jako róża, zupełnie jak Katherine. Gdy pierwszy raz cię zobaczyłam nie rozumiałam jego zachowania, według mnie byłaś normalna. Potem w lesie zostawiłam cię na pastwę losu, chciałam cię zlikwidować, dopóki nie dowiedziałam się o tym, że jesteś silniejsza niż mi się zdawało. Chcę cię przeprosić za wszystko. Przyjmij ode mnie mój podarunek dla ciebie w ramach przeprosin. - wyjęła z kieszeni małe szkiełko z zawartością w środku - to sok. Chce byś go przy mnie wypiła. Spojrzałam podejrzliwie na fiolkę z dziwnym płynem w środku. Uśmiechnęłam się i wypiłam zawartość. Smakowało dziwnie i podejrzliwie. Gdy spojrzałam na Persefone uśmiechała się więc odrzuciłam od siebie złe myśli.
- Dziękuje. - podeszła do mnie i mnie przytuliła
- W porządku. - odwzajemniłam niechętnie uścisk
Gdy Persefona pojechała do domu w obozie zostałam tylko ja i Peter. Postanowiłam złożyć mu wizytę. O dziwo nigdzie go nie zobaczyłam.
- Peter? - zawołałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi więc zaczęłam rozglądać się po pokoju. Miał tu biblioteczke do której podeszłam. Nie spodziewałam się, że Peter gustuje w Stephena Kinga. Jedna książka była zatytuowana "Katherine Pierce" sięgnęłam po nią, ale za mną rozległ się głos.
- Zanim wtargniesz komuś do domu to może zadzwoń dzwonkiem. Jest dosłownie obok drzwi. - powiedział i podszedł do mnie, jakby bał się, że zaraz odkryje coś co ukrywa przed światem. Położył ręce na mojej talii i uśmiechnął się. Wciągnęłam powietrze.
- Nie dotykaj tej książki. Nigdy. - spojrzał na mnie gniewnie
- Ja...ja...przepraszam.
Przewrócił oczami i odsunął się ode mnie
- Po co przyszłaś? - podszedł do biurka i zaczął przeglądać jakieś księgi
- Po co czytasz te księgi?
- To nie była odpowiedź na moje pytanie. - uniósł na mnie lekceważące spojrzenie. Westchnęłam ciężko i rozłożyłam się na łóżku
- Nudzi mi się.
Zaśmiał się
- W czym mam ci pomóc ja?
- We wszystkim. - podeszłam do niego - po co ci te księgi?
- Naprawdę aż taka jesteś ciekawska Darling?
Skinęłam głową
- Czarnobrody wrócił i wysłał mi wczoraj groźbę. Ktoś mu powiedział, że przebywasz w obozie, wynajął jednego z zaginionych. Dostałem ultimatum.
- I ty się przejmujesz jakimś cholernym ultimatum?
- Darling, darling...- wymamrotał - gdyby to było zwykłe ultimatum to by mnie to nawet nie interesowało.
- Co ci postawił?
- Mam mu dać księge, bardzo starą. Właściwie tą, którą ukradłaś mi kilka dni temu. Tak, tą o przysiędze po języku jakiego nie znasz. - posłałam mu zdziwione spojrzenie - to mój obóz Darling. Dbam o to, żeby kontrolować rzeczy dziejące się na terenie obozu. W każdym razie jeśli tego nie zrobię to on zabije Ciebie.
- Przecież jestem na terenie obozu.
Peter złapał się za włosy
- Od kilku dni obrona obozu i zaklęcia na warstwę samoobronną nie działają. Przeszukałem wszystkie cholerne księgi, ale nigdzie o tym nie piszą.
- Znam kilka zaklęć...
- Jesteś praktykującą czarownicą. Nie masz na tyle siły, by wypowiedzieć zaklęcia i zadbać o to, żeby zadziałały.
- Jakoś sobie poradze.
- Nie mogę pozwolić na to, żeby ci się coś stało.
Przewróciłam oczami
- Na troski ci się zebrało?
- Poprostu.....- westchnął stojąc na progu wejścia - nie chcę cię stracić.
Podeszłam do niego i wspięłam się na palcach. Był wyższy ode mnie. Przywarłam do niego i założyłam mu ręce ma kark.
- Nic mi się nie stanie. Obiecuję.
- Każdy tak mówi, a potem odchodzi bez pożegnania.

Silence |PP|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz